Skoczyć po olimpijskie złoto. Podsumowanie zmagań w Wiśle

Pierwszy akord rywalizacji skoczków na polskiej ziemi nie odbiegał od innych zmagań najlepszych lotników. Były to dni, które pozwoliły po raz kolejny obserwować doskonałe i dalekie próby. Był to również czas, aby sprawdzić formę Polaków. Po słabych pierwszych dwóch startach kibice orłów liczyli na dobre wyniki. Na swojej skoczni powinni oni bowiem spisywać się znacznie lepiej niż na początku sezonu.

Młodsza siostra Wielkiej Krokwi

Skocznia narciarska im. Adama Małysza jest to duża skocznia narciarska o punkcie konstrukcyjnym K 120 i rozmiarze HS 134 zlokalizowana na północnym stoku zakończenia grzbietu Cieńków w Wiśle-Malince. Jedna z dwóch – obok Wielkiej Krokwi w Zakopanem – dużych skoczni narciarskich w Polsce. Powstała już w 1933 roku, a wśród jej rekordzistów znajdują się Stanisław Marusarz czy Władysław Tajner. Pierwsze zawody Pucharu Świata w Skokach Narciarskich Wisła gościła w grudniu 2013 roku. Od tamtej pory jest stałym elementem pucharowej układanki. Skoczkowie przez kilka sezonów właśnie tam rozpoczynali rywalizację o Kryształową Kulę. Dwa lata przed inauguracją zimowej rywalizacji skocznia im. Adama Małysza organizowała letnią Grand Prix. Najdłuższy skok na obiekcie zimą oddał Stefan Kraft. Austriacki mistrz świata pofrunął w 2013 roku 139 metrów. 

Konkursy indywidualne i drużynowe

Od inauguracji w 2013 roku rozegrano dziesięć konkursów indywidualnych oraz cztery „drużynówki”. W historii zmagań na skoczni w Wiśle tylko Kamil Stoch potrafił wygrać dwukrotnie, co pokazuje specyfikę zawodów w Malince. Trzykrotny mistrz olimpijski w skokach jest również jedynym Polakiem, któremu udało się osiągnąć najlepszą trójkę konkursu. W swoim portfolio ma aż pięć takich występów. Swoje pierwsze zwycięstwa w karierze odnosili tam Evgeniy Klimov oraz Junshiro Kobayashi. Na liście zwycięzców są również Norwegowie. Pierwszy konkurs zwyciężył Anders Bardal, w 2019 roku triumfował Daniel Andre Tande. Rok temu na najwyższym stopniu podium stanął Markus Eisenbichler. W konkursach drużynowych najlepsi okazywali się jednokrotnie Norwegowie i Polacy. Wikingowie latali najdalej w 2017 roku. Gospodarzom udało dokonać się tego rok później. Ostatnie dwa lata to triumfy skoczków z Austrii. W listopadzie 2020 roku wyprzedzili oni w walce o zwycięstwo Niemców i Polaków. 

Kwalifikacyjny powiew optymizmu

Bez wielkich wyników, ale z dobrą stabilnością pokazali się polscy skoczkowie podczas piątkowych prób. Pierwszy trening padł łupem Kamila Stocha. Zawodnik z Zębu był również najlepszym z biało-czerwonych w kwalifikacjach. Trzykrotny mistrz olimpijski poszybował 122,5 metra i wywalczył dziesiątą pozycję. Obok Stocha prawo startu do niedzielnego konkursu indywidualnego wywalczyli Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Jakub Wolny, Andrzej Stękała, Paweł Wąsek, Klemens Murańka, Stefan Hula, Tomasz Pilch, Aleksander Zniszczoł oraz osiemnastoletni debiutant Jan Habdas. Pierwszą rywalizację na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle rozstrzygnął na swoją korzyść Jan Hoerl. Młody Austriak wyprzedził o punkt lidera pucharu świata Karla Geigera oraz o 1,1 punktu Norwega Markusa Lindvika. Poza czołową trzydziestką pierwsze zmagania zakończyło znakomite trio. Halvor Egner Granerud zajął 32 pozycje, 36. Był Stefan Kraft, a na 29 miejscu kwalifikacje zakończył Markus Eisenbichler. 

Drużynowa sobota

Skoczków w sobotnie popołudnie w okolicy skoczni im. Adama Małysza powitał silny wiatr, który był głównym aktorem drużynowej rywalizacji. Długo wydawało się, że będzie to dobry konkurs dla Polaków. Po pierwszej serii czwórka Żyła, Stękała, Kubacki i Stoch zajmowali drugą lokatę. Wszystko za sprawą przeciętnych skoków pozostałych zawodników. Już w pierwszej grupie szansę Norwegów na podium pogrzebał Robert Johansson, który wylądował tuż za dziewięćdziesiątym metrem. Słabo spisał się także Markus Eisenbichler i Keiichi Sato. W takiej sytuacji Polacy przegrywali na półmetku jedynie z Austrią. Jeszcze lepsza sytuacja wyklarowała się po pierwszej grupie finału. Dobry skok Piotra Żyły uplasowany na 121. metrze spowodował prowadzenie Polaków w konkursie. Słabszy skok Andrzeja Stękały oraz blado wyglądający występ Dawida Kubackiego, który nie doleciał do setnego metra, spowodował, że Polacy spadli na szóstą lokatę. W ostatniej próbie Kamil Stoch popisał się solidnym skokiem i wyprowadził swoich kolegów na czwartą pozycję. Drużynowe zawody w Wiśle po raz trzeci z rzędu zwyciężyli Austriacy, którzy za sprawą doskonałych Jana Hoerla oraz Stefana Krafta nie pozwolili dogonić się Niemcom i Słoweńcom. Drugie skoki Geigera oraz Eisenbichler zbliżyły ich do zwycięstwa na 0,3 punktu. Najniższe podium przypadło Słoweńcom, w których szeregach najsłabszy był ich lider Anze Lanisek. Pomoc braci Prevc oraz Timmiego Zajca dała im jednak podium. 

Znamy króla Wisły

Kto się spodziewał, że każdy skok powyżej punktu konstrukcyjnego będzie przepustką do zajmowania wysokiego miejsca, nawet miejsca na podium. Słaby wiatr z tyłu oraz sędziowski strach przed ustawieniem wyższej belki dawał wymierne rezultaty w postaci skoków bardzo krótkich. Walka o podium oznaczała skoki w okolicy 120. metra. Zarówno w pierwszej, jak i drugiej serii ta magiczna odległość niedzielnego konkursu została pokonana przez pierwszą trójkę zawodów na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle. Pierwsze zawody w karierze wygrał Jan Hoerl. Młody Austriak w pierwszej próbie uzyskał 121 metrów, a w drugiej wytrzymał presję i oddał skok na doskonałe 128 m. W ostatecznym rozrachunku wyprzedził on Norwega Mariusa Ludvika oraz swojego rodaka Stefana Krafta. Pierwsze zawody w Polsce nie pobudziły polskich skoczków, którzy ciągle szukają formy z poprzedniego sezonu. Po raz kolejny do finałowej serii nie udało się awansować wielu zawodnikom. Z jedenastki na stracie do finału weszli tylko Stoch, Żyła i Zniszczoł. W Polskim konkursie tak źle dawno nie było. Najlepiej spisał się po raz kolejny w tym sezonie Kamil Stoch. Skoki na sto siedemnasty oraz sto szesnasty i pół metr dały mu jedenastą pozycję. Na tyle byłoby dobrych polskich formacji, reszta zawodników zawiodła, a punkty do klasyfikacji generalnej zdobyli dwudziesty piąty Piotr Żyła oraz dwudziesty szósty Aleksander Zniszczoł. Kolejny zawód w tym roku przeżył także obrońca Kryształowej Kuli. Halvor Egner Granerud zakończył zmagania na 48 pozycji.

Pucharowa rywalizacja nabiera tempa, czołówka zaczyna się kształtować, a brak w niej reprezentantów Polski każe zadawać pytania o przyczyny tak słabej formy. Polscy kibice mają nadzieję, że to złe dobrego początki i im bliżej docelowych zawodów w Pekinie, na Igrzyskach Olimpijskich, tym wyższa będzie ich pozycja w pucharowej klasyfikacji.

Dodaj komentarz