Skoczyć po olimpijskie złoto. Podsumowanie zmagań w Kuusamo

Drugie zmagania w Pucharze Świata w Skokach Narciarskich zawitały do mroźnej Finlandii, gdzie za kołem podbiegunowym walczono o punkty do klasyfikacji generalnej.

Skocznia Rukatunturi nie była dla wszystkich równie łatwa do opanowania, jej charakterystyka przysparzała wiele problemów. Były to zawody, w których można było potwierdzić formę pierwszych triumfatorów oraz zobaczyć, czy poziom polskich skoczków poprawił się w ciągu tygodniowej przerwy.

Fińska tradycyjna lokalizacja

Od wielu lat Ruka jest gospodarzem zawodów PŚ, przez wiele edycji to właśnie ona organizowała inauguracyjną rywalizację. Kilka lat temu utraciła to prawo i jest drugim przystankiem na pucharowej drodze ku Kryształowej Kuli. Jest to jednak miejsce, gdzie oprócz skoczków spotykają się także inni przedstawiciele sportów zimowych. W tym samym czasie do Kuusamo zjeżdżają biegacze i biegaczki narciarskie oraz kombinatorzy norwescy, co czyni z Ruki szczególne miejsce w cyklu. Doskonałe wspomnienia z tą fińską miejscowością bez wątpienia ma Justyna Kowalczyk. Polka wielokrotnie wygrywała tam zawody biegaczek narciarskich. Zdecydowanie inne skojarzenia z Kuusamo mają polscy skoczkowie. Nigdy nie udało się im zwyciężyć w zawodach o puchar świata. Drugie miejsca zdobywali na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat Adam Małysz, Kamil Stoch i Piotr Żyła, na podium meldował się także Dawid Kubacki. 

Rukatunturi od wielu lat

Ten doskonały obiekt skoczni w Ruce pod Kuusamo pierwsze zawody o punkty PŚ zorganizował w grudniu 1996 roku, a jego pierwszym triumfatorem był Japończyk Takanobu Okabe. Dzień później zwyciężył Słoweniec Primoż Peterka. Zdecydowana większość konkursów odbywała się na obiekcie największym, czyli z tym o punkcie konstrukcyjnym 120 metrów. Rozmiar skoczni wynosi 142 metry, a jej rekord ustanowiony w 2017 roku, należący do Stefana Krafta usytuowany jest na 147,5 m. Wietrzne warunki w okolicy Kuusamo wielokrotnie były przyczyną odwołania konkursu, co więcej w 2015 r. nie odbyła się ani sobotnia, ani niedzielna rywalizacja. Rekordzistą pod względem triumfów na Rukatunturi jest czterokrotny mistrz olimpijski Simon Ammann, który wygrywał tu 3 razy. Najczęściej wygrywającą nacją są natomiast Austriacy. Wygrali oni osiem konkursów, z czego trzy drużynowe. Na podium Austriak stawał aż dwudziestu trzykrotnie. Ostatni rok to zwycięstwa Markusa Eisenbichlera oraz Halvora Egnera Graneruda. Za ich plecami zawsze znajdowali się Polacy. W sobotę drugi był Żyła, zaś w obu konkursach na najniższym podium stawał Kubacki. 

Kwalifikacje ze złotym skokiem

Nad wyraz spokojne okazało się Rukatunturi dla skoczków w piątek. Warunki atmosferyczne były niemal równe dla wszystkich. Wiatr nie był głównym aktorem zawodów, co już niejednokrotnie miało miejsce właśnie w Ruce. Poziom kwalifikacji był wysoki, co potwierdzają skoki powyżej 140 metrów. Takich występów było trzy. Najpiękniejszym lotem popisał się zwycięzca piątkowego prologu. 147 metrów w pięknym stylu to odpowiedź Ryoyu Kobayashiego na skoki rywali. Za Japończykiem uplasowali się Daniel Huber z Austrii oraz Niemiec Pius Paschke. Sensacyjnie kwalifikacji nie przebrnął obrońca Kryształowej Kuli Halvor Egner Granerud. Norweg popełnił błąd na progu i spadł na 111 metr zeskoku. Polacy spisali się słabo i zanotowali wyniki poza czołową 20. Najwyżej był Kamil Stoch, który sklasyfikowany został na 24 pozycji. Do sobotniego konkursu zakwalifikowała się szóstka naszych skoczków. Sztuka ta nie powiodła się jedynie Stefanowi Huli. 

Sobotnie potwierdzenie formy faworytów

Po raz kolejny największym zaskoczeniem na samym początku rywalizacji były sprawiedliwe warunki atmosferyczne. Tylny wiatr od skoczni powodował niewielkie gratyfikacje punktowe dopisywane do wyników skoczków. W pierwszej serii był to jednak wiatr bardzo słaby, a wyniki poniżej stu dwudziestu pięciu metrów nie dawały szans na awans do rundy finałowej. Po pierwszej części przewodziło trio Lanisek, Kobayashi i Zajc. Przewaga dwójki liderów była duża. Najwyżej z polskich skoczków był Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski po skoku na 134 metry zajmował 13 lokatę. Do finału zmagań dostał się poza Stochem tylko Żyła. Zawodnik z Wisły po pierwszym skoku sklasyfikowany był na 24 pozycji. Po skoku numer dwa awansował o jedną lokatę. Awans zanotował także Kamil Stoch. Zawodnik z Zębu awansował do najlepszej dziesiątki i zakończył zmagania w Ruce na 8 miejscu. Walkę o zwycięstwo stoczyli Ryoyu Kobayashi i Anze Lanisek. Zwycięsko z niej wyszedł Japończyk, który w drugim skoku pofrunął na 143 metry i o ponad pięć punktów pokonał Słoweńca. Podium uzupełnił Markus Eisenbichler.

Niedziela bez przełamania Polaków

Ostatni dzień rywalizacji na Rukatunturi przywitał wszystkich fanów dyscypliny kolejnym sensacyjnym doniesieniem. Pozytywny wynik na koronawirusa uzyskał Ryoyu Kobayashi. Japończyk stracił szansę nie tylko na drugi triumf w Finlandii, ale także na rywalizację za tydzień w Wiśle. Pod jego nieobecność przewagi w PŚ nie odrobił Halvor Egner Granerud. Norweg po raz drugi nie przebrnął kwalifikacji i nie zdobył nawet jednego punktu w trakcie zawodów na północ od koła podbiegunowego. Niemocy faworytów nie wykorzystali Polacy, którzy po raz kolejny wypadli bardzo słabo. Jedynie dwójka z nich awansowała do drugiej serii. Najlepszy z biało-czerwonych Jakub Wolny uplasował się na 23 miejscu, cztery pozycje niżej sklasyfikowany został Piotr Żyła, który po pierwszej części zawodów zajmował 9 lokatę. Pozostali nie zdołali zakwalifikować się do najlepszej trzydziestki. Pierwsze zwycięstwo w karierze wywalczył Anze Lanisek. Słoweniec skokami na 147 oraz 135 metr pokonał dwóch reprezentantów Niemiec, którzy uzupełnili podium. Drugi zawody na Rukatunturi zakończył lider klasyfikacji generalnej Karl Geiger, a trzecie miejsce zajął po raz drugi Markus Eisenbichler. 

Kolejne zawody odbędą się już za tydzień na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle. Miejmy nadzieje, że będzie to idealne miejsce do rozpoczęcia poprawy formy i zajmowanych lokat przez reprezentantów Polski, którzy zaczną nawiązywać walkę ze światową czołówką. Ta po pierwszych dwóch weekendach PŚ wydaje się zdecydowanie mocniejsza od podopiecznych trenera Michała Dolezala.

Dodaj komentarz