Skoczyć po olimpijskie złoto. Podsumowanie zmagań w Klingenthal

Po trzech weekendach spędzonych z najlepszymi skoczkami świata wiemy już, że walka o wielką Kryształową Kulę będzie niezwykle pasjonująca. Pięć konkursów indywidualnych i pięciu innych triumfatorów. Pierwsze tej zimy zawody w Niemczech miały po raz kolejny rozpocząć poszukiwania dominatora. Szukać formy na Vogtland Arena pojechali również polscy skoczkowie, dla których pierwsza część sezonu była do zapomnienia.

Nieregularna lokalizacja w Pucharze Świata

Zawody w skokach narciarskich są przeprowadzane w ramach Pucharu Świata od sezonu 1985/1986. Areną zmagań raz była skocznia Aschbergschanze, a potem Vogtland Arena w Klingenthal. Inauguracyjne zawody w Saksonii wygrał wielki Matti Nykenen. Potem nastąpiła długa przerwa, a zawody PŚ gościły inne niemieckie miasta mocniej związane ze sportami zimowymi. Konkursy do Klingenthal powróciły dopiero w 2007 roku. Od 2009 r. ta niemiecka miejscowość częściej gości najlepszych skoczków narciarskich na świecie, mimo iż dwa lata temu nie rozegrano konkursów na dużej skoczni. 

Triumfy w tym mieście odnosili między innymi Gregor Schlirenzauer, Simon Ammann czy ostatnio Ryoyu Kobaiashi i Halvor Egner Granerud. Także Polacy stawiali tu na najwyższym stopniu podium. Podczas trzech dni areną zmagań była duża Vogtland Arena (K-125 / HS-140), której oficjalny zimowy rekord skoczni wynosi 146,5 metra. Na taką odległość podczas zawodów Pucharu Świata w 2011 roku poszybował Niemiec Michael Uhrmann. Jeszcze dalej podczas Pucharu Kontynentalnego w 2018 roku skoczył Marius Lindvik, jednak w przypadku jego 149,5-metrowej próby nie można mówić o rekordzie oficjalnym. Niestety pogarszająca się sytuacja epidemiologiczna spowodowała wprowadzenie ograniczeń. Niemieckie władze podjęły decyzję o zamknięciu trybun dla publiczności. 

Dobre wspomnienia Polaków

W historii startów polskich orłów mamy dwóch indywidualnych zwycięzców. W 2011 roku swoje drugie w karierze zwycięstwo odniósł Kamil Stoch, dwa lata później doszło do jednej z największych niespodzianek w historii polskich skoków. Inauguracyjne zawody Pucharu Świata w sezonie 2013/14 wygrał wówczas dziewiętnastoletni Krzysztof Biegun, który później założył plastron lidera Pucharu Świata. Na podium zawodów na Vogtland Arenie stawał także ojciec polskich skoków w XXI wieku, czyli Adam Małysz. Wiślanin plasował się w czołowej trójce w 2007 oraz 2010 roku. 

Rok temu na pierwszych zawodach w Klingenatl drugą lokatę zajął Stoch. Dwa ostatnie zawody drużynowe to także pokaz sił polskiej kadry. W 2016 roku Maciej Kot, Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Kamil Stoch pokonali Niemców i Austriaków. W 2019 zamiast Kota drużynę wsparł Jakub Wolny, mimo to poziom nie spadł i Polacy wyprzedzili Austrię oraz Japonie. Polscy kibicie z wielkim sentymentem mogą wspominać ubiegłe lata. Ten rok jednak nie zapowiadał się równie udanie. Po bardzo złych startach w pierwszych trzech miejscach do Niemiec nie przylecieli Kubacki, Wolny i Stękała. Trener Michał Dolezal podjął decyzję o dodatkowych treningach w austriackim Ramsau.

Wieczorne piątkowe kwalifikacje

Na starcie pierwszych zmagań w Saksonii stanęło tylko czterech Polaków. Stoch, Żyła, Zniszczoł i Wąsek walczyli o najlepszą pięćdziesiątkę i prawo startu w sobotę. Sztuka ta udała się całej grupie, a po raz kolejny z dobrej strony pokazał się Kamil Stoch. Potrójny mistrz olimpijski z Soczi i Piongjangu oddał skok na odległość stu trzydziestu metrów i uplasował się na trzeciej pozycji. Na miejscu dwunastym kwalifikacje zakończył Piotr Żyła, Paweł Wąsek zajął 18 lokatę. Najsłabiej spisał się Aleksander Zniszczoł, który po skoku na 118 metrów został sklasyfikowany na 45. miejscu. Pierwsze zmagania w Klingenthal zwyciężył, wracający po przerwie spowodowanej zakażeniem koronawirusem, Ryoyu Kobayashi. Japończyk o zaledwie pół punktu wyprzedził lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Karla Geigera.

Upragnione podium i popis Krafta

Sobotnia rywalizacja na Vogtland Arenie obfitowała w długie, ponad stutrzydziestometrowe odległości. Były to również zawody, które dały polskim kibicom powody do zadowolenia. Pierwsze w sezonie, a osiemdziesiąte w karierze podium wywalczył Kamil Stoch. Zawodnik z Zębu popisał się skokami na 130 metr w pierwszej serii oraz 132,5 metra w finale, co pozwoliło mu awansować z czwartej na upragnioną trzecią lokatę. Przed mistrzem świata z 2013 roku uplasowali się inni czempioni — Stefan Kraft oraz Halvor Enger Granerud. Norweg wyprzedził Polaka o zaledwie 0,1 punktu. 

Punkty do klasyfikacji generalnej PŚ wywalczyli również siedemnasty w pierwszym konkursie indywidualnym Żyła oraz Wąsek, który zamknął najlepszą trzydziestkę sobotniej rywalizacji. Wysoką formę potwierdzili inni faworyci, w tym Niemcy. Podopieczni Stefana Horngahera zajęli czwarte, piąte i szóste miejsce. Obok liderów kadry-Geigera i Eisenbichlera do czołówki wskoczył mistrz olimpijski ze średniej skoczni z Pjongjangu Andreas Wellinger, który wraca do skoków po kontuzji. Rywalizacja na Vogtland Arena przysporzyła wiele radości, dała też obraz zaciętej walki pomiędzy czołówką, która tak szeroka nie była od dawna.

Niedzielna karuzela na Vogtland Arena

Ostatni dzień rywalizacji na południu Niemiec rozpoczął się fatalną informacją. Po sobotnim podium z walki o kolejne laury musiał wycofać się Kamil Stoch. Przyczyną absencji było zapalenie zatok, które zdaniem samego zawodnika pozwoli mu na powrót do skakania już w kolejny weekend. Brak Stocha spowodował, że tylko jeden Polak zdołał poprawić swój punktowy dorobek w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Na czternastej pozycji konkurs zakończył Piotr Żyła, który skoczył 124 oraz 129 metrów. Aleksander Zniszczoł zajął 42. miejsce, a Paweł Wąsek został zdyskwalifikowany za nieprawidłowy kombinezon. 

Pierwsza seria to popis krótkich i słabych skoków. Złożyła się na to zarówno nisko ustawiona belka, jak i wiatr. Do finału nie awansował Markus Eisenbichler, a na końcu trzeciej dziesiątki plasowali się Geiger czy Kraft. Wyższy poziom rywalizacji w finałowej serii wykorzystali zajmujący wysokie lokaty po pierwszych skokach Norwegowie. W czołowej szóstce znalazło się aż pięciu Wikingów. Jedynym, który zdołał podjąć rywalizację ze Skandynawami okazał się Ryoyu Kobayashi. Japończyk oddał dwa dalekie skoki i po raz drugi w sezonie stanął na najwyższym stopniu podium. Za jego plecami uplasowali się Daniel Andre Tande oraz Marius Lindvik.

Kolejna odsłona pucharowej rywalizacji to wizyta w lubianym przez Polaków Engelbergu. Szwajcarska miejscowość zawsze była miejscem, w którym polskie orły latały daleko i odnosili pierwsze w sezonie znaczące rezultaty.

Dodaj komentarz