Pechowy początek nowej przygody. Krzysztof Jotko przegrywa debiutancką walkę w PFL

Zdjęcie przedstawia Krzysztofa Jotko, umięśnionego mężczyznę, który bez koszulki pozuje do zdjęć na tle niebieskiego baneru z reklamami

Po prawie dekadzie, jaką Krzysztof Jotko spędził w UFC, przyszedł czas na nowe wyzwania. Polak rozpoczął współpracę z inną światową organizacją mieszanych sztuk walki, jaką jest Professional Fighters League. Nie była to dla niego jedynie zmiana otoczenia. Nasz reprezentant wystąpił w nowej dla siebie kategorii wagowej, przeskakując z dywizji średniej do półciężkiej.

Krzysztof Jotko to weteran amerykańskiej sceny. W największej organizacji MMA na świecie, jaką jest UFC, stoczył 18 walk, z których wygrał aż 12. W swojej karierze mierzył się między innymi z Seanem Stricklandem czy dobrze znanym polskim fanom Scottem Askhamem. Do swojej pierwszej batalii w PFL, w której stanął naprzeciw Willa Fleury’ego, Jotko podchodził w roli faworyta.

Pechowy początek i walka do samego końca

Jotko rozpoczął agresywnie, strasząc swojego rywala mocnymi kopnięciami. Ten jednak po krótkiej wymianie ruszył do przodu, przyciskając Polaka na dłuższy moment do siatki. Tam Irlandczyk nie był w stanie zagrozić, a gdy Jotko wyrwał się z klinczu i walka wróciła na środek klatki, wydawało się, że to Polak ponownie przejmie inicjatywę. Doszło jednak do nieprzyjemnej niespodzianki. Stopa Krzysztofa wygięła się w nienaturalny sposób (jak się później okazało, skręcił kostkę), ale nie przeszkadzało mu to w kontynuowaniu pojedynku.

Mimo problemów z pierwszej rundy, reprezentant American Top Team nie stracił zapału na dalszą część starcia. Zawodnik znad Wisły zaliczył dwa udane obalenia, a także przewodził w stójkowych wymianach, trafiając celniej. Po zakończeniu drugiego starcia wydawało się, że wszystko rozstrzygnie się w rundzie trzeciej.

A tam Fleury postanowił sięgnąć po to, co działało na początku walki, czyli klincz na siatce. Polakowi udało się jednak wyrwać, dobrze trafiając Irlandczyka. Gdy walka wróciła na środek oktagonu, mogliśmy zaobserwować wymianę, gdzie obaj panowie pokazywali się z dobrej strony. Jotko inkasował niskie kopnięcia, a Fleury ciosy proste. Pod koniec rundy Polak zamknął rywala na ogrodzeniu, po czym przeszedł do obalenia i próbował zakończyć walkę w pozycji bocznej. Fleury’emu udało się wyrwać, zawodnicy wrócili na nogi, podejmując ostatnią pięściarską batalię. Przerwał im gong i pozostało czekać na werdykt.

Zaskakująca decyzja

Nikt nie mógł mieć pewności, co orzekną sędziowie. Wydawało się, że pierwsza runda poszła na konto Irlandczyka, a w drugiej lepszy był Jotko. Trzecia runda była bardzo bliska i ciężko było określić, na czyją korzyść mogła zostać przyznana.

Pierwszy z sędziów przyznał zwycięstwo Polakowi w stosunku 29-28. Drugi był innego zdania, uznając, że dwie z trzech rund zwyciężył Fleury. Ostatni z arbitrów rozwiał niepewności, również uznając wyższość Irlandczyka. Byliśmy świadkami niemałej niespodzianki, jaką bezsprzecznie była porażka faworyzowanego Polaka.

Po werdykcie Krzysztof Jotko swoimi gestami wyraźnie nie krył niezadowolenia. Dodatkowo zamieścił wpis w swoich mediach społecznościowych, wyraźnie dając do zrozumienia, że czuje się okradziony z wygranej. Jedno jest jednak pewne – werdykt być może był zaskakujący, ale Jotko nie dał sędziom tego spotkania na tyle wyraźnych sygnałów, by byli pewni jego zwycięstwa.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/photo/?fbid=777448347074443&set=pb.100044278551605.-2207520000.&locale=pl_PL

Dodaj komentarz