Kolejorz na ostatniej prostej. Czy starczy mu sił?

Do mundialu w Katarze pozostało kilka tygodni, co oznacza, że już niedługo zakończy się runda jesienna klubowych rozgrywek. Przed Poznańskim Lechem jeszcze sześć spotkań, które zadecydują o tym, jak będzie wyglądała pozostała część sezonu dla ekipy Johna Van Den Broma.

Do 12 listopada Kolejorz rozegra cztery mecze ligowe oraz dwa spotkania w Lidze Konferencji. Lechici tak jak dotychczas będą grali co trzy dni, co będzie wymagać rotacji, za którą mogą zapłacić stratą punktów, na co nie mogą sobie pozwolić.

Mistrzowie Polski pożegnali się już z tegoroczną edycją Pucharu Polski. W środowy wieczór poznaniacy na własne życzenie przegrali ze Śląskiem Wrocław 1:3. Początek spotkania należał do gości, którzy wyszli na prowadzenie po strzale z rzutu wolnego. Przy tym trafieniu błąd popełnił, długo nieoglądany, Artur Rudko, który źle ustawił mur. Lechici szybko doszli do siebie i zabrali się do odrabiania strat, co udało się w 25. minucie za sprawą Alfonso Sousy, który wykorzystał dośrodkowanie Pereiry. 

Wydawało się, że kolejne bramki dla gospodarzy są kwestią czasu, jednak pomimo dużej przewagi Lechowi nie udało się wyjść na prowadzenie. Wykorzystał to Śląsk, znów z pomocą Rudki, który wypuścił piłkę po niegroźnym strzale z dystansu. Do futbolówki dopadł John Yeboah i dał gościom prowadzenie. Pięć minut później było już po meczu. Do siatki ponownie trafił Yeboah. Lech powinien ten mecz wygrać, ale taka jest specyfika pucharów. Każdy błąd może kosztować odpadnięcie i koniec marzeń. Ekipa Johna Van Den Broma musi jak najszybciej zapomnieć o tym meczu – już za chwilę czekają ich kolejne wyzwania.

Zwycięstwo w Wiedniu kluczem do wyjścia z grupy

27 października Poznaniaków czeka jeden z najważniejszych meczów w ostatnich latach. Pokonanie Austrii Wiedeń zapewni Mistrzowi Polski wyjście z grupy Ligi Konferencji. Niepowodzenie mocno skomplikuje sytuację w tabeli. Nawet jeśli Hapoel Beer Szewa przegra z Villarealem, co jest bardzo prawdopodobne, to w ostatnim meczu Lech będzie potrzebował co najmniej remisu, w starciu z zeszłorocznym półfinalistą Champions League. 

Optymizmem może napawać wynik pierwszego meczu z Austriakiami, w którym Kolejorz przy Bułgarskiej wygrał 4:1. Jednak tamto spotkanie mogło się potoczyć zupełnie inaczej, gdyby Filip Bednarek nie obronił rzutu karnego w pierwszej połowie. Lechici bez wątpienia są w stanie pokonać Austrię, jednak czeka ich bardzo trudna przeprawa. W przypadku triumfu w Wiedniu ostatni mecz z Villarealem prawdopodobnie nie będzie miał już znaczenia dla układu tabeli, jednak może być to świetna okazja do powalczenia ze znacznie silniejszym rywalem, który już w tym momencie zapewnił sobie wyjście z grupy.

W pogoni za czołówką

Na krajowym podwórku sytuacja Lecha jest coraz lepsza. Na ten moment Mistrzowie Polski są na siódmym miejscu w tabeli Ekstraklasy, tracą tylko trzy punkty do podium oraz mają w zapasie mecz zaległy. Po fatalnym początku sezonu niewielu wierzyło w obronę mistrzowskiego tytułu. Teraz wszystko jest możliwe. Dużo będzie zależało od czterech meczów, które pozostały do końca rundy. W najbliższą niedzielę Lech pojedzie na ciężki wyjazdowy do Krakowa. Następnie czeka go jeden z najważniejszych meczów sezonu, który może zadecydować o końcowym układzie tabeli. Do Poznania przyjedzie aktualny lider Ekstraklasy, Raków Częstochowa. Jeśli Kolejorz przegra to spotkanie, to wizja walki z ekipą Marka Papszuna na wiosnę bardzo mocno się oddali. 

W przedostatnim meczu tej rundy na Bułgarską zawita beniaminek, Korona Kielce. W przeszłości spotkania z Kielczanami zawsze były ciężkie, Lecha na pewno nie czeka łatwe zadanie. Na koniec ekipę Johna Van Den Broma czeka wyjazd do Białegostoku, gdzie niezależnie od formy, zawsze Kolejorzowi grało się trudno. Jeśli Poznaniacy poradzą sobie z każdym z tych rywali, to z uśmiechem będą mogli śledzić Mundial i czekać na powrót klubowej piłki.

Konieczność rotacji zmorą na końcówkę rundy?

Dotychczas Kolejorz był w stanie punktować zarówno w lidze, jak i Europie, jednak w Ekstraklasie pomimo zwycięstw styl nie porywał. Teraz czeka go ciężki wyjazd do Krakowa, czy arcytrudny mecz z Rakowem. W tych spotkaniach gra bardziej eksperymentalnym składem może oznaczać stratę punktów. Na papierze Lech ma najsilniejszą kadrę w lidze, jednak jak jest w rzeczywistości?

To, co jako pierwsze rzuca się w oczy, to mizernie wyglądający skrzydłowi. Skóraś nie daje już takiej jakości jak na początku sezonu. Tsitaishvili gra całkiem nieźle, jednak potrzeba jeszcze czasu, aby ocenić jego wartość dla zespołu. Kristofer Velde, pomimo kilku trafień w Europie, jest zawodnikiem za słabym na Poznańskiego Lecha i jeden czy dwa przebłyski nie wystarczą, aby zaćmić obraz mizernej gry Norwega. Wielką niewiadomą jest wracający po kontuzji Adriel Ba Loua, jednak jego występy w zeszłym sezonie niewiele wnosiły do gry Kolejorza.

Kolejnym problemem Poznaniaków jest słaba forma Joao Amarala. Portugalczyk niczym nie przypomina zawodnika z zeszłego sezonu, gdzie miał ogromny wkład w mistrzostwo Polski. Wygląda to tak, jakby John Van Den Brom nie był w stanie dotrzeć do swojego podopiecznego, co udawało się jego poprzednikowi, Maciejowi Skorży. Zmiennikiem Amarala może być jego rodak, Afonso Sousa, którego ostatnie występy mogą napawać optymizmem, jednak widać jego brak zgrania z kolegami. Filip Marchwiński, również występujący na pozycji numer dziesięć, nie daje jakości, jaka jest potrzebna na mocniejszych ligowych rywali czy na trudne starcia w Europie.

Najsilniejszą formacją Lecha jest w tym momencie obrona – co na początku sezonu, gdy Kolejorz był nękany kontuzjami, wydawało się niewyobrażalne. W tym momencie Milić, grający na zmianę z Ľubomírem Šatką oraz Filipem Dagerstålem, tworzą świetną zaporę przed bramką Filipa Bednarka. Do tego dochodzi świetnie podłączający się do ofensywy Pereira oraz Alan Czerwiński, który jest solidnym zmiennikiem Portugalczyka. Jedynym kłopotem mogą być lewi obrońcy. Zarówno Pedro Rebocho, jak i Barry Douglas nie są w najlepszej formie.

Ishak (chyba) odejdzie. Co dalej?

Kolejną rzeczą, która może martwić kibiców, jest brak zmiennika dla Mikaela Ishaka. Kapitan Poznańskiej Lokomotywy utrzymuje poziom z zeszłego sezonu i nadal strzela ważne bramki zarówno w Ekstraklasie, jak i w Lidze Konferencji. Daje również ogromną wartość przy rozegraniu akcji. Jednak jego zmiennikiem jest bezbarwny Szymczak, który wydaje się nie być gotowy do gry na odpowiednim poziomie. W kontekście prawdopodobnego odejścia Ishaka, władze Lecha mogą mieć ogromny kłopot, aby Szweda godnie zastąpić.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/lechpoznan.oficjalna/photos/10159443721697061

Dodaj komentarz