Pamiętajmy o ogrodach

Inspirację dla powstania tekstu stanowiła wizyta w ogrodzie Tematycznym Hortulus.
Moja wyobraźnia nieco zniekształciła te wydarzenia.

Obudził ich głęboki dźwięk. Rozchodził się długo w powietrzu. Wibrował, przeszywając ich wnętrzności. Nie czuli strachu. Wręcz przeciwnie, przyjemne pulsowanie uspokajało. Znajdowali się w ogrodzie japońskim. Nastroju dopełniała szumiąca woda. Postanowili się do niej przybliżyć i przyjrzeć się swoim odbiciom. Wyglądali jak nowonarodzeni. Nikt nie pamiętał, w jaki sposób się tu znaleźli. Mieli wrażenie, jakby znajdowali się tu od zawsze. A bicie wielkiego dzwonu wyznaczało rytm uderzeń ich serc. Do tego wiał rześki wiatr, dzięki któremu próbowali odzyskać jasność umysłu. 

Sielankę przerwało uderzenie w gong. Zrobiła to wysoka kobieta o białych włosach. Nie wiedzieli, skąd ją dokładnie znają. Każdy miał wrażenie, że już ją widział. Kobieta znajdowała się na czerwonym mostku o zaokrąglonych poręczach. Jakaś wewnętrzna siła podpowiedziała im, aby czym prędzej udać się w jej kierunku. Tak też uczynili. Po przyjrzeniu się jej bliżej spostrzegli, że wygląda jak ożywiony posąg. Majestatyczna i zimna. 

–  Jak wam się tu podoba? – spytała. Na jej kamiennej twarzy pojawił się lekki uśmiech. 

W odpowiedzi usłyszała, że są pod wrażeniem. Jednak zastanawiają się, jak tu trafili. Niewzruszona kamienna dama odpowiedziała, iż przed nimi jeszcze wiele pięknych widoków do zobaczenia. Poleciła im iść za sobą. Podążyli za nią. Nie mieli pewności, czy jej zaufać. Jednak bali się nie posłuchać. Ich oczom ukazała się fontanna ze zdobieniami w kształcie smoków. A za nią znajdowało się wielkie oko – pokryte różnobarwnymi mozaikami. Mrugnęło do nich na powitanie. Zlękli się nieco, ale ich przewodniczka zapewniła ich, że to dobry znak. Inspiracja naturą była charakterystyczna dla ogrodu w stylu Gaudiego. 

Kamienna kobieta pożegnała się z okiem i dała znać, iż powinni ruszyć dalej w drogę.

– Pokażę wam mój dom – odpowiedziała kobieta. 

Wraz z oddalaniem się od śródziemnomorskiej strefy klimat ulegał zmianie. Im bardziej zbliżali się do skalnego ogrodu, powietrze stawało się cięższe. Białowłosa kobieta milczała całą drogę, obserwując ich bacznie. Pokonując głaz za głazem, mogli zobaczyć coraz więcej. Gdy doszli na szczyt widoczna była w całej okazałości panorama kompleksu ogrodów. Nie rosły tu tulipany ani bratki. Brak było strumieni, lecz miejsce miało w sobie również coś niezwykłego. 

Nagle goście spostrzegli, że nie byli tu pierwsi. Na jednym z głazów ustawiona była grupka człekopodobnych istot. Jednak nie ruszali się. Żadna żywa istota nie wytrzymałaby tyle w bezruchu. Zauważyli również, że kobieta zniknęła na chwilę. Wyszła po coś do swojej chatki.

Wszystko już zrozumieli. Zwabiła ich tu po to, aby uczynić swoimi posągami.  Jeśli chcieli przeżyć, nie mieli czasu do stracenia. Musieli uciekać. 

Uciekinierom trudno było biec z tak stromej górki. Pod wpływem prędkości ich ciała bezwładnie zaczęły się toczyć. Nieco poturbowani znaleźli się już na nizinnym terenie. Przed nimi znajdował się ogród w stylu angielskim razem z labiryntem. Ich ostatnią deską ratunku. Biegli przed siebie jak szaleni. Czuli na plecach jej oddech. Jej kamienny wzrok. 

Skręcili najpierw w lewo, lecz trafili na ślepy zaułek. Sytuacja powtórzyła się parokrotnie bez względu, którędy by nie pobiegli. Powoli zaczynali opadać już z sił. Na jakiś czas udało im się zgubić tajemniczą kobietę. 

Na środku labiryntu znaleźli małą spiżarnię. Nie mieli pewności, w jakiej substancji zanurzone są warzywa i owoce, ale nie mieli już nic do stracenia. Byli bardzo głodni. Wyjęli pomidorki z mętnej zalewy. Wzięli głęboki wdech i spróbowali. Pierwszy kęs. Octowy posmak. Zawroty głowy. A wokół nich tylko prawda. Sama prawda.

Nic nie wyglądało tak jak przedtem. Zamiast słodkiej woni kwiatów – zapach zgnilizny. Nie było już słychać szumu drzew. Zamiast stawu – bajoro. A kamienna dama stała się kupką nawozu. Ocknęli się w świecie, w którym nikt nie zrozumiałby słów piosenki – „Zielono mi”.

Dla nich jest już za późno. A dla nas? 

Dodaj komentarz