Iga dominuje w Dausze. Sportowe słońce w pochmurnych dniach

Iga Świątek wygrała turniej tenisowy WTA 1000 w Dausze. Triumf w stolicy Kataru przypieczętował mecz z Estonką Anett Kontaveit. Finał imprezy trwał nieco ponad sześćdziesiąt minut. W tym czasie Świątek oddała rywalce zaledwie dwa gemy. Polka po raz pierwszy w tym roku i czwarty w karierze podniosła trofeum za zwycięstwo na zawodowych kortach. Po ostatniej piłce wsparła walczącą Ukrainę.

Dobry tenis od początku roku

Kolejny sezon na światowych kortach dwudziestolatka z Raszyna rozpoczęła od półfinału dużego turnieju w Adelajdzie. Nad Zatoką Świętego Wincentego pokonała takie gwiazdy światowych kortów jak Wiktoria Azarenka czy Leylah Fernandez, która grała w finale ubiegłorocznego US Open. Potwierdzeniem wysokiej dyspozycji w styczniu był pierwszy wielkoszlemowy turniej roku. Solidna gra doprowadziła Świątek do najlepszej czwórki rywalizacji w stolicy stanu Wiktoria. W drodze do półfinału w Melbourne nie dała żadnych szans chociażby Darii Kastakinie. W czwartej rundzie zmierzyła się z Rumunką Soraną Cirsteą, z którą walczyła blisko dwie i pół godziny. Nie mniej dramatyczny był ćwierćfinał. Trzygodzinny bój z Estonką Kaią Kanepi zakończył się zwycięstwem Polki i awansem do półfinału. W nim lepsza okazała się Daniel Collins. Porażka z Amerykanką nie przekreśliła jednak obrazu doskonałego początku sezonu.

Doskonały tydzień w Dausze

W stolicy Kataru wystąpiła po raz drugi w karierze. Pierwszy występ zakończyła w drugiej rudzie i porażce ze Swietłaną Kuzniecową. Dwa lata później wróciła po to, aby pokazać tenisowemu światu swoją moc. Droga do wywalczonego tytułu nie była łatwa, lecz tylko jedna rywalka zdołała urwać Polce seta. Była to Szwajcarka Viktora Golubic, która zmierzyła się z Igą w drugiej rundzie turnieju. Po dobrym początku Raszynianka przegrała drugą partię, aby w trzecim secie pokazać klasę i awansować do kolejnej rundy. W niej po raz trzeci w tym sezonie zmierzyła się z Kasatkiną. Po raz trzeci okazał się być to mecz krótki i w pełni kontrolowany przez Świątek. Trzy oddane gemy i śmiały krok w kierunku najlepszej ósemki rywalizacji. Tam czekała na nią najtrudniejsza z możliwych przeciwniczek – wiceliderka światowego rankingu i turniejowy numer jeden Aryna Sabalenka. Doskonale grająca najlepsza polska rakieta nie dała faworytce szans. Po godzinie i czternastu minutach musiała ona uznać wyższość Świątek, która zameldowała się po raz trzeci w tym roku w najlepszej czwórce turnieju.

Spotkanie z Marią Sakkari nie mogło należeć do najprostszych. W historii spotkań obu tenisistek Iga nigdy nie zwyciężyła, zmieniło się to dopiero w Dausze. 6-4 i 6-3 w setach to wynik, który nie oddaje świetnego stylu Polki. Kombinacyjna, niezwykle głęboka gra i nagroda – awans do drugiego w karierze finału turnieju takiej rangi. Przed wyjściem na kort statystyki Świątek przemawiały właśnie za jej zwycięstwem. Trzy finały turniejów WTA i trzy zwycięstwa, co więcej, dwudziestolatka nigdy nie przegrała seta w decydującym meczu. Passę tę podtrzymała także w meczu z Anett Kontaveit. Dominacja od pierwszej do ostatniej piłki. Zneutralizowanie największej broni rywalki, jaką był backhand oraz ruszenie przeciwniczki z miejsca przyniosły oczekiwany efekt. To Świątek po ostatniej piłce mogła wyrzucić z rąk rakietę i triumfować. 6-2, 6-0 – dominacja w wyniku i dominacja w grze. Wygrała dla siebie, wygrała także dla ważnych idei. 

Wszystko schodzi dziś na boczne tory

Po wygranym meczu finałowym Iga Świątek udzieliła wywiadu na korcie centralnym w Dausze. Poza podziękowaniem dla fanów, współpracowników i organizatorów, świat usłyszał słowa wsparcia dla walczącej od kilku dni Ukrainy: „Chciałabym wyrazić swoje wsparcie dla ludzi, którzy cierpią na Ukrainie. Ciężko mi nawet sobie wyobrazić to, co się dzieje w kraju obok mojego. Sport jest teraz najmniej ważny, ale będzie nas łączyć, przynosić radość. Mam nadzieję, że Ukraina wkrótce będzie bezpieczna” – powiedziała na ceremonii zamknięcia nowa mistrzyni turnieju. Taką nadzieję mają wszyscy ludzie dobrej woli. Taką nadzieję ma również cała jasna, sportowa strona mocy. Bo prawdą jest fakt, że sport i polityka muszą iść własnymi ścieżkami, ale faktem jest też to, że wsparcie dla umierających za swoją ojczyznę bohaterów napadniętych przez bandycki reżim jest niezwykle ważne. Jest jedynym, co słuszne. Jest ludzkie.

Niech żyje wolna Ukraina!

Dodaj komentarz