Fatfobia — stygmatyzacja otyłości, która nie ma nic wspólnego z troską

Portale społecznościowe od kilku lat są integralną częścią życia praktycznie każdego człowieka z dostępem do internetu. To tam tworzymy nasz wizerunek, dając innym użytkownikom możliwość wglądu w pewną część naszego życia.

Pewną, czyli niepełną. Opartą na kształtowaniu pozytywnego wizerunku, a więc w dużym stopniu wykreowaną. Tak właśnie powstają wyidealizowane i niemające pokrycia z rzeczywistością kanony piękna. Dlatego też w ostatnich latach nasiliło się zjawisko tzw. fatfobii, charakteryzujące się dyskryminacją osób w rozmiarze plus size. 

Fatfobia nie ma zwykle nic wspólnego z lękiem. Jest to zjawisko przejawiające się tymi samymi zachowaniami co homofobia. Wynika z uprzedzeń, niechęci i nietolerancji w stosunku do osób z nadwagą. W społeczeństwie utarło się przyzwolenie do rażąco dehumanizującego oceniania osób w rozmiarze plus size. Według badań przeprowadzonych na Uniwersytecie w Liverpoolu osoby z otyłością uznawane są za mniej rozwinięte, a znaczna część badanych była również w stanie wspierać politykę zdrowotną dyskryminującą ludzi ze względu na ich wagę. Problem jest zatem dużo poważniejszy, niż mogłoby się wydawać.

Skala problemu

Fatfobia jest zjawiskiem, które rozwija się od lat. Social media zaogniają problem, dzieląc ludzi na tych idealnych, i tych, którzy do tego ideału powinni dążyć. Duża część społeczeństwa wpada w sidła stereotypowego myślenia. Osoby otyłe i z nadwagą nazywa się np. wielorybami czy trzydrzwiowymi szafami. Już samo przywołanie tych dwóch określeń, pozwala dostrzec, jak dehumanizującym językiem posługuje się społeczeństwo w tej kwestii. 

Żartobliwe, ale w istocie drwiące komentarze, to jeden z głównych bodźców normalizujących fatfobię. Problem nie zamyka się tylko w ramach stereotypowych określeń czy wymownych spojrzeń w stosunku do marginalnej części społeczeństwa. Badania CBOS wskazują, że ponad połowa Polek i Polaków mierzy się z nadwagą. Nie chodzi zatem o dyskryminację mniejszości, a o stygmatyzację niewpisującej się w sztucznie wykreowane kanony piękna większości. 

Ciężar stygmatyzacji a ciężar ciała 

Otyłość rzadko jest efektem błędów popełnianych przez osoby mierzące się z tą chorobą. Najczęściej postrzegane są przez fatfobów, jako te prowadzące niezdrowy tryb życia i notorycznie się objadające.

– Są czynniki wyzwalające rozwój [otyłości], na które nie mamy wpływu, jak czynniki genetyczne, które mogą powodować, że część z nas jest bardziej predysponowanych do otyłości, a inni są przed nią chronieni – mówi prof. Paweł Bogdański, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości. 

Rażąca dehumanizacja osób z nadwagą wpływa bezpośrednio na ich psychikę, ale ma przełożenie również na ich zdrowie fizyczne. Staje się przyczyną zwiększonego poziomu stresu i poczucia braku akceptacji w społeczeństwie. Osoby doświadczające nietolerancyjnych względem siebie zachowań częściej chorują na depresję. 

Sinusoida nastrojów i przewlekły niepokój często wiążą się ze zmianami zachowań żywieniowych. Osoby te tracą zdrową relację z jedzeniem, wpadając w zaburzenia odżywiania tj. kompulsywne objadanie się, bulimia. Piętno, jakim są naznaczane, jest więc udowodnioną naukową barierą, która utrudnia proces walki z chorobą. 

Nie przywiązujmy wagi do wagi

Niezaprzeczalnie bagatelizacja otyłości niesie szereg negatywnych skutków zdrowotnych. Otyłość jest chorobą, którą trzeba leczyć. Ocena kroków związanych z jej zwalczaniem powinna należeć jednak do dietetyków i psychodietyków. Społeczeństwo zapomniało, że sylwetki bez rozstępów, grama tłuszczu i cellulitu praktycznie nie istnieją. Ci, którzy nie potrafią tolerować nadwagi innych, tak naprawdę sami stali się ofiarami stereotypów i social mediów, deformujących sposób postrzegania ciał. 

Stygmatyzacja otyłości nie ma nic wspólnego z troską, a piętnowanie osób w rozmiarze pluz size, nie przyczynia się motywująco do utraty wagi. Należy zdawać sobie z tego sprawę zawsze, gdy przyjdzie nam do głowy oceniać drugiego człowieka.

Dodaj komentarz