W zielonej czapce

Człowiek bez koszulki polewą się wodą z zielonej czapki

Urodzony w Malezji, pochodzący z Szanghaju i Tajwanu producent Tzusing wydaje się postacią enigmatyczną – choćby dlatego, że nigdzie nie odnalazłam, jak naprawdę się nazywa czy ile dokładnie ma lat. Wiadomo, że od około dwudziestu lat jest DJ-em, obecnie rezyduje w Szanghaju lub Tajpeju, a z końcem marca, po sześciu latach od debiutanckiego albumu, wydał kolejny – „Green Hat”.

Pierwsze kroki za konsolą stawiał w 2002 roku w Chicago, dokąd przeprowadził się po ukończeniu szkoły w San Diego. Wtedy zdecydował, że chce związać swoją przyszłość z muzyką, co jednak nie spodobało się jego rodzicom. Dlatego wrócił ze Stanów do Szanghaju, gdzie założył własny biznes z częściami do rowerów. Biznes ma się dobrze, ale w wieku 30 lat Tzusing postanawia zrobić coś dla siebie – i wraca do tworzenia muzyki. Udaje mu się zdobyć zlecenie w klubie Shelter, jego set wzbudza zainteresowanie właściciela (o ironio – bywalcy klubu raczej opuszczają wtedy parkiet) i takim sposobem staje się stałym rezydentem. W 2011 roku rozpoczyna cykl „Stockholm Syndrome”, który gości w kalendarzu Shelter aż do końca 2016 roku i jego zamknięcia. Kilka znajomości klubowych później i kawałek „Teeth”, który udaje się wydać Tzusingowi na EP-ce „Dark Acid III” trafia do Rona Morelli – właściciela Long Island Electrical Systems (L.I.E.S.), jednej z kluczowych wytwórni muzyki techno i house tej dekady. Morelli podpisuje z muzykiem kontrakt, którego owocem jest trylogia EP-ek „A Name Out of Place” z lat 2014-2016 oraz debiutancki album – 東方不敗 („Dongfang Bubai”). Znakiem rozpoznawczym Tzusinga błyskawicznie stało się łączenie techno, EBM i muzyki industrialnej z tradycyjnymi brzmieniami Azji i Bliskiego Wschodu. Natomiast najnowszy album „Green Hat”, już nie spod szyldu L.I.E.S., a wytwórni PAN, zdaje się trochę odbiegać od charakterystycznego dla muzyka brzmienia.

Lżej, ale mroczniej

Nowego wydania słuchałam dzień po premierze i nie ukrywam, że moją pierwszą reakcją było rozczarowanie. Pomyślałam, że czegoś w tym albumie brakuje, ale wraz z kolejnymi odsłuchaniami utworów ta myśl bledła. W poprzednich wydaniach Tzusinga żaden utwór nie był na tyle słabszy od innych, aby go pomijać. Spośród dwunastu kawałków na „Green Hat” ginie chociażby „Muscular Theology” czy „戴綠帽 (Wear Green Hat)”. Największą różnicą, jaką zauważyłam pomiędzy dotychczasową twórczością muzyka a nowym albumem, jest trochę lżejsze brzmienie. Trylogia „A Name Out of Place” i album „Dongfang Bubai” były silnie katartyczne, cięższe, czego spodziewałam się również po „Green Hat” – stąd moje początkowe rozczarowanie. Niemniej, „Green Hat” nie jest złym albumem. Mroczne klimaty towarzyszą Tzusingowi od samego początku, ale w „Residual Stress”, „Balkanize” czy „偶像包袱 (Idol Baggage)” buduje już takie napięcie jak w horrorach Hitchcocka. Wielokrotnie przeplata elektroniczne brzmienia z krzykami, dźwiękami ludzkich głosów, często zniekształconych cyfrowo. Nie odchodzi też od industrialnego brzmienia, które najbardziej słychać w „孝忍狠 (Filial Endure Ruthless)„, natomiast „Exascale” chyba najbardziej zbliża się do samego techno z dodatkiem brzmień azjatyckich. Wpływy chińskich korzeni Tzusinga słychać także w „偶像包袱 (Idol Baggage)”, choć na tym albumie są one trudniejsze do wychwycenia niż w przypadku wydań poprzednich. „Green Hat” podsumowuje gorączkowe „Residual Stress”. Najnowsze wydanie DJ-a z Szanghaju/Tajwanu to nadal mieszanka techno, EBM, brzmień industrialnych i azjatyckich, wzbogacona o mocną perkusję i klimat rodem z horroru, który może, a nawet powinien, wywołać uczucie niepokoju. 

Kto założy tytułową czapkę?

Znaczenie tytułu albumu staje się oczywiste już w pierwszym kawałku „Introduction”. Robotyczny, żeński głos tłumaczy, że „noszenie zielonego kapelusza/czapki to chiński symbol rogacza” (mężczyzny zdradzanego przez kobietę, z którą tworzy stałą parę). Poprzez ten motyw, „Green Hat” ma dokonać rekonstrukcji chińskiej męskości, choć przyznaję, że nie będąc częścią kultury azjatyckiej, trudno jest to szczegółowo przeanalizować. Tytuł utworu „戴綠帽 (Wear Green Hat)” może być aluzją do delikatnej męskości, której, według chińskiego przesądu, zagraża nawet założenie zielonej czapki. Natomiast brzmienie „孝忍狠 (Filial Endure Ruthless)”, „Clout Tunnel” i „Residual Stress” przywodzi na myśl motywy militarystyczne, które niewątpliwie łączone są z męskością – już nie tylko w kulturze azjatyckiej. Tym bardziej, że „Residual Stress” rozpoczyna seria zniekształconych cyfrowo odgłosów wystrzałów z broni. Album nie stara się znaleźć alternatywy ani rozwiązania dla delikatnej męskości czy oczekiwań związanych z płcią, ale może wyrażać gniew i frustrację, które rodzą się na skutek tych tematów. 

Wśród producentów muzyki elektronicznej, Tzusing z pewnością ma się czym wyróżnić. Trylogia EP-ek oraz debiutancki album ugruntowały jego styl i pozycję w branży muzycznej, a „Green Hat”, choć lżejszy od poprzednich wydań, nadal trzyma poziom i zaciekawia na tyle, by obserwować dalsze projekty DJ-a. 

Źródło zdjęcia: https://tzusing.bandcamp.com/album/green-hat

Dodaj komentarz