Twórczość Lina-Manuela Mirandy – od „Hamiltona” do „Tick, Tick… Boom!”

Kiedy spojrzycie na produkcje filmowe i teatralne, przy których powstawaniu pracował Lin-Manuel Miranda, możecie pomyśleć, że to człowiek orkiestra. Jego nazwisko raz przewija się wśród obsady, raz wymienione jest w polu reżysera, kompozytora, a czasem widnieje w każdym z tych miejsc. Jak stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w świecie musicalu?

Pierwszą sztuką Mirandy było „In the Heights”, którego pierwotną wersję napisał jeszcze w 1999 roku. Opowiada ona o młodych ludziach, żyjących w zróżnicowanej kulturowo dzielnicy Nowego Jorku, a głównym bohaterem jest imigrant z Dominikany, rozdarty między pragnieniem powrotu w rodzinne strony a przywiązaniem do lokalnej społeczności. Po wieloletnich przeróbkach musical został wystawiony na Broadwayu w 2008 roku, z Mirandą w roli głównej. O ile „In the Heights” przyniósł twórcy uznanie i sprawił, że przez następne lata uczestniczył on w wielu teatralnych projektach (między innymi pisząc hiszpańskie tłumaczenie dialogów do „West Side Story”), to prawdziwym przełomem okazał się „Hamilton”.

Musical historyczny w rytmie hip-hopu

Musical zainspirowany życiorysem jednego z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, rapowany i w którym niemal we wszystkich rolach obsadzono osoby o innym kolorze skóry niż biały, został po raz pierwszy wystawiony w 2015 roku i szybko trafił na scenę Broadwayu. Sportretowany i zagrany przez Mirandę Hamilton jest człowiekiem utalentowanym, ambitnym i inteligentnym, jednak mającym też sporo na sumieniu, szczególnie w sferze życia osobistego. Pomimo pokazania niejednoznaczności moralnej tej postaci, pewne kontrowersje wzbudził fakt, że historyczny Hamilton miał związki z handlem niewolnikami, o czym akurat w musicalu nie wspomniano.

Za „Hamiltona” Lin-Manuel Miranda w 2016 roku otrzymał nagrodę Pulitzera, a fenomen musicalu udowadnia też fakt, jak często jest on cytowany. Podczas inauguracji Joe Bidena dwukrotnie nawiązała do niego Amanda Gorman, młoda Afroamerykanka, w swoim poemacie „The Hill We Climb”. W wywiadzie wyznała też, że recytację ćwiczyła w rytm jednej z piosenek z musicalu, co pomogło jej poradzić sobie z wadą wymowy.

Nagrany spektakl „Hamiltona”, w wersji z Linem-Manuelem Mirandą w roli głównej, dostępny jest na Disney+, ale wielu z nas, nauczonych doświadczeniem, nieprędko spodziewa się debiutu tej platformy w Polsce. Jak na razie można jedynie posłuchać ścieżki dźwiękowej musicalu na Spotify, choć zważywszy na fakt, że „Hamilton” jest w całości śpiewany lub rapowany, przesłuchanie wszystkich piosenek pozwala, przynajmniej w ograniczonym zakresie, zapoznać się z tym dziełem.

Wkład w animacje Disneya

Obecnie Miranda nie gra już tytułowej roli w swoim „Hamiltonie”, za to wciąż pracuje nad nowymi projektami. Jeszcze w 2016 roku, razem z Opetaia Foa’i, skomponował piosenki do filmu animowanego „Vaiana” (w oryginale „Moana”), w tym był autorem tekstu do najsłynniejszej z nich – „How Far I’ll Go”. Możemy go też usłyszeć w oryginalnej wersji filmu w piosence „We Know The Way”, a także w „You’re Welcome” w wersji z napisów końcowych. Po raz kolejny Miranda pojawia się więc w obrębie jednego dzieła jako aktor, kompozytor i autor tekstów. Do stylistyki animacji Disneya, odrębnej od jego wcześniejszej twórczości musicalowej, Miranda powrócił w 2021 roku, pisząc piosenki do „Nasze magiczne Encanto”.

Opowieść o swoim mistrzu

Pod koniec 2021 roku premierę miał również sygnowany logiem Netflixa debiut reżyserski Mirandy w sferze filmowej. A mowa o „Tick, Tick… Boom!”, które jest przeniesieniem sztuki teatralnej Jonathana Larsona na ekran. Larson znany jest głównie ze względu na musical „Rent”, jednak wcześniej stworzył właśnie „Tick, Tick… Boom!” jako utwór w dużej mierze autobiograficzny, samoświadomy i przedstawiający zmagania twórcy z narzucaną sobie samemu presją stworzenia wielkiego, broadwayowskiego dzieła. Przeniesienie tego właśnie musicalu na ekran, zamiast kolejnej wersji „Rent”, było więc dobrym pretekstem do opowiedzenia historii jego autora. Zadania tego podjął się Lin-Manuel Miranda, który od czasów młodości uważa Larsona za swój autorytet. Co więcej, przed ukończeniem „Hamiltona” Miranda grał w „Tick, Tick… Boom!” na teatralnej scenie – i to w dodatku główną rolę. W najnowszym filmie co prawda nie połączył kilku stanowisk w jednym przedsięwzięciu i pozostał tylko na stołku reżyserskim, a w głównej roli wystąpił Andrew Garfield.

W zeszłym roku pierwszy musical Mirandy „Into the Heights” również doczekał się sfilmowania. Niestety, film nie trafił jeszcze do polskich kin, co wraz ze wciąż przekładaną premierą „Hamiltona” sugeruje, że na dużą część twórczości Lina-Manuela Mirandy przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

Dodaj komentarz