Do upadku jeszcze daleko – recenzja albumu „This Is Why” zespołu Paramore

Sześć lat to nieprzeciętnie długi czas zarówno w muzyce, jak i społecznie. Niemal tak długo czekaliśmy na nowy album zespołu Paramore, który tę lukę przeznaczył na uporządkowanie wielu spraw. Ze wszystkich wydarzeń tego czasu – globalnych i osobistych – zrodził się album, który z perspektywy czasu może okazać się najważniejszym w ich karierze.

Paramore przez lata targany był wieloma turbulencjami. Warto powiedzieć, że najnowsza płyta jest pierwszą w historii formacji, która została nagrana w takim samym składzie, jak poprzednia. This Is Why to nie tylko próba przywrócenia dawnego blasku, ale i wyraźny zwrot w stylistyce zespołu, bo choć personalia pozostały takie same, to różnice względem After Laughter z 2017 roku są duże.

„Floating like a cannonball”

Przede wszystkim nowy album odchodzi od zabiegów, które były epizodycznym, lecz istotnym elementem na After Laughter. Mianowicie, elektroniki oraz gitarowych riffów, które sprawiały wrażenie wyciągniętych z disco lat 80. i taki charakter nadawały całej płycie. This Is Why to czyste rockowe granie oparte w głównej mierze na perkusji i gitarach, czyli podstaw, które charakteryzowały już pierwsze wydawnictwa Paramore. Z tym, że obecnie jest to wersja o wiele bardziej stonowana i kierująca się w obszary grania bardziej  alternatywnego niż krzykliwego, pop-punkowego stylu zabarwionego młodzieńczym buntem pierwszej dekady XX wieku, który zapewnił Paramore sukces na wczesnym etapie kariery.

Brzmienie nowej płyty wydaje się dużo dojrzalsze, co nie oznacza, że mniej przebojowe. Trio z Tennessee cały czas potrafi porwać do tańca lub, co najmniej, radosnego wybijania rytmu nogą w autobusie. Energia więc nie zniknęła, jest za to bardziej podporządkowana przemyślanej kompozycji, która potrafi zaskoczyć swoim zróżnicowaniem. Tak jest chociażby w tytułowym utworze, który prawdziwy pazur pokazuje w refrenie oraz w C’est Comme Ça, gdzie mówione zwrotki kontrastują ze skocznym i dynamicznym refrenem.

„Regression is rarely rewarded”

Sam zespół podkreślał, że dużą inspiracją muzyczną przy powstawaniu tego albumu była twórczość takich artystów, jak Talking Heads czy Bloc Party. W niektórych fragmentach płyty znajdziemy też pewne podobieństwa do klimatu budowanego w stylu Arctic Monkeys (w Thick Skull) lub ostatniego albumu innych rezydentów stanu Tennessee w postaci Kings Of Leon (Big Man, Little Dignity). Osoby szukające bardziej tradycyjnego Paramore odnajdą takie oblicze zespołu w You First – szybkiej i chwytliwej kompozycji najbardziej z całej płyty odwołującej się do dawnych osiągnięć formacji, jednak nieburzącej w żaden sposób stylistyki This Is Why.

Jest to zresztą kolejna zaleta szóstego już albumu zespołu – wydawnictwa bardzo spójnego w swojej wizji. Każdy utwór jest interesujący i żaden nie sprawia wrażenie wciśniętego na siłę, a to właśnie w mojej opinii było bolączką dwóch poprzednich albumów. Przekłada się to na stosunkowo krótki czas albumu (ok. 36 minut) i daje poczucie, że każda piosenka wnosi coś, bez czego This Is Why byłoby uboższe.

„Harsh reality to discover”

W warstwie lirycznej również zaobserwujemy spory rozwój. Już After Laughter potrafiło przekazać dużo refleksji i smutku przy całkiem radosnej oprawie muzycznej. Tutaj przy bardziej surowym akompaniamencie mamy do czynienia zarówno z licznymi odniesieniami do aktualnych globalnych problemów, jak i do personalnych perturbacji członków zespołu, podanymi w sposób mniej bezpośredni, lecz dalej zmuszający do zastanowienia. Bezsilność w obliczu kryzysów jest głównym motywem The News, a kolejny na trackliście Running Out Of Time to skupiona na drobniejszych sprawach historia o rozmijaniu się dobrych chęci z rzeczywistością. Do tego podaną w całkiem żartobliwym tonie.

Wątki poruszane przez cały czas trwania albumu nie są jednowymiarowe i co najważniejsze – nie poruszają się wokół tylko jednego motywu. Tak samo, jak w warstwie muzycznej, jak i tekstowo każdy z utworów wnosi coś nowego, starając się unikać powtarzania tego samego tylko w innej postaci. Każdy znajdzie tu coś, co będzie mógł zachować na dłużej w pamięci.

„I’m livin’ in a horror film”

Nietrudno zauważyć chemii pomiędzy całym składem. Jest to z pewnością duża zasługa wyjątkowo trwałego składu na tle wydarzeń poprzednich lat. Każdy dodaje coś wartościowego – Hayley Williams jak zwykle nie zawodzi wokalnie i prezentuje szerokie spektrum swoich umiejętności, Taylor York buduje przemyślane riffy i sekwencje gitarowe, a Zac Ferro dba o odpowiednim rytm swoją wybijającą się na pierwszy plan w kilku segmentach perkusją. Sami członkowie przyznali, że proces kreatywny nad albumem rozłożył się niemal po równo. Praca zespołowa na najwyższym poziomie.

Taylor York w wywiadzie dla NME stwierdził, że jest to „najbardziej przerażająca rzecz, jaką dotychczas nagrali”. Miał na myśli głównie strach przed presją, jaką zespół odczuwał, rozpoczynając prace nad płytą. Wy z pewnością jednak nie musicie obawiać się o jakość nowego albumu Paramore. Zespół dostarczył mieszankę pełną energii, ale jednocześnie skupienia i refleksji, która razem tworzy jeden z najciekawszych albumów w jego karierze. Czy za kilka lat będziemy o nim mówić jako o magnum opus Paramore? Szanse na to są całkiem spore. Już teraz natomiast możemy stwierdzić, że jest to wielki powrót zespołu, który wydawał się chylić ku upadkowi. 

Ocena: 9/10

Cytaty w śródtytułach pochodzą z albumu This Is Why.

Źródło zdjęcia: Paramore Facebook

Dodaj komentarz