„Diuna” – miejsce, gdzie wiele się zaczęło

Pustynny krajobraz ciągnie się za horyzont i jeszcze dalej. Osamotnione skały stoją na oceanie wydm, którego paski przemierzają olbrzymie czerwie. Plemiona Fremenów próbują oprzeć się Imperialnej okupacji, która uciska ich świat z jednego powodu: Przyprawy. Najcenniejszego surowca w całej galaktyce. Witamy na Arrakis. Witamy na Diunie.

Diuna Franka Herberta została opublikowana w 1965 roku. Pierwsza adaptacja filmowa pokazała się na srebrnym ekranie w 1984 roku. Teraz, po prawie czterech dekadach od ostatniej adaptacji i ponad pięciu od publikacji pierwszej książki: Diuna, ponownie zagościła na srebrnym ekranie. Denis Villenuve, reżyser takich filmów jak: Blade Runner i Nowy Początek, podjął się wyzwania adaptacji jednego z klasyków literatury science fiction. Ponadto, oprócz samej adaptacji dzieła Herberta, miał przed sobą obraz Diuny z 1984 roku, który został zapamiętany jako bardzo niekompetentny i słaby film.

Głębia dzieła Herberta

Nie można jednak dziwić się porażce Davida Lyncha w 1984 roku. Uniwersum Diuny jest bardzo głębokie i skomplikowane. Herbert stworzył opowieść science fiction bez kosmitów, robotów czy super zaawansowanych komputerów. Łącząc elementy feudalnego średniowiecza, zaawansowanego technologicznie społeczeństwa oraz wpływów religijnych, stworzył niesamowitą hybrydę wszystkich idei i niesamowicie wciągający świat. Od antycznego dżihadu przeciw myślącym maszynom, który sprawił, że ludzkość nie używa już komputerów, a jedynie niektóre osoby przechodzą proces przemiany w żywe komputery. Poprzez mutację i wymuszoną ewolucję naszej rasy. Spory i intrygi wielkich szlacheckich rodów. Opowieści o mesjaszach z tajemniczymi mocami – Diuna jako dzieło literackie była inspiracją dla wielu innych opowieści. 

Od piasków Tatooine po Boga Imperatora

Dzieło Herberta zainspirowało przyszłych twórców, jednak wiedza ile temu dziełu i autorowi zawdzięczamy, nie jest powszechnie znana. Gwiezdne Wojny Lucasa nie powstałyby bez Diuny. Sam George Lucas przyznał, że dzieło Herberta było dla niego wielką inspiracją. Tatooine jest mimo wszystko bardzo widocznie inspirowane krajobrazem Arrakis. Odniesienia do Diuny pojawiają się również w takich dziełach jak: Star Trek, Kroniki Riddicka czy nawet Nausicaä of the Valley of the Wind stworzone przez Hayao Miyazaki. Podobnie bez Diuny nie powstałoby uniwersum Warhammera 40k, które czerpie garściami z późniejszych części serii. A jest czym się inspirować!

Krokami Paula Atrydy

Książka opowiada o tym jak członkowie rodu Atrydów, po tym jak ród Harkonnenów stracił władzę nad Diuną przez dekret samego Cesarza, zostali wybrani jako nowi gubernatorzy planety. Leto I, jako głowa rodu, przyjmuje nową pozycję od Cesarza i rusza na Arrakis. Wraz z nim leci jego syn Paul, przyszła głowa rodu. Kiedy przybywa na planetę, szybko okazuje się, że Paul jest postrzegany przez wielu miejscowych Fremenów jako mesjasz. To jest częścią intryg i planów zakonu wiedźm, znanych jako Bene Gesserit. Niestety, zaszczyt strzeżenia Diuny i produkcji przyprawy okazał się pułapką i wkrótce zarówno ród Harkonnenów, jak i sam Cesarz, doprowadzają do niemalże całkowitego zniszczenia rodu Atrydów. Młody Paul, obudziwszy wiele tajemniczych mocy i wykorzystując przepowiednie o mesjaszu, rusza, by zemścić się na tych, którzy zdewastowali jego dziedzictwo, zmieniając losy całej ludzkości.

Skala wyzwania

We wskazanym kontekście łatwo zauważyć, jak wielkie wyzwanie stało przed Denisem Villenuve. Nie chodziło tutaj o zwykłą adaptację wspaniałego dzieła. Chodziło również o stanięcie ponad porażką, jaką była adaptacja z 1984 roku oraz zaprezentowanie opowieści w taki sposób, by fani historii, które bez Diuny by nie powstały, również ją polubili. Wypada więc zadać pytanie: Czy reżyser zdołał osiągnąć przynajmniej w jednej z tych kategorii sukces?

Poprzez muzykę i obraz

Wątpię, by był na świecie krytyk, czy recenzent, który mógłby stwierdzić, że Diuna 2021 nie jest audiowizualnym arcydziełem. Film pod tym względem zapiera dech w piersiach. Od modeli statków kosmicznych, poprzez ubiór i wygląd budynków jest po prostu pięknie i bardzo dobrze łączy się ze światem Diuny. Sama muzyka natomiast jest zwyczajnie niesamowita. Hans Zimmer ponownie przerósł samego siebie.

Za maskami postaci

Aktorom, którzy wcielili się w bohaterów opowieści, również nie mogę nic zarzucić. Stellan Skarsgård znany z Piratów z Karaibów oraz serialu Czarnobyl świetnie wciela się w postać tytanicznego barona Vladymira Harkonnen’a. Oscar Isaac, którego wszyscy pamiętają z najnowszej trylogii Gwiezdnych Wojen, wyśmienicie wcielił się w rolę tragicznej postaci Leta I i ojca Paula, którego gra Timothée Chalamet. Wcielenie się w młodego mesjasza ze szlacheckiego domu musiało być dla niego ciekawym doświadczeniem.

Kroki na piasku

Diuna 2021 ma jednak jedną tragiczną słabość, która w pewnym stopniu osłabia całe doświadczenie. Mimo że film jest wierny książce oraz pozwala zarówno bohaterom, jak i widzom na ciche momenty, chwile podziwiania widoków i powolne rozwijanie akcji to… jest to część pierwsza. Tak. Niestety film kończy się tak właściwie w połowie opowieści. Nie ma satysfakcjonującego finału. Możemy mieć jedynie nadzieję, że dostaniemy go w drugiej części, jaka ma się pojawić w 2023 roku.

Porównanie do 1984

Trudno nie porównać nowego filmu z tym z 1984 roku. I kiedy produkcja z 2021 roku, pod każdym technicznym i fabularnym względem przewyższa swojego poprzednika, jest między nimi jedna poważna różnica. Cecha, której moim zdaniem nowej Diunie brakuje. Mianowicie: nowa adaptacja jest… czysta i gładka. Co mam przez to na myśli? Herbert przedstawił ludzkość, która przeszła miliony lat ewolucji i mutacji sprawionej przyprawą. Nie potrzebował kosmitów, ponieważ wiele odmian ludzi, wyglądało jak kosmici. Nawigatorzy, którzy przypominali bardziej ślimaki, niż ludzi. Ludzie-komputery, którzy przez transformację mieli chorą skórę, na której wyrastały wrzody. Brakuje tego w nowej adaptacji. Wszystkie twarze są gładkie, wszystkie ubiory pięknie ułożone. Osobiście uważam, że nowa wersja traci wiele z klimatu dzieła Herberta przez tę decyzję.

Czy warto?

Jeśli ktoś by mnie zapytał: Czy warto pójść na nową Diunę? Bez chwili zastanowienia odpowiedziałbym: Tak. Film nie jest idealny i przez usunięcie niektórych elementów, wydaje mi się trochę zbyt sterylny. Jednakże jest to nadal jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem przez cały rok. Z pewnością jeden z najlepszych filmów science-fiction, jaki widziałem od bardzo dawna. Niestety nie jest to cała opowieść. Jest to zaledwie pierwsza część, pierwszej książki, a jest ich trochę więcej. Mogę mieć tylko nadzieję, że część druga Diuny, jak i następne adaptacje powieści Herberta, będą równie dobre jak pierwsza.

Dodaj komentarz