Czy to już koniec monarchii?

Serial „The Crown” opowiadający o brytyjskiej rodzinie królewskiej dobiegł końca. Ostatnie sześć odcinków finałowego sezonu telewizyjnego dramatu ukazało się w połowie grudnia na platformie Netflix. Przez siedem lat i sześć sezonów obserwowaliśmy okres panowania Elżbiety II oraz byliśmy świadkami jej politycznych losów i osobistych błędów. Сzas podsumować tę ogromną sagę.

Historyczny serial „The Crown” stał się prawdziwym hitem już od pierwszego sezonu i pomógł platformie Netflix udowodnić wszystkim, że może konkurować z hitowymi serialami amerykańskiej telewizji i odbierać różnorodne prestiżowe nagrody. Co dwa sezony serialu zmieniają się  odtwórcy głównych ról, bo obejmuje on wiele dekad ubiegłego wieku.

Początek wielkiego

Pierwsze dwa sezony serialu poświęcone są historii życia bardzo młodej królowej Elżbiety II, granej przez Claire Elizabeth Foy. Osobisty dramat królowej Elżbiety, księcia Filipa i członków rodziny królewskiej został umiejętnie połączony z kluczowymi wydarzeniami historycznymi w Wielkiej Brytanii i na całym świecie. Dowiadujemy się szczegółowo, z jakimi trudnościami borykała się królowa w pierwszych latach swojego panowania. A nie było ich mało, weźmy pod uwagę chociażby częste skandaliczne artykuły w brytyjskich mediach na temat zdrad Filipa, które bardzo odbiły się na reputacji rodziny królewskiej.

Bardzo interesującą postacią tych dwóch sezonów jest Winston Churchill – jeden z najsłynniejszych premierów Wielkiej Brytanii. Serial wzruszająco ukazał relację królowej z premierem, była ona pełna szacunku i zaufania. Z niektórych odcinków poznajemy historię ostatnich lat panowania Winstona Churchilla i tego, jak trudno było mu przejść na emeryturę. Dwa pierwsze sezony doskonale oddały wydarzenia tamtych czasów i były w stanie przyciągnąć wielu widzów, którzy nadal z wielką przyjemnością oglądali historię rodziny królewskiej.

Sąd dla monarchii

Trzeci i czwarty sezon przedstawiają już starszą królową Elżbietę, w tych odcinkach jej rolę grała Olivia Colman. Rodzina królewska po raz kolejny przeżywa trudne chwile. Śmierć księcia Windsoru i skandaliczne nagłówki na temat ośmioletniego romansu księżniczki Margaret, który doprowadził do rozwodu z Antonym Armstrongiem-Jonesem, zakłóciły spokój monarchii brytyjskiej. Życie społeczne i polityczne Wielkiej Brytanii w tym czasie również nie było stabilne i spokojne. W murach Pałacu Buckingham zdemaskowano sowieckiego szpiega Anthony’ego Blunta, który przez piętnaście lat przekazywał Kremlowi wszystkie tajne informacje. Światem wstrząsnęła także tragedia w Aberfan, w wyniku której zginęła ogromna liczba dzieci. Nie pozostawiła Brytyjczyków obojętnymi również śmierć Winstona Churchilla.

W czwartym sezonie stało się to, na co czekało wielu widzów – na ekranie pojawiła się księżna Diana. Fani serialu mogli zobaczyć huczny ślub księcia Charlesa i Diany Spencer oraz ich późniejszą podróż do Australii i Nowej Zelandii. Te dwa sezony uważa się za punkt zwrotny, kiedy uwaga stopniowo zaczyna przesuwać się na księcia Charlesa i księżnę Dianę, których losy zostaną ukazane szerzej w kolejnych sezonach.

Koniec epoki elżbietańskiej

W piątym sezonie wydarzenia rozgrywają się w latach 90. XX wieku. Tutaj Elżbieta schodzi na drugi plan a w centrum znajduje się nieszczęśliwe małżeństwo Charlesa i Diany, które zmierza do rozwodu, mimo że Charles jako następca tronu i powinien być doskonały we wszystkim. Przekonanie, że monarchia jest niezwykle oddalona od ludu, głośno i często wybrzmiewa w ciągu ostatnich dwóch sezonów.

Szósty sezon obejmuje lata 1997–2005, w tym związek księżnej Diany z Dodim Al-Fayedem i jej śmierć. „The Crown” nie pokazał śmierci królowej Elżbiety w 2022 roku, bo same wydarzenia kończą się wcześniej, na ślubie Charlesa i Camilli, ale nazwa ostatniego odcinka („Sleep, Dearie, Sleep”) to tytuł piosenki zagranej na pogrzebie królowej. Część samej serii pod wieloma względami nawiązuje do przyszłych zdarzeń, które nigdy nie zostaną pokazane na ekranie.

W porównaniu do poprzednich sezonów dwa ostatnie zostały bardzo słabo ocenione przez krytyków filmowych. Większość negatywnych sądów wynikała z dużej liczby nieścisłości faktograficznych, mimo że Netflix wcześniej stwierdził, że produkcja jest „dramatem opartym na wydarzeniach historycznych”. Były brytyjski premier John Major również wyraził swoją opinię na temat prawdy historycznej, nazywając serial „małym wózkiem złośliwych bzdur”.

Spore niezadowolenie wywołał także stereotypowy i seksistowski wizerunek księżnej Diany. Zamiast pokazywać jej osiągnięcia, za które pokochały ją miliony ludzi na całym świecie, pisarze bezlitośnie wykorzystują jej cierpienie, pokazując jedynie, jak siedzi ona sama w domu i… cierpi. Obraz Diany z „The Crown” to ukazanie drobnej, egocentrycznej kobiety, żyjącej cierpieniem (własnym i cudzym). Na pewno nie jest to ta sama Diana, która walczyła o prawa dzieci oraz pacjentów zakażonych wirusem HIV i chorujących na AIDS, a także współpracowała z Czerwonym Krzyżem. Księżna zrobiła wiele, aby uczynić świat lepszym dla wszystkich, a serial przedstawia jej największe „osiągnięcie” – wyjście w tej samej minisukience zemsty. Chociaż to istota historii Diany. Ona nie mogła być wolna w społeczeństwie patriarchalnym.

Podsumowując wszystkie sześć sezonów, możemy stwierdzić, że serial doskonale pokazuje całość zalet i wad monarchii. Twórcy „The Crown” pozwalają zabrać głos krytykom rodziny królewskiej, takim jak Thatcher czy Diana, ale ostatnie słowo należy do Elżbiety II. Produkcja zwraca uwagę, że można nie zgadzać się z pewnymi kwestiami dotyczącymi monarchii i roli królowej, ale nie chodzi tu tylko o tradycję czy rytuał – monarchia to coś więcej, coś, co ma duże znaczenie dla ludzkości.

Źródło zdjęcia: Oficjalne materiały promocyjne

Dodaj komentarz