Całusy od Slowdive

Slowdive powracają ponownie – tym razem trochę szybciej niż po 22 latach. Jest świeżo, minimalistycznie, warstwowo.

8-utworowy album „everything is alive” zadebiutował 1 września i od tego czasu nieustannie zbiera pozytywne recenzje. Trudno się dziwić – to, jak do tej pory, najbardziej wyrazisty i różnorodny dźwiękowo album zespołu z Reading. Utrzymany nadal w klimacie shoegaze’owym z nutami dream popu, zaskakuje dźwiękami indie popowymi, chociażby w „alife”, które brzmi jak blend Slowdive i Still Corners. Ukłon dla brytyjskiej grupy należy się przede wszystkim za kompozycję „everything is alive”. „Shanty” i „slab” idealnie spinają album. „Shanty” w intro serwuje brzmienia przywodzące na myśl grę wideo i stopniowo buduje napięcie, by w końcu przejść do eterycznych wokali Rachel Goswell i Neila Halstead’a. Utwory bardziej melancholijne („andalucia plays”, „prayer remembered”) przeplatają się z nieco żywszymi, bardziej popowymi „alife”, „kisses” czy magicznym „chained to a cloud”. „The slab” to już wisienka na torcie, z intensywnym intro i niesamowitymi brzmieniami gitarowymi, która dynamicznie zamyka album, zostawiając nas z uczuciem niedosytu. 

Sztuka nawarstwiania

Dźwięk na „everything is alive” wydaje się czystszy, głębszy, bardziej intencjonalny w porównaniu do „Slowdive” z 2017 roku. Na początku kariery grupa założona przez nastolatków stawiła czoła fali wyjątkowej krytyki (z perspektywy czasu – zupełnie nieuzasadnionej), zawiesiła działalność, by następnie powrócić do łask jako jedna z legend shoegaze’u. W brzmieniach „Everything is alive” słychać pewność i zdecydowanie. Kompozycja każdej z piosenek jest odrębna i dopracowana, a warstwy dźwiękowe mieszają się ze sobą tak naturalnie i bez wysiłku, że nie pozostaje nic innego, jak zatracić się w tej brzmieniowej miksturze. Wsłuchując się w poszczególne utwory, można uznać, że wyróżniają się szczególnie „shanty”, „alife” i „chained to a cloud”. Slowdive stopniowo inkorporuje poszczególne dźwięki, zaczynając przykładowo od syntezatorów, włączając perkusję, a następnie dopełniając całość w delikatne wokale. Stopniowanie występuje w różnych konfiguracjach, jednak zawsze tworzy efekt przemyślanego od początku do końca i dopracowanego produkcyjnie utworu. Tak, jak w „alife” słyszę brzmienia Still Corners, tak „andalucia plays” automatycznie kojarzy mi się z Cigarettes After Sex, a „kisses” wydaje się połączeniem obu zespołów z shoegaze’owym twistem. Slowdive na „everything is alive” wiedzą czego chcą. Wykorzystują swoje mocne strony, to oczywiste, ale nie stronią przy tym od nowości. 

Diabeł tkwi w szczegółach

„Everything is alive” przy pobieżnym odsłuchu może brzmieć minimalistycznie czy nawet oszczędnie. Nie jest nowością, że w przypadku twórczości Slowdive trzeba dobrze wgryźć się w album, by docenić wszystkie dźwiękowe niuanse. Przyznam szczerze, że nie mogłam się do końca przebić przez shoegaze’owe warstwy poprzednich wydań brytyjskiego zespołu, żadne z nich nie zapadało mi w pamięć tak, jak robi to „everything is alive”. Szczególnie charakterystyczne i nowe są coraz częstsze i bardziej wyraziste brzmienia gitarowe w utworach, co dało się w pewnym stopniu usłyszeć już przy „Slowdive” z 2017 roku. Jednak w tym roku zespół zaskoczył jeszcze pozytywniej, czego najbardziej dobitnym dowodem jest „the slab”. Można powiedzieć, że minimalizm na „everything is alive” i jest, i go nie ma. Slowdive zachowuje swój styl, ale jednocześnie modyfikuje pewne detale, które dają niespodziewany efekt. Aż szkoda, że grupa zamknęła album w ośmiu utworach – chętnie posłuchałabym ich dłużej, w tej nieco nowszej wersji. 

Na „everything is alive” Slowdive dają się usłyszeć od jak najlepszej strony.  Myślę, że album   przypadnie do gustu zarówno fanom ich wcześniejszych wydań, jak i tym, których zespół jeszcze nie zdążył wciągnąć do swojego shoegaze’owego świata. A jeśli po przesłuchaniu macie niedosyt – dobra wiadomość – Slowdive zagrają 27 stycznia na scenie warszawskiej Progresji. 

Źródło zdjęcia: https://slowdive.bandcamp.com/album/everything-is-alive

Dodaj komentarz