Niewykluczone, że będzie to nawet trudniejszy powrót, niż wszystkie dotychczasowe powroty na zajęcia po wakacjach.
To nie jest zresztą wymysł autora. Taką opinię wyraziła podczas niedawnego spotkania z dziennikarzami rektor naszego uniwersytetu, prof. dr hab. Bogumiła Kaniewska. Chodzi oczywiście o obawy związane z pandemią koronawirusa. Ale nie tylko.
– Jest grupa osób, które uważają, że wracamy na uczelnię za wcześnie – powiedziała podczas wspomnianej konferencji rektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Bogumiła Kaniewska skupiła się na kwestiach zdrowotnych, zapewniając jednocześnie, że dostęp do szczepień znacznie obniżył zagrożenie epidemiczne związane z powrotem zajęć stacjonarnych. W teorii mamy w nowym semestrze na UAM tryb hybrydowy. Zajęć praktycznych, ćwiczeń, konwersatoriów czy laboratoriów jest jednak tak dużo, że spokojnie możemy mówić o powrocie do nauki stacjonarnej. Bo z perspektywy studenta, który znów musi zorganizować sobie lokal, bilet lub samochód do transportu na zajęcia, dni ze zdalnymi wykładami nie mają już takiego znaczenia.
I to właśnie jest drugi, jeśli nie pierwszy i w zasadzie najważniejszy, powód niechęci studentów do zajęć w budynkach uczelni. Rozmawiałem ostatnio na ten temat z przedstawicielką NZS-u na uniwerku ekonomicznym. Co nie podoba się tamtejszym studentom w nauce stacjonarnej? Brak elastyczności, która pozwalała na podjęcie pracy, także na studiach dziennych, często chwilę po zakończeniu wykładu, a niekiedy nawet w trakcie. Ten problem dostrzegam też u swoich rówieśników, bo przecież sam wciąż studiuję. Tyczy się to zresztą poświęcenia nie tylko pracy zawodowej, ale też wygody, dłuższego snu czy chociażby możliwości ugotowania sobie lepszego obiadu między wykładami. Dla studentów studiów zaocznych to z kolei kłopot z zapewnieniem sobie noclegu na przynajmniej ten jeden weekend w miesiącu.
Zapewne w innych okolicznościach nie pisałbym o tych problemach wcale. Studia rozpoczynałem dobre cztery lata temu i wówczas ten artykuł plasowałby się na półce podpisanej jako fantastyka. Pewnie nie pisałbym dziś o tych problemach, gdybyśmy przez ostatni rok nie przyzwyczaili się do nauki zdalnej. A chyba jednak przywykliśmy, i to bardzo. To też ciekawe, jak bardzo to przyzwyczajenie wpłynie na inne elementy życia studenckiego. Czy uczelniane imprezy, jeśli w ogóle się odbędą, znowu przyciągną tłumy chętnych? Czy studenci rzucą się do barów, tak samo jak zrobiło to chyba pół Polski, kiedy po wielu miesiącach zakończył się lokcdown lokali gastronomicznych? Trudno to teraz przewidzieć. Na pewno część przyzwyczajeń pozostanie z nami na dłużej. Rektor Politechniki Poznańskiej już jakiś czas temu zapowiadał, że nawet co piąte zajęcia na polibudzie mogą w przyszłości nadal odbywać się online.
To nie jest łatwy powrót na uczelnię jeszcze z jednego powodu. Cały czas towarzyszy nam niepewność związana ze wzrostem liczby zakażeń i czwartą falą. Zamknięcie uczelni i przejście w tryb nauki zdalnej w perspektywie kilku lub kilkunastu tygodni jest bardzo prawdopodobne. Prof. dr hab. Bogumiła Kaniewska zapewniła przed inauguracją roku, że uczelnia jest na taką okoliczność przygotowana. Pytanie brzmi – na co bardziej przygotowani są studenci?