Wielka gra i porażka w finale Świątek

10-2, tak od ostatniego turnieju WTA 500 w Ostrawie wygląda bilans najlepszej polskiej tenisistki, liderki światowego rankingu Igi Świątek w finałach turniejów tenisowych. Polka uległa po ponad trzygodzinnym widowisku reprezentantce gospodarzy Barborze Krejcikovej 7-5, 6-7, 3-6.

Turniej w Ostrawie był wielkim świętem dla polskiego tenisa. Wypełniona na każdym meczu Świątek hala Ostravar Arena szalała z każdym wybitnym punktem. Tych nie brakowało na przestrzeni czterech potyczek raszynianki z zawodniczkami światowej czołówki. Dobra gra dała Idze finał, w którym lepsza okazała się rywalka. Iga wciąż czeka na sześćdziesiąte zwycięstwo w tym roku i ciągle widzi nowe cele. Przed nią jeszcze turnieje w San Diego i kończący sezon turnieju mistrzyń.

Przerwa w grze była długa

Przed turniejem forma Polki była jedną wielką niewiadomą. Nie zagrała spotkania tenisowego od finału US Open, jednak miesiąc bez gry na punkty nie wybił z rytmu dominatorki światowych kortów. Wolna nawierzchnia na kortach w Ostrawie zmobilizowała dwudziestojednolatkę do precyzyjnej gry opartej na doskonałej pracy nóg. Strategia z ostatnich miesięcy gry na szybkich kortach trawiastych i amerykańskim hardzie została zmieniona. Reszta jednak nie uległa zmianie. Wciąż to Iga Świątek była wielką faworytką do zdobycia tytułu, a każda jej rywalka miała zagrać „tenisowe Himalaje”, aby zagrozić zwyciężczyni trzech wielkich szlemów. 

Wyboista droga do finału

Rozstawiona z numerem pierwszym w turnieju Świątek miała wolną pierwszą rundę, a turniej rozpoczęła od meczu 1/8 z Australijką Alją Tomljanović. Urodzona w Zagrzebiu tenisistka wydawała się niezwykle groźna. Agresywna gra zakończyła przecież karierę Sereny Williams. W tumulcie braw Świątek wyszła na kort w środę i od razu oczarowała polskich fanów, którzy we wprost niezliczonej liczbie odwiedzili Czechy tylko dla niej. 4-1 i odważna gra zapowiadały szybkie zakończenie pojedynku. Tak też się stało, choć przyczyną takiego stanu rzeczy okazał się zły stan zdrowia rywalki. Przy stanie 7-5, 2-2 Australijka poddała mecz z powodu bólu kolana. W ćwierćfinale Iga zmierzyła się ze swoją rówieśniczką Caty McNally. Amerykanka jeszcze jako juniorka grywała z Polką w debla. Pokonała ją też w meczu o finał Roland Garros w turnieju dziewcząt. W Ostrawie więc Świątek dostała szansę rewanżu, którą wykorzystała. Dobra dyspozycja McNally zawsze kończyła się przy stanie 5-4. To wtedy Iga dwukrotnie przełamywała przeciwniczkę i to dzięki temu awansowała do najlepszej czwórki zawodów. Dużo zaoszczędzonych sił Iga Świątek straciła w meczu półfinałowym. Spotkanie z Jekatieriną Aleksandrową trwało blisko trzy godziny i zakończyło się w trzech setach. Silna, agresywna gra naznaczona małą liczbą błędów dała kibicom istny spektakl. 7-6, 2-6, 6-4 i kolejny, ósmy już finał turnieju WTA w tym roku. Szalona liczba finałów miała przełożyć się na szaloną liczbę tytułów. Jedenasty skalp w karierze był już o krok. 

Morderczy, lecz piękny mecz finałowy

Trzy godziny i szesnaście minut. Tyle czasu na korcie spędziły finalistki turnieju AGEL Open. Barbora Krejcikova i Iga Świątek stworzyły swoimi zagraniami długometrażowy thriller, w którym do końca obie walczyły o 500 punktów do rankingu WTA. Pierwszy set dla Polki, dwa kolejne dla Czeszki. Mecz obfitujący w mordercze wymiany, które siłą przypominały te z męskiego turnieju. Walka toczyła się od pierwszej do ostatniej piłki. W drugim secie Iga była już dwa punkty od wygrania turnieju, ale wtedy po raz kolejny świetnymi serwisami obroniła się Krejcikova. To był jej największy atut – dobrze plasowany serwis stawiał przeciwniczkę Polki już od pierwszego zagrania na uprzywilejowanej pozycji. Iga grała bardzo dobrze, obroniła pięć piłek meczowych. Szósta okazała się tą ostateczną. As Czeszki zakończył piękny boj, w którym wielką rolę odegrali kibice. To dla nich walczyły obie zawodniczki; dla nich też chciały być coraz to lepsze. 

Wielka klasa po meczu

Uścisk dłoni dla obydwu pań był zdecydowanie za małym podziękowaniem za taki mecz. Iga i Barbora wpadły sobie w objęcia i ze łzami w oczach podziękowały sobie za niezwykłe widowisko. Iga płakała nie ze złości, a z wielkiej dumy. Zdała sobie sprawę, że potrafi też przegrywać, potrafi uznać wyższość przeciwniczki. Zrobiła ogromny krok naprzód nie tylko w tenisie, ale też w myśleniu o sporcie, osiągnięciach i wygrywaniu. Na ceremonii zamknięcia turnieju znów pokazała klasę. Nie tylko podziękowała kibicom w języku polskim i pogratulowała trofeum czeskiej tenisistce, ale również wspomniała o Światowym Dniu Zdrowia Psychicznego. Iga przyznała, że cały dochód z turnieju przekaże właśnie na ten cel. Po raz kolejny pokazała, że nie tylko tenis jest dla niej ważny.

Iga musi przełknąć gorycz porażki. Jako mistrzyni nie lubi przegrywać, ale potrafi to robić. Nie traktuje siebie jak maszynę, lecz jak kobietę, która przez swoją wielką pracę przynosi radość  innym. Daje także wielki przykład człowieczeństwa. Pomaga całemu światu zrozumieć problemy innych. Nagłaśnia ważne społecznie sprawy, obalając mit o zamkniętym w swoim świecie sportowcu. Polska może być dumna z takiej mistrzyni. Świat tenisa może cieszyć się czasami, w których króluje Iga Świątek.

Dodaj komentarz