Świątek jest wielka. Jest drugą rakietą świata

Ma dwadzieścia lat, od zaledwie czterech sezonów rywalizuje ramię w ramię z największymi gwiazdami światowych kortów i już zdążyła podbić tenisowy świat.

Rok 2022 rozpoczęła od silnego uderzenia. Półfinał w Australian Open był jednak tylko częścią wspaniałej kampanii, którą od stycznia prowadzi Iga Świątek. Po zwycięstwie w Doha zatriumfowała w Indian Wells. Nagroda jest pokaźna, najpotężniejsza w historii polskiego tenisa.

Turniej na kalifornijskiej pustyni jest jednym z kluczowych widowisk w zawodowym turze. Od lat wygrywają tu tylko najlepsze zawodniczki. W tym roku do szanownego grona mistrzyń dołączyła najlepsza rakieta Polski. W sześciu spotkaniach grała tenis spokojny, mądry i niezwykle cierpliwy. Nawet przegrane pierwsze sety nie wybijały Raszynianki z rytmu i zawsze to ona schodziła z kortu jako zwyciężczyni. W pokonanym polu zostawiła wielkie nazwiska kobiecego cyklu. Pokonanie byłych liderek światowego rankingu Angeliki Kerber oraz Simony Halep utwierdza przekonanie o nieprzypadkowości sukcesu, zakończonego finałowym pojedynkiem z Greczynką Marią Sakkari.

Niedzielne popołudnie w Indian Wells nie było idealnym czasem na ostatni mecz turnieju, a przyświecająca imprezie maksyma tenisowego edenu zakłócona została przez silny wiatr. Z trudnymi warunkami lepiej poradziła sobie młodsza Polka, która po przegraniu pierwszego gema serwisowego, przełamała rywalkę i rozpoczęła marsz w kierunku wygrania pierwszej partii. Zacięta gra zakończyła się przy stanie 5:4 dla Świątek. Po długim, trwającym ponad pięć minut gemie dwudziestolatka przełamała Sakkari i wygrała pierwszą część rywalizacji 6:4. Czując bliskość triumfu, Raszynianka rzuciła się do ataku na Greczynkę, która, chcąc nawiązać kontakt z Polką, zaczęła popełniać dużą liczbę błędów. Prawie każdy backhand Marii trafiał w siatkę, reszta lądowała poza kortem. Siłą spokoju i powtarzalnością Świątek wygrała drugą partię, podnosząc na końcu ręce w geście wielkiego triumfu. W tym roku z resztą nie pierwszego.

Gra jak z nut

Ubiegły sezon zakończyła grą w turnieju mistrzyń. Cała Polska była wtedy pod ogromnym wrażeniem osiągnięć młodej sportsmenki. Świątek ustawiła sobie poprzeczkę zdecydowanie wyżej i jak nigdy przedtem rozpoczęła kolejny tenisowy rok. Styl gry i bilans spotkań wygranych do przegranych (ten od stycznia wynosi 22-3) przypomina historię Sereny Williams. Amerykanka jak nikt inny potrafiła zdominować rywalki i w podobnym stylu rozpoczynać następne dwanaście miesięcy rywalizacji. Półfinał wielkiego szlema w Melbourne tuż po najlepszej czwórce w Adelajdzie był tylko preludium do kolejnych jedenastu zwycięstw w turze. 

Wygrane turnieje w Doha i Indian Wells to nie lada wyczyn, który po raz ostatni miał miejsce przed dziesięciu laty. Koneksja ta wiąże Igę z kolejną boginią tenisowych aren. W 2012 roku te dwa zawody, a zarazem dwa turnieje WTA 1000 wyrywała Wiktoria Azarenka. Królewski tydzień Świątek w Kalifornii ukoronowany został w jeszcze jeden, niezwykle symboliczny sposób. Po raz drugi w erze open Polka została wiceliderką rankingu WTA. Iga Świątek postanowiła podążyć śladami Agnieszki Radwańskiej. 

Zupełnie inne, a jednak takie same

Mimo że czas ich rywalizacji w cyklu nie różni się bardzo, to realia kontrastują ze sobą niczym ich style. Isia i jej lekka, niezwykle inteligentna gra bez silnych uderzeń i potężnego podania. Zręcznością i czuciem piłki nadrabiała zaległości w potędze równej Williams czy Sharapovej. Światek gra inaczej. Posiada silny serwis, a jej forhend budzi niepokój u większości rywalek. Nie gra defensywnie, choć po korcie porusza się niezwykle sprytnie. To niewątpliwe łączy obie wielkie postaci polskiego sportu. Mądrzejsze i zwinniejsze od rywalek osiągnęły w swojej dyscyplinie to samo. Obie w swoim sportowym portfolio mają drugą lokatę rankingu. „Inną” chciała być Iga już na początku kariery, a porównywanie jej do bardziej doświadczonej gwiazdy zawsze onieśmielało Świątek. 

Podobieństwa zakończyły się wraz z triumfem Raszynianki w Roland Garros. W swoim drugim występie na kortach w Paryżu dokonała sztuki dla Radwańskiej przez lata nieosiągalnej. Wygrała turniej wielkiego szlema. Została pierwsza polską mistrzynią jednego z czterech najważniejszych turniejów globu. Dywizją Agnieszki niewątpliwie jednak zawsze była powtarzalność. Przez ponad 10 lat zajmowała miejsce w czołowej dziesiątce rankingu, stając się ikoną białego sportu, nie tylko nad Wisłą. Sprzeczności w życiorysie tych dwóch jednostek jest wiele, ale to, co je łączy to niezaprzeczalna wielkość tenisowych umiejętności i potężna rola w procesie rozwoju dyscypliny na całym świecie. 

Nagród bez liku, pracy jeszcze więcej

Oprócz awansu na drugą pozycję zestawienia najlepszych rakiet świata Iga Świątek objęła prowadzenie w rankingu tegorocznych startów. W drodze do turnieju mistrzyń uzbierała już blisko 3000 punktów i wygląda na to, że jedną nogą jest już w kończących rok rozgrywkach. Szans na poprawę wyniku w kolejnych miesiącach będzie dużo. Kolejne poważne turnieje, w których planuje wystartować Polka to Miami, Stuttgart, Madryt i Rzym. Maj zwieńczyć powinna walką na kortach paryskiego Garrosa. Polscy kibicie mają nadzieję na występ królowej tenisa na własnej ziemi. Mecz w ramach drużynowej rywalizacji Polska-Rumunia w Pucharze Federacji zaplanowano na przedświąteczny, kwietniowy weekend. W Radomiu oczekiwać na Świątek będą pełne trybuny, bo przecież każdy kibic sportu w naszym kraju marzy o ujrzeniu wiceliderki światowego rankingu.

Polski tenis za sprawą Świątek i Hurkacza przeżywa piękne chwile. Sukcesy jednego motywują drugiego. Tych nie brakuje, a młode gwiazdy nie ukrywają większych aspiracji. Co królewskie, należy oddać królewskiej parze tenisa ziemnego i co tydzień, niczym fascynującą telenowelę, pasjonować się rozgrywkami, w których biorą udział.

Źródło zdjęcia: WTA Facebook

Dodaj komentarz