Iga Świątek nie do zatrzymania. Polka wygrywa w Miami

Siedemnaście zwycięskich meczów z rzędu, trzy prestiżowe turnieje wygrane w miesiąc.

Po nagrodach przywiezionych z Doha i Indian Wells przyszedł czas na zawody rozgrywane na Florydzie. Blisko dwa tygodnie rywalizacji znów pokazały moc polskiej mistrzyni, która po kolejnym triumfie obejmie prowadzenie w rankingu WTA.

Niespodziewana decyzja liderki tenisa Ashleigh Barty o przejściu na sportową emeryturę zaszokowała środowisko sportu, a rywalkom zostawiła rankingowy szczyt. Najbliżej niego była Raszynianka, która po walce w Indian Wells awansowała na drugą pozycję. Jedna wygrana wystarczyła, aby przejść do historii, zostać liderką światowego tenisa. Sześć meczów, sześć wymagających rywalek i tyle samo zwycięstw. Świątek nie dawała żadnych szans i w żadnym spotkaniu nie oddała przeciwniczce nawet seta. 

Pierwszy, niezwykle ważny mecz

Zawsze dobrze wejść w turniej solidnym spotkaniem. Zwycięstwo napędza do dalszej, ciężkiej pracy, a to w sporcie przekłada się na wysoką formę. Prosta reguła, z której korzysta nasza najlepsza tenisistka. Mecz drugiej rundy (w pierwszej Świątek miała wolny los) ułożył się po myśli dwudziestolatki, a rywalka — Szwajcarka Viktorija Golubic — urwała Polce zaledwie dwa gemy. 6-2, 6-0 to wynik, który poszedł w świat, pokazując siłę młodej zawodniczki. Po pierwszym meczu w Miami było już jasne, że w kolejnym notowaniu rankingu WTA to Iga będzie liderką zestawienia. Po meczu na korcie pojawiły się kwiaty dla nowej królowej tenisa. Gratulacje złożyli dyrektor turnieju James Blake oraz była liderka turu Lindsay Davenport. 

Solidne Amerykanki na drodze do finału

Trzy reprezentantki gospodarzy starały się ograć Świątek, a przynajmniej spróbować wybić ją z niesamowitego rytmu i doskonałej gry. Zarówno Madison Brengle, Cori Gauff, jak i Jessica Pegula nie miały wystarczająco elementów, aby odesłać Igę do domu. Mecz z Brengle to popis returnu i solidnej gry na najwyższym poziome, rozrzucanie rywalki po korcie przynosiło wymierne rezultaty w postaci zdobywania kolejnych punktów, a także zmęczenia rywalki. Trzy gemy wygrane w drugiej partii musiało wystarczyć starszej rywalce. 6-0, 6-3 i awans do najlepszej szesnastki imprezy. 

Tam czekała, wydawać by się mogło, rywalka z wysokiej sportowej półki, namaszczona przez wielu ekspertów przyszła gwiazda dyscypliny Gauff. Porównywana do sióstr Williams młoda Amerykanka stanęła przed tenisową ścianą. Każda mocno uderzona piłka wracała z siłą porównywalną lub lepszą. Wymuszanie błędów było taktyką idealną. Godzina i piętnaście minut, wynik 6-3, 6-1 i kolejna cenna wiktoria, kolejny dowód wielkości Świątek. 

Los nie chciał zakończyć smutku gospodarzy i w półfinale posłał do walki z dominatorką kolejną amerykańską zawodniczkę. Ćwierćfinalistka tegorocznego Australian Open i zawodniczka, która do półfinału nie straciła seta, musiała przełknąć gorycz porażki. Mimo iż Pegula grała dobry, mocny tenis z głębi kortu, nie potrafiła dłużej zdominować Polki, a ta robiła to zwłaszcza w pierwszym secie z wielką łatwością. 6-2, 7-5 i finał. 

Pomiędzy spotkaniami z reprezentantkami USA w ćwierćfinale Iga mierzyła się z gwiazdą dyscypliny, byłą wiceliderką rankingu, dwukrotna mistrzynią Wimbledonu, Czeszką Petrą Kvitovą. Gra z zawodniczką leworęczną nie zmieniła taktyki Polki, która grała niezwykle agresywnie zwłaszcza na returnie, gdzie od pierwszego uderzenia prowadziła grę z doświadczoną Kvitovą. Taka droga zaprowadziła Igę do ostatniego pojedynku turnieju.

Finał niczym mecz pierwszych rund

Sobotnie słoneczne, upalne popołudnie w Miami i wielkie gwiazdy światowego tenisa. Iga Świątek kontra Naomi Osaka, dwie wielkoszlemowe mistrzynie, zdaniem wielu, tenisistki mające olbrzymią szansę przewodzić w kolejnych latach tenisowym światem. Mecz zapowiadany jako prolog do tego, co wydarzy się po odejściu Ash Barty. Spotkanie wielkiej rangi, które dla Igi okazało się kolejnym festiwalem mądrego, solidnego, potężnego tenisa. 

Kluczowa była presja. Świątek od pierwszej piłki pokazała Osace, że aby wygrać z nią mecz, ta musi wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Tak też było. Przynajmniej na początku. Japonka serwowała bardzo dobrze, czym utrzymywała się blisko przy Świątek. Tak było do stanu po 2. Potem Polka przełamała rywalkę i zaczęła kontrolować mecz. Serwisem utrzymywała przewagę i zakończyła pierwszego seta 6-4. Druga odsłona to koncert gry Raszynianki. Ataki byłej liderki rankingu były odpierane przez coraz to silniejsze uderzenia Świątek. 

Każdy drugi serwis rywalki był ostrzeliwany, każde słabsze uderzenie dawało Idze przestrzeń do zagrania piłki, którą Osaka odprowadzała jedynie wzrokiem. Po raz kolejny zdominowała przeciwniczkę, po raz kolejny wygrała seta do zera. W finale turnieju WTA 1000 oddała rywalce zaledwie cztery gemy. Na ceremonii wręczenia trofeum znów pokazała klasę, tym razem tą poza sportową, solidaryzując się z Ukrainą. Potężna i mądra królowa Świątek.

Jest w życiowej formie. Zmieniła niewielkie elementy techniki, skróciła forhendowy ruch, stała się jeszcze bardziej aktywna w ofensywie, a po korcie biega jak antylopa. Dziś staje w jednym rzędzie obok takich gwiazd jak Steffi Graf czy Kim Clijsters. Wygrywa Sunshine Double (Indian Wells i Miami w tym samym sezonie) i jest liderką światowego tenisa. Na przestrzeni zaledwie kilku lat dała nam ogromne szczęście, dała powody do dumy. Jest wielką damą tenisa i godną ambasadorką całej sportowej Polski. 

Dodaj komentarz