Dziesięć lat później

Na ostatniej gali KSW do oktagonu powrócił Michał Materla. Był to pierwszy występ legendarnego polskiego zawodnika po nokaucie, jaki zaserwował mu Mariusz Pudzianowski.

Tym razem zawodnik ze Szczecina stanął naprzeciw starego znajomego Kendalla Grove – zawodnika, z którym dekadę temu napisał piękny rozdział w historii KSW. Piękny, a zarazem bardzo brutalny, bo panowie na gali z 2013 roku zaserwowali jedno z najbardziej krwawych starć, jakie widziały oczy kibiców.

Dla Materli była to wyjątkowa chwila. 39-letni zawodnik mógł po raz pierwszy wystąpić w walce wieczoru gali odbywającej się w jego rodzinnym Szczecinie. Natomiast dla Grove możliwość rewanżu wydawała się bardzo motywująca, był to dla Hawajczyka pierwszy występ od 2019 roku.

Najkrwawsza walka w historii

Jak to wyglądało dziesięć lat temu? Na pewno zupełnie inaczej niż dziś pod względem technicznym oraz wizualnym. Wówczas, gdy MMA było stosunkowo świeżym sportem, walczono w ringu, a ewentualny remis w walce mógł oznaczać kolejną rundę.

Najważniejsze jednak się nie zmieniło – końcowy wynik zależał od stojących naprzeciw siebie zawodników. Pierwsza runda tego starcia należała do Amerykanina. Grove świetnie wykorzystywał swój zasięg, rozbijając Michała w stójce.

W drugiej rundzie Polakowi udało się sprowadzić przeciwnika do parteru, co okazało się skuteczną kontrą na dobry boks oponenta. Trzecie starcie już wyraźnie należało do „Cipao”. Jedyny moment na korzyść Hawajczyka to pedalada, która ścięła Polaka z nóg. Gdy panowie udali się do swoich narożników mogliśmy zobaczyć zakrwawioną twarz Michała Materli. Według słów stojących w narożniku trenerów krew aż unosiła się w powietrzu. Sędziowie jednak zarządzili dodatkową rundę, na którą obaj zawodnicy zgodzili się bez większego namysłu. Tutaj nie było już kontrowersji – Materla ubił rywala w parterze, tworząc jedną z najbardziej magicznych chwil polskiego MMA.

Rozdział drugi

Dziesięć lat później na pewno wszyscy chcieliby, żeby walka ta wyglądała podobnie, lecz z drugiej strony każdy wiedział, że tak nie będzie. W końcu nie było to już starcie zawodników w ich najlepszych czasach, a dwóch weteranów. Do tego zastanawiająca była forma Grove’a. Mimo przeszłości tego zawodnika w organizacjach UFC oraz Bellator należało mieć na uwadze jego trzyletnią absencję. 

Pierwsza runda była bardzo wyrównana. Kendall Grove skutecznie wykorzystywał swój zasięg ramion, za to Materla dobrze unikał ciosów, znajdując sobie miejsce by uderzać prawe proste. W pierwszej odsłonie warto również wyróżnić próbę latającego kolana skontrowaną przez Polaka.

Od pierwszych sekund drugiej rundy Materla wywierał presję. Nasz reprezentant nic nie robił sobie z przyjmowanych ciosów, aż w końcu trafił sierpem posyłając Grove’a na deski. Hawajczykowi udało się wyjść z opresji, podnosząc walkę do stójki, było to jednak tylko odłożenie wyroku w czasie. Około dwie minuty później kolejny sierp Materli i Grove upadł po raz drugi. Tym razem Polak dopiął swego zasypując rywala łokciami co doprowadziło do zakończenia walki.

Rewanż po dziesięciu latach z pewnością jest czymś rzadko spotykanym. Mimo że sentymentalny, mimo że Szczecin w końcu dostał Materlę w walce wieczoru, to widać było w obu zawodnikach znak czasu. Do walki, chociaż z całą pewnością była twardym bojem, powinno jednak dojść parę lat wcześniej. 

Źródło zdjęcia: KSW Facebook

Dodaj komentarz