Do trzech razy sztuka?

Robert Lewandowski od dłuższego czasu należy do grona najlepszych piłkarzy na świecie, ale dopiero w wieku 33 lat po raz pierwszy stanął na podium Złotej Piłki, czyli najważniejszej indywidualnej nagrody w świecie futbolu.

Polak zajął drugie miejsce, co jest najlepszym wynikiem w historii naszego kraju. Niektórzy twierdzą jednak, że drugie miejsce to pierwszy przegrany i idealnie się to potwierdza w tym przypadku.

Kapitan reprezentacji Polski w zeszłym roku przegrał z pandemią koronawirusa, kiedy po raz pierwszy w historii plebiscytu nie przyznano nagrody, ponieważ liga francuska nie dokończyła rozgrywek i uznano, że zawodnicy nie mieli równych szans. Faworytem do zdobycia nagrody był wówczas Robert Lewandowski, który poza standardowym zestawem „mistrzostwo + puchar Niemiec” wygrał również Ligę Mistrzów. Decyzja podjęta przez „France Football”, organizatora nagrody, wywołała ogromne poruszenie. W kolejnym roku Lewandowski zrobił wszystko, żeby trofeum trafiło w jego ręce, ale nawet to nie wystarczyło. Polak pobił legendarny rekord Gerda Mullera, strzelając aż 41 goli w jednym sezonie Bundesligi. Głosowanie na najlepszego piłkarza na świecie kończyło się 24 października, czyli dwa miesiące przed końcem roku kalendarzowego. Przez dziesięć miesięcy Lewandowski rozegrał 46 meczów, w których strzelił 54 gole i miał osiem asyst. Dla porównania zwycięzca Złotej Piłki, Leo Messi, w 50 spotkaniach zdobył „zaledwie” 40 bramek i miał 14 ostatnich podań. Matematyka zdecydowanie nie broni decyzji o wygranej Argentyńczyka. Średnia goli na mecz Lewandowskiego to 1,17, a Messiego – 0,8. Różnica jest widoczna gołym okiem. Co więc przesądziło o wyniku?

Przede wszystkim zmagania reprezentacyjne. W 2021 roku odbyły się dwa ważne turnieje: Euro oraz Copa America. Robert Lewandowski co prawda strzelił trzy gole, ale mimo to Polska nie wyszła nawet z grupy. Właśnie na tej płaszczyźnie swoje wysokie notowania zbudował Leo Messi, który poprowadził Argentynę do wygrania Copa America, a więc mistrzostw Ameryki Południowej. Indywidualnie został królem strzelców imprezy, a także wybrano go na MVP turnieju. Nie jest tajemnicą, że przy wskazywaniu zwycięzcy Złotej Piłki ogromną rolę, poza indywidualnymi statystykami, odgrywają właśnie trofea drużynowe. Robert Lewandowski zakończył rok z mistrzostwem Niemiec oraz Klubowym Mistrzostwem Świata, które mimo nazwy nie jest aż tak prestiżowe, jak mogłoby się wydawać, natomiast Messi poza Copa America podniósł jeszcze Puchar Hiszpanii. Złota Piłka to nagroda, która jest przyznawana za osiągnięcia danego piłkarza w roku kalendarzowym, ale nie oszukujmy się, że w przypadku Messiego duże znaczenie ma też jego marka. Argentyńczyk w przeszłości zwyciężał aż sześć razy, co sprawia, że łatwiej przyznać mu kolejną nagrodę, nawet z przyzwyczajenia. Pamiętajmy, że głosy oddają dziennikarze z niemal wszystkich państw, a niektóre z nich są naprawdę absurdalne. Prawo do głosowania uzyskało łącznie blisko dwieście osób. Aż u 49 z nich, czyli u co czwartego dziennikarza, Robert Lewandowski nie znalazł się w pierwszej trójce. Co więcej, dwudziestu siedmiu z nich nie przyznało mu żadnego punktu (miejsce poza piątką). Takie głosy sprawiają, że najważniejsza indywidualna nagroda piłkarska z każdym rokiem ośmiesza się coraz bardziej. Jeśli „France Football” chce być traktowane poważnie, musi jak najszybciej zmienić formułę głosowania.

Lewandowskiemu mimo wszystko zabrakło naprawdę niewiele. Zdobył on 580 punktów, a Messi 613. To najmniejsza różnica od pięciu lat. Pojedynek był niezwykle wyrównany i jego wynik mógł pójść w obie strony. Ostatecznie wygrał Argentyńczyk, ale powstrzymywałbym się przed nazywaniem tego skandalem. Obaj piłkarze mieli swoje argumenty. Najbardziej boli jednak fakt, że rok 2020 został niemalże wymazany z historii piłki nożnej. „France Football” mogło, a nawet powinno, zachować się inaczej. „Robert, zasłużyłeś na Złotą Piłkę w zeszłym roku. Powinieneś mieć tę nagrodę w swoim domu” – powiedział z wielkim uznaniem Leo Messi.

W ciągu ostatnich dwóch lat najlepszy był Robert Lewandowski. To nie ulega wątpliwości. Jeśli zakończy karierę bez ani jednej Złotej Piłki, będzie najbardziej poszkodowanym piłkarzem w historii. Dlaczego miałby jednak nie spróbować po raz trzeci? Przed nim jeszcze kilka lat gry, miejmy nadzieję, że na światowym poziomie. Sam fakt, że Polak nawiązał wyrównaną walkę z jednym z dwóch najlepszych piłkarzy w historii, a drugiego z nich wyprzedził, jest powodem do dumy. Musimy cieszyć się grą Roberta, dopóki możemy.

Drugie miejsce Lewandowskiego to najlepszy wynik w historii naszego kraju. Przed nim na podium stawali tylko Kazimierz Deyna (1974) oraz Zbigniew Boniek (1982). Wówczas jednak brani pod uwagę byli wyłącznie zawodnicy z Europy.

Dodaj komentarz