4033 dni – dokładnie tyle czekali kibice Milanu na odzyskanie tytułu mistrza Włoch.
W ciągu tych 11 lat działo się wiele: zamiany właścicieli, trenerów, ogromne pieniądze wydane na transfery, a także całkiem sporo upokorzeń. Jednak historia ta kończy się happy endem, na który fani rossonerich po tylu latach frustracji zdecydowanie zasłużyli.
Pożegnanie senatorów
Na ostatni tytuł najlepszej drużyny we Włoszech Milan nie musiał czekać do ostatniej kolejki. Rossoneri mogli cieszyć się z tytułu już 7 maja 2011 roku. Następnie przyszedł sezon 2011/2012 i wicemistrzostwo, a razem z nim jeden z najsmutniejszych dni dla fanów ekipy z Mediolanu.
12 maja podczas ostatniego meczu przed swoją publicznością z zespołem pożegnali się piłkarze piszący przez lata historię klubu: Gennaro Gattuso, Alessandro Nesta, Filippo Inzaghi oraz Clarence Seedorf. Był to również ostatni sezon dla ważnych zawodników tamtego Milanu: Marka van Bommela i Gianluki Zambrotty.
Los chciał, że w tamtym okresie rozpoczęły się problemy finansowe Silvio Berlusconiego. W celu łatania dziury budżetowej Włoch postanowił sprzedać liderów zespołu Zlatana Ibrahimovica i Thiago Silvę do Paris Saint-Germain. Był to pierwszy gwóźdź do trumny Milanu.
Chaos
Wielu piłkarzy odeszło? Zdarza się. Tylko że wypadałoby ich sensownie zastąpić. A sprowadzono piłkarzy po kosztach, za darmo albo korzystano z wypożyczeń. Ciężko było skleić w ten sposób coś więcej niż ligowego średniaka. Szczególnie że sytuacja na ławce trenerskiej nie wyglądała lepiej. Massimiliano Allegri nie poradził sobie z rewolucją kadrową. Berlusconi zwolnił go, po czym postanowił szukać następcy wśród byłych piłkarzy.
Pierwszy kandydat na „mediolańskiego Guardiolę” – Clarence Seedorf, który przejął drużynę w styczniu 2014, nie podołał. Holender zakończył sezon na ósmym miejscu. Został zwolniony po pół roku. Kolejna była legenda klubu, Filippo Inzaghi, dostał cały sezon na pracę. Efekty? 10. miejsce i rozwiązanie kontraktu.
W kolejnych rozgrywkach zespół objął Sinisa Mihajlović. I wydawać się mogło, że w przypadku tego wyboru, Berlusconi w końcu sięgnął po rozum do głowy. Serb miał doświadczenie w Serie A i można było sądzić, że z pomocą swojego charakteru będzie w stanie posprzątać zastany w klubie bałagan. Już podczas letniego okna transferowego pokazał, że ma konkretną wizję na zespół. Sinisy udało się przycisnąć zarząd, by sprowadzili ważne ogniwo do jego ekipy, jakim był Alessio Romagnoli. Serb nie bał się również stawiać na młodzież. Za jego kadencji do pierwszego zespołu przebili się Gianluigi Donnarumma oraz Davide Calabria, którzy w późniejszej perspektywie w dużym stopniu przyczynili się do odbudowy Milanu. Mihajlović przekonał się jednak, co to znaczy mieć nad sobą Silvio Berlusconiego. Wystarczyła jedna gorsza seria wyników, by prezes Milanu go zwolnił. A kto w zamian za Serba? Christian Brocchi, kolejny trener z młodzieżówki, kolejny były piłkarz, kolejny, który zawiódł. Włoch podczas swojej krótkiej kadencji stracił miejsce gwarantujące Ligę Europy i pożegnał się z Milanem po miesiącu.
Brocchiego zastąpił Vincenzo Montella. I chociaż sezon pod jego wodzą nie przyniósł upragnionego powrotu do Ligi Mistrzów, to pojawiły się przebłyski optymizmu. Milanowi Montelli udało się pokonać Juventus w lidze, wyeliminować Inter w pucharze Włoch i co najważniejsze zdobyć trofeum – Superpuchar Włoch. Kolejny sezon zapowiadał się jeszcze lepiej, bo trener mógł liczyć na porządne wzmocnienia. Finansować ich nie miał już jednak Silvio Berlusconi. Legendarny prezes Milanu sprzedał klub Chińskiemu inwestorowi Yonghongowi Li.
Zaciąg chiński
Li przywitał się z kibicami rossonerich hojnym prezentem. Chińczyk wydał ponad 200 milionów na transfery. Do klubu przybyli Leonardo Bonucci, Franck Kessie, Andrea Conti, Ricardo Rodriguez, Andre Silva, Hakan Calhanoglu, Lucas Biglia, Matteo Musacchio oraz Nikola Kalinić. Można powiedzieć, że sprowadzono prawie całą nową jedenastkę. Tylko znowu zabrakło cierpliwości. Nowi piłkarze nie znajdowali linii porozumienia na boisku, co poskutkowało zwolnieniem Montelli w listopadzie 2017 roku.
Na ławce trenerskiej zasiadła kolejna ikona rossonerich Gennaro Gattuso. Mimo paru wpadek udało mu się wprowadzić w zespole stabilność i ostatecznie zagwarantować mu miejsce w Lidze Europy.
Wkracza fundusz Elliott
Projekt chińskiego Milanu zakończył się tak szybko, jak się zaczął. Yonghong Li w celu kupienia klubu od Berlusconiego zaciągnął kredyt. Udzielił go fundusz Elliott, zadłużenie nie zostało jednak spłacone, w wyniku czego Milan trafił w ręce Amerykanów. Nie szastali oni pieniędzmi, a starali się budować klub bardziej stabilnie. Nie skupiono się wyłącznie na piłkarzach. Na stanowiska dyrektorskie zatrudnieni zostali Paolo Maldni, Ivan Gazidis oraz Frederic Massara. W tym sezonie Milan walczył o Ligę Mistrzów do ostatniej kolejki, zabrakło jednego punktu.
Gattuso pożegnał się z zespołem, mimo że był najbliżej powrotu na szczyt w ostatnich latach. Uznano, że klub potrzebuje rozwoju, a ten jest w stanie zapewnić Marco Giampaolo. Były trener Sampdori okazał się wielką pomyłką. Przez niezadowalające wyniki i grę okropną dla oka został zwolniony już w październiku.
#PioliOut
Nowym trenerem Milanu został Stefano Pioli. Kibice po ostatnim zawodzie domagali się kogoś lepszego. Pioli swoimi wcześniejszymi wynikami wyrobił sobie jedynie markę solidnego, a chciano kogoś z najwyższej półki. Już przed swoim pierwszym spotkaniem na ławce trenerskiej musiał walczyć z niechęcią kibiców. Hashtag #PioliOut, zyskał w pewnym momencie status najpopularniejszego we włoskich mediach. Sam trener na początku swojej przygody nie dawał sygnałów, że fani się co do niego mylą. Często gubił punkty, przegrał między innymi z Atalantą. Nie była to jednak zwykła porażka. Zespół z Bergamo rozgromił Milan 5 do 0. Klęska ta była punktem zwrotnym dla rossonerich.
Powrót króla
Podczas zimowego okna transferowego do klubu powrócił Zlatan Ibrahimović. Wydawało się, że doświadczony Szwed nie odmieni gry zespołu o 180 stopni. Gdy jednak Milan zaczął lepiej punktować, nastąpiła przerwa spowodowana pandemią.
Po przerwie wrócił zupełnie nowy Milan. Wygrali 9 z 12 meczów, zyskali pewność siebie, widać w nich było zwycięską mentalność. Ibra dawał dużo na boisku, ale i poza nim. Można było przeczytać wypowiedzi, w których Ismael Bennacer mówi, że Zlatan zwracał im uwagę na brak zaangażowania na treningu albo Ante Rebicia mówiącego, że jego ulubiona pozycja na murawie to ta obok Szweda.
Po tym sezonie Ibrahimovic powiedział wprost. Gdyby był od początku, to Milan grałby o mistrzostwo. Nie rzucił słów na wiatr, w następnym sezonie jego drużyna sięgnęła po wicemistrzostwo i pierwszy raz od siedmiu lat zakwalifikowała się do Ligi Mistrzów. A w kolejnym odzyskała tytuł mistrza kraju po 11 latach.
Drużyna przez wielkie „D”
Sezon, w którym jak już wiemy Milan zdobył upragniony tytuł mistrzowski, zaczął się nie najlepiej. Już podczas letniego mercato klub opuścili Gianluigi Donnarumma oraz Hakan Calhanoglu. Na domiar złego Turek wzmocnił lokalnego rywala – Inter Mediolan. Kadra nie wydawała się na papierze silniejsza niż rok wcześniej. Rossoneri byli jednak maszyną, gdzie każdy, nawet najmniejszy element był istotny. W mistrzowskiej batalii przegonili Inter o zaledwie dwa punkty, co tym bardziej podkreśla wagę tych małych elementów. Rezerwowy bramkarz, Ciprian Tatarusanu, zastępując fenomenalnego w tym sezonie Mike Maignana, obronił karnego w derbach, dając remis. Daniel Maldini zdobył swojego jedynego gola w zwycięskim meczu ze Spezią, który zakończył się różnicą jednej bramki. Milanu nie zatrzymała kontuzja filaru ich defensywy, czyli Simona Kjaera. Duńczyka zastąpił Pierre Kalulu, który niespodziewanie wskoczył na bardzo wysoki ligowy poziom. Niepotrzebny był nawet super snajper. Najlepsi strzelcy Milanu, Leao oraz Giroud zdobyli zaledwie po 11 bramek.
To mistrzostwo kibice zapamiętają na długo. Bo zdobył je zespół, który nie posiadał kadry zbudowanej za ogromne pieniądze. Zdobył je zespół, który był drużyną. Zespół, którego trener pokazał, że każdy zasługuje na szansę. Zespół, któremu Zlatan pokazał, że niemożliwe może być możliwe.