Od prawie pięciu miesięcy trwa wspólny strajk aktorów oraz scenarzystów w Hollywood. Zarówno protestujący, jak i właściciele wytwórni wydają się trwać na okopanych pozycjach, choć pojawił się cień nadziei na zakończenie protestów.
W wakacje, swoje poparcie dla protestujących scenarzystów, zrzeszonych w związku Writers Guild of America (WGA), wyraziło zrzeszająca amerykańskich aktorów SAG – AFTRA, czyli Screen Actors Guild – American Federation of Television and Radio Artists. Oznaczało to (i oznacza do dziś) spore problemy dla branży filmowej, w postaci między innymi odmowy współpracy aktorów nie tylko podczas tworzenia, ale też promocji filmów, co miało miejsce chociażby podczas premiery „Oppenheimera”, gdy ani Cillian Murphy, ani pozostali członkowie obsady nie pojawili się na pierwszym pokazie w Londynie. W połowie września jednak pojawiły się wieści, że wytwórnie filmowe, za pośrednictwem swojego związku AMPTP (Alliance of Motion Picture and Television Producers) będą chciały wznowić negocjacje z protestującymi.
Aktorzy vs. sztuczna inteligencja
Trwający wciąż strajk ma wiele różnych przyczyn. Jednak niewątpliwie jedną z najważniejszych jest kwestia wykorzystania sztucznej inteligencji (AI). Studia filmowe chcą bowiem płacić aktorom wyłącznie za wykorzystanie ich wizerunku w formie skanów, za które mieliby dostać wynagrodzenie w wysokości tylko jednego dnia pracy, czyli 185 dolarów. Za tak niską stawkę wytwórnie dostałyby nieograniczone prawo wykorzystania wizerunków wielu gwiazd oraz statystów bez ich wiedzy i zgody, co oznaczałoby, że wielu z nich straciłoby pracę. Temat AI dotyczy również scenarzystów, którzy obawiają się, że ich też zastąpią programy typu Chat GPT, a oni sami zostaną sprowadzeni do roli korektorów, poprawiających błędy tego typu programów.
Oprócz tego strajk ma również podłoże finansowe oraz związany jest z bezpieczeństwem pracy i kwestiami socjalnymi. Wśród postulatów finansowych znalazły się między innymi: wyrównanie stawek minimalnych o wartość inflacji, wynagrodzenie za wpływy ze streamingu czy zwrot kosztów relokacji do innych stanów lub państw. Wśród kwestii socjalnych i bezpieczeństwa, aktorzy zwracają uwagę na konieczność zaktualizowania zasad planów zdrowotnych i emerytalnych. Domagają się również kar za łamanie przez wytwórnie zasad warunków pracy, jak chociażby brak przerw na posiłki. Warto także zwrócić uwagę na postulat objęcia ochroną SAG-AFTRA aktorów performance capture (czyli aktorów pracujących w specjalnych kombinezonach, w ten sposób Andy Serkis stworzył postać Golluma we „Władcy Pierścieni”) oraz żądania lepszego wynagrodzenia dla koordynatorów kaskaderów.
Studia tracą miliardy
Powyższe propozycje spotkały się z różnym odbiorem wytwórni filmowych. Część postulatów odrzucono, jak np. przyznanie wynagrodzenia za wpływy ze streamingu czy kwestię aktorów performance capture. Z niektórymi natomiast zgodzono się tylko częściowo – podniesienie stawek minimalnych, lecz nie o wskaźnik inflacji czy obowiązek informowania aktorów o przerwach między występami, na co studia zgadzają się tylko w przypadku wybranych aktorów. Studia filmowe argumentują swój opór wobec propozycji protestujących tym, że postulaty są dla nich zbyt drogie i ich wprowadzenie w życie podniosłoby roczne koszty nawet o 600 milionów dolarów.
Argument ten okazał się mieczem obosiecznym, gdy krytycy zaczęli wypominać prezesom największych hollywoodzkich wytwórni wysokie pensje. Wśród skrytykowanych znaleźli się między innymi CEO Disneya Bob Iger, któremu wypomniano podpisanie kontraktu wartego 27 milionów dolarów rocznie oraz szef Warner Bros David Zaslav, który został zakrzyczany podczas wykładu na Uniwersytecie w Bostonie. Dodatkowej sympatii studiom filmowym nie przyniosła sytuacja z ogołoceniem z liści drzew przed siedzibą Universal Pictures, aby protestujący nie mogli schować się przed wynoszącym 32 stopnie Celsjusza upałem.
W tym samym czasie wytwórnie jednak tracą kolejne miliony z powodu przesunięć premier, a także opóźnień w produkcji nowych filmów i seriali. Wstrzymano na przykład prace nad nowymi częściami „Avatara”, trzecią częścią „Deadpoola”, „Spider-Manem: Poza multiwersum”, czy serialami „Emily in Paris” i „Stranger Things”. Przesunięto terminy premier: drugiej części „Diuny”, „Gran Turismo”, a także „Władcy Pierścieni: Wojny Rohirrimów”.
Nadzieja na porozumienie?
14 września pojawiła się jednak informacja, że studia filmowe są gotowe do znalezienia dogodnego terminu spotkania w następnym tygodniu (wstępne rozmowy odbyły się 20 września). Rozmowy miały być „zachęcające”, na wierzch zaczęły wypływać interesujące informacje.
Okazuje się, że studia i platformy streamingowe nie są tak zgodne, jak mogłoby się zdawać. Według doniesień magazynu „Deadline”, Netflix byłby gotów ugiąć się przed wezwaniami protestujących, podczas gdy pozostali, czyli Disney, Warner Bros i Universal twardo odmawiają. Nadzieją na porozumienie może być więc wyłamanie się Netflixa, co mogłoby wymusić zmianę zdania pozostałych wytwórni, które mogą stracić jeszcze więcej na utracie niektórych aktorów na rzecz konkurenta.
25 września WGA oraz AMPTP zawarły wstępne porozumienie, dające „znaczne korzyści oraz ochronę dla scenarzystów”. Dopóki nie zostanie ono jednak skodyfikowane, nie zostaną ujawnione jego szczegóły oraz trwać będzie akcja strajkowa (jednak już bez pikiet). Kończący się strajk scenarzystów może więc, choć nie musi, oznaczać także zakończenie strajku aktorów – gdyż jak wskazują komentujący, WGA prawdopodobnie czeka na wznowienie rozmów między aktorami a wytwórniami.
Źródło zdjęcia: unsplash.com