Tuż przed Walentynkami na platformie Netflix pojawił się nowy serial, który szybko ogłoszono jako hit. Jeden dzień (One day) w ciągu kilku dni zaczął wyświetlać się jako jeden z najczęściej oglądanych miniseriali. Jako serialowy sequel filmu o tym samym tytule z 2011 roku oraz jako adaptacja książki Davida Nichollsa z 2009 roku zaczął zbierać naprawdę pozytywne opinie. Sympatyczna propozycja zamknięta w krótkich 14 odcinkach, która zapewnia nieco śmiechu, łez i podróż w do lat 90. – czy naprawdę była tak dobra?
Walentynki to czas, w którym zazwyczaj na platformach streamingowych z serialami i filmami a także w kinach pojawia się wysyp produkcji o charakterze komedii romantycznych, romansów, dramatów romantycznych i erotyków. Eksplozja tego typu treści jest wręcz olbrzymia i cóż… często wypuszcza na światło dzienne produkcje dość niskolotne, których staramy się zawzięcie unikać. Jak jest w przypadku Jednego Dnia? One Day to 14 półgodzinnych odcinków, które sprawią, że widz poczuje jedno: nie jest to romans na miarę naszych czasów, bo nie zawiera przemocy, seksualności, olbrzymiego i płytkiego dramatu, który dostarczy rozrywki. Nie, to bardziej podróż w przeszłość, która potrafi dać wrażenie, że można się z nią utożsamić.
Jeden dzień – o czym jest romantyczna komedia Netfliksa?
Jeśli ktoś zna książkę Davida Nichollsa czy film z 2011 roku, w którym wystąpili Anne Hathaway i Jim Sturgess… to może się pozytywnie zaskoczyć, bo serial okazuje się być o wiele lepszy zarówno od swojej wersji pierwotnej na papierze jak i (i to przede wszystkim!) od produkcji filmowej, która nie była najwyższych lotów. W serialowej wersji w rolach głównych znajdziemy Ambikę Mod i Leo Woodalla, którzy przebili swoich poprzedników pod każdym względem, opowiadając wspaniałą grą aktorską cudowną historię miłosną dwójki… najlepszych przyjaciół. W bardzo dużym skrócie to opowieść dziejąca się na przestrzeni dwudziestu lat – między 1988 a 2008 rokiem. Emma i Dexter kończą studia w Edynburgu i spotykają się jako nieznajomi na imprezie pożegnalnej absolwentów. Spędzają ze sobą trochę niezręczną, a trochę interesującą noc i… rozpoczynają tym samym jedną z najważniejszych relacji w życiu. Zarówno tej przyjacielskiej, jak i romantycznej.
Cały koncept historii sprawia, że kompozycja serialu wydaje się stała, co na początku nieco nudzi, ale później zaczyna być doceniane. Dwójkę bohaterów oglądamy na przestrzeni lat zawsze tego samego dnia – 15 lipca, gdy to ich drogi życiowe schodzą się, bądź rozchodzą. Wszystko pomiędzy to luki, które widz musi wypełnić sobie sam na bazie wskazówek danych przez reżysera w postaci wprowadzania kolejnych charakterów, miejsc czy drobnych wydarzeń, co sprawia, że w końcu pokazano coś zupełnie innego niż typowa historia romantyczna z wątkiem friendzonu.
Magiczna para – Ambika Mod i Leo Woodall jako Emma i Dexter.
Choć całościowo serial trwa 7 godzin, to trzeba przyznać, że od połączenia aktorów i wykreowanych przez nich bohaterów po prostu nie chce odrywać się wzroku (a trzeba przyznać, że serial obejrzałam w ciągu dwóch popołudni i czułam się bardzo poruszona, zważywszy na to, że z bohaterką łączyło mnie duże podobieństwo).
Emma to wzorcowy przykład kujonki o hinduskich korzeniach, która od zawsze musi na wszystko ciężko pracować i cierpi na bardzo duże, czasem wręcz nierealne ambicje. Przez studia przeszła bez większych problemów, a jej największym marzeniem było zostanie pisarką… tyle, że poza pisaniem musiała jeszcze pracować na czynsz, bo przecież mieszkanie samo się nie utrzyma. Tak więc niespełniona pisarka najpierw próbuje pisać jako kelnerka w hinduskiej restauracji a później jako nauczycielka języka angielskiego w szkole średniej i… zapomina, że chce pisać a przede wszystkim nie ma na to czasu.
Dexter z kolei jest jej całkowitym przeciwieństwem. To złoty chłopiec ,,urodzony w czepku’’, który w życiu ma wszystko – atrakcyjny wygląd, bogatą rodzinę, wielu znajomych i… powodzenie wśród kobiet, które daje mu opinię bawidamka. Właśnie dlatego, gdy spotykają się z Em na imprezie i lądują u niej w mieszkaniu dziewczyna postanawia nie spędzać z nim erotycznej nocy a… po prostu porozmawiać, patrząc na gwiazdy i w ten właśnie sposób stają się najlepszymi przyjaciółmi.
Przyjaźń ta to w istocie rzeczy prawdziwe starcie dwóch zupełnie różnych charakterów, które jednocześnie w obu przypadkach są bardzo dominujące. Zarówno Emma nie pozwoli, by okazać jej brak szacunku, jak i Dexter nie pozwoli, by… ktoś nie przyznał mu racji. Poważna i sumienna oraz wiecznie żartujący i nieco irytujący – oto para, której napięta, nieco toksyczna i pełna wzlotów i upadków relacja będzie trzymać w napięciu widza przez wszystkie odcinki. Koniec końców widać jednak, że właściwą historię tworzył mężczyzna i choć reżyserka serialu stanęła na głowie, by zatuszować to wrażenie, to jednak w gruncie rzeczy serial nie jest o Emmie i Dexterze, a o Dexterze i o tym, jak wiele trudności musiał przejść w swoim życiu i ile kosztowała go praca nad samym sobą, by z niedojrzałego miłośnika przygodnego seksu zmienić się w kochającego mężczyznę, który jest gotowy na odpowiedzialność za drugą osobę. Nie można odkryć zbyt wiele kart, które rozjaśnią, o czym mowa, bo poskutkuje to zepsuciem naprawdę szokującego zakończenia, które wycisnęło ze mnie całe wiadro łez, ale trzeba przyznać, że jest kilka wątków, które sprawiają, że to postać Dextra lśni jaśniej – to o jego rodzinie mamy informację, to on jest gwiazdą, na którą ona czeka i koniec końców to on jest tym, który cierpi, choć oboje mieli do tego pełne prawo.
Czy warto oglądać tą produkcję Netflixa?
Choć świadomość o nierównym potraktowaniu głównym postaci może niektórych trochę uwierać to… sam w sobie serial jest naprawdę dobrą pozycją, która pozwoli na relaks. Ogląda się go po prostu dobrze, bo jest dopracowany i przemyślany. Wszystkie wydarzenia przedstawione są bardzo dosadnie, niemal przepływając przez siebie, zachowana jest chronologia, przeplata się nieco humoru z ludzkim dramatem, więc tak naprawdę ten miniserial zawiera wszystko, co widzowi jest potrzebne. Co najważniejsze gra aktorska, która jest po prostu fenomenalna i w połączeniu z doskonale zmontowanymi kadrami, licznymi efektami i fenomenalną pracą operatora kamery jest kluczowym elementem dobrej jakości serialu.
A czy warto? Odpowiedź brzmi tak, zwłaszcza jeśli ktoś potrzebuje odpoczynku bądź szuka odpowiedzi na pytania związane z trudnymi relacjami w swoim życiu. Ja odnalazłam w tym serialu szczątki historii swojego życia i zakochałam się w nim bez pamięci. Być może dla jednych okaże się to tylko słodką historią walentynkową owianą nutą goryczy… a być może ktoś znajdzie w tym niepozornym miniserialu to, co ja – ukojenie i zrozumienie, że każdy z nas czasem jest uzależniony od drugiego człowieka. A może po prostu nie warto analizować tego serialu aż tak bardzo i nie podchodzić do niego zbyt emocjonalnie. Niezależnie jednak od podejścia względem tej produkcji, myślę, że wielu widzów będzie zgodnych – to naprawdę dobrze zrobiony serial.
Źródło zdjęcia: Netflix