Poczuć smak ciszy… – recenzja wystawy Vilhelma Hammershøia

Pojęcie przestrzeni jest nam wszystkim bardzo bliskie, wręcz intymne i nietknięte. Wiemy, ile ona dla nas znaczy. I nie mówię jedynie o przestrzeni materialnej i namacalnej.

Każdy człowiek dąży do harmonii duszy i ciała, żyjąc w spokoju, z dala od stresu i problemów obarczających naszą psychikę. Właśnie ta cisza jest fundamentem widocznym również w malarstwie Hammershøia. Wystarczyła krótka chwila, by poczuć ciszy smak. Chłód i biel obecne na wystawie przeszywały skronie w momencie wkroczenia i przywitania się ze światem Hammershøia, jakby chciały przekazać wiadomość: Zostaw ciężary swojego brzemienia na wieszaku. Poczęstuj się kawałkiem refleksji i błogostanu. Zasługujesz na to. Tak więc zrobiłem.

Bezgłos, nastrojowość, refleksja. Te słowa zachwytu idealnie podsumowują wystawę najwybitniejszego duńskiego malarza, Vilhelma Hammershøia, która gościła w poznańskim gmachu Muzeum Narodowego od 26 listopada 2021 r. do 6 lutego bieżącego roku. Wystawa zatytułowana „Vilhelm Hammershøi. Światło i Cisza” była pierwszą ekspozycją dzieł mistrza w Polsce oraz pierwszą w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Zapewne wielu miłośników sztuki w Polsce nie miało okazji zapoznać się z twórczością artysty, dlatego otwarcie wystawy dało możliwość zetknięcia się po raz pierwszy ze światem wykreowanym przez Hammershøia. Celem tej ekspozycji obrazów malarza było przybliżenie osiągnięć artystycznych. Prócz tego podkreślono kluczowe problemy twórczości jak, chociażby kolorystyczna elegancja, rola światła czy szczególnie widoczne wyczucie przestrzeni. Przestrzeni, która dla wszystkich jest tak bliska, wręcz intymna i nietknięta. Wiemy, ile ona dla nas znaczy. I nie mówię jedynie o przestrzeni materialnej i namacalnej. Każdy człowiek dąży do harmonii duszy i ciała, żyjąc w spokoju, z dala od stresu i problemów obarczających naszą psychikę. Właśnie ta cisza jest fundamentem widocznym również w malarstwie Hammershøia. Wystarczyła krótka chwila, by poczuć smak ciszy. Chłód i biel obecne na wystawie przeszywały nasze skronie w momencie wkroczenia i przywitania się ze światem Hammershøia, jakby chciały przekazać wiadomość: Zostaw ciężary swojego brzemienia na wieszaku. Poczęstuj się kawałkiem refleksji i błogostanu. Zasługujesz na to”. Tak więc zrobiłem.

Etapy życia

Wystawa poświęcona duńskiemu malarzowi została podzielona na cztery części, przedstawiając w każdej z nich inny motyw i styl. Sale odzwierciedlały pewne etapy z życia malarza. Pokazywały, czym lub kim artysta się inspirował, co go szczególnie poruszało w tym okresie jego twórczości oraz jakie były jego priorytety i ukryte ambicje.

Intymność wnętrz

Pierwsza z nich, najsłynniejsza i najbardziej zjawiskowa, ilustruje kwintesencję dorobku artystycznego, przepełnionego nastrojowością i melancholią. To właśnie w obrazach z tego etapu życia odnajdziemy opustoszałe wnętrza, harmonię światła i cienia, a także będziemy poszukiwać odpowiedzi na pytania, które zadajemy sobie w podświadomości. Malarz uwielbiał prezentować ciche i puste pokoje, które były jego najbardziej osobistymi przestrzeniami – widoki własnego mieszkania oraz osoby będące najbliższe jego sercu. Domowa architektura i liryczne palety światła, doskonale skomponowane, stały się punktem wyjścia do ukazania manifestacji intymności i ciszy wnętrz, w których artysta żył i tworzył. Głównymi postaciami dzieł mistrza są członkowie jego rodziny – siostra Anna, brat Svend, matka Frederikke czy żona Ida. Postacie ludzkie w obrazach Hammershøia niekiedy są oglądane z oddali, innym razem w ciasnym ujęciu i bliskim kadrze. Bardzo często uwieczniał tajemnicze osoby siedzące bądź stojące tyłem, jakby były zamyślone swoim zajęciem, które w danym momencie wykonywały. Sposób przedstawiania ludzi podkreślał enigmatyczne wrażenie oraz subtelną sensualność dzieła. Wszyscy z nich, obecni na obrazach malarza, nabierają uniwersalnego znaczenia i uwidaczniają relację człowieka z wnętrzem, każda postać jest powiązana z uchwyconą atmosferą pomieszczenia, jego natury, bezgłosu i intymności.

Pejzaże

Drugi etap to krajobrazy. Przyznam, że ta część jego twórczości była dla mnie dość zaskakująca, ponieważ nie znałem dotychczas żadnej pracy przedstawiającej tematykę natury i wiejskich pejzaży. Sam malarz nie poszukiwał nieznanych i nietkniętych ludzką ręką miejsc. Dostrzegał je w czasie letnich wakacji, które spędzał w plenerze na północ od Kopenhagi. To właśnie tam głównie powstawały jego obrazy. Pejzaże tworzył także w pracowni, malując je ze szkicu wykonanego pośród natury lub na podstawie wykonanej wcześniej fotografii. Te pewne wycinki rzeczywistości, których doświadczał z dala od miejskiego zgiełku, stały się jego celem. Studiował tam paletę barw oraz światło, skupiając się głównie na koronach drzew bądź odległych wiejskich dróżkach. Motywowały go do dalszego działania. W ten sposób wykształcił charakterystyczne rozproszone delikatne światło, padające na smukłe linie drzew, graficzność i prostotę, budzące skojarzenie z estetyką japońską, którą się mocno inspirował.

Kopenhaga – bezpieczna przystań

Vilhelm Hammershøi przez całe życie był związany z Kopenhagą. Ukształtowała go jako człowieka i artystę, była jego domem i natchnieniem malarskim, muzą oraz bezpieczną przystanią. Odwdzięczył się jej z nawiązką, prezentując wnętrza pomieszczeń kopenhaskich kamienic przy Strandgade 30, a także budynki znajdujące się w starej części miasta, symbolizujące tęsknotę za przeszłością i za wszystkim, co dawne. Jego zamiłowanie do historycznej architektury odnajdziemy w obrazach uwieczniających pałac Christiansborg, kościół św. Piotra czy budynki Duńskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. To w ich monumentalnych bryłach odnajduje pełną prostoty wielkość i harmonię. Emanujące atmosferą spokoju miejskie przestrzenie, fasady gmachów w przymglonej aurze czy bezruch miasta obnażonego z tętna życia wywołują impresje zatrzymania czasu i skłaniają do wyciszenia. Protagonista pisał w listach do matki o tym, że wielokrotnie wyobraża sobie, jak wprowadza się do jednego z mieszkań, znajdującego się w budynku Kompanii Azjatyckiej. Niesamowicie fascynowały go wnętrza tej budowli oraz podkreślał wymiar i potęgę ciszy, w której zapamiętałby każdy najdrobniejszy szczegół, by uwiecznić tę atmosferę na płótnie.

Budowanie świadomości artystycznej

Jego nauczyciel — Peder Severin Krøyer — podkreślał, iż jego styl był dziwny, jednak nie będzie na niego i jego technikę malarską zbytnio wpływał. Pozwolił mu wykreować własny styl na przekór tendencjom akademickim. Dlatego ostatni (a właściwie pierwszy) etap z dorobku malarskiego Duńczyka, czyli akty, rozwijane jeszcze za czasów studenckich, były cyklem malarskim z najmniejszą liczbą obrazów z powodu niezbyt wielkiego zamiłowania do akademickiego podejścia do sztuki. Studium nagiej postaci przejawia się jedynie na kilku jego przykładach, lecz i w tych obrazach poszukiwał bardziej złożonej kolorystyki barw, pozornie ograniczonej do szarości, a wpływającej na subtelną zmysłowość dzieła. Autor w okresie studiów na kopenhaskiej Akademii Sztuk Pięknych początkowo kształtował swój kunszt malarski poprzez akwarele, akademickie akty oraz portrety. Dopiero późniejsze szkice pod dalszą kompozycję pejzażu, rysunki wnętrz i portretów traktowane jako autonomiczne dzieła ujawniały w nim świadomość formy, zainteresowanie miękkością światła, a także świadome i mistrzowskie podejście do światłocienia. Warto wspomnieć o licznych podróżach do Belgii, Holandii oraz Anglii, podczas których rozpiął szeroko skrzydła i pobudził w sobie ogromne pokłady inspiracji. Podczas zwiedzania zachodnich miast fascynował się dziełami Vermeera, Rembrandta czy Pietera de Hoocha, a w Anglii próbował spotkać się z Jamesem Whistlerem, którego twórczość bardzo sobie cenił.

Natura artystycznej psychiki

Malarz od najmłodszych lat uchodził za osobnika samotnego i milczącego. Stąd niewiele wiadomo o osobistych motywacjach prowadzących do takich, a nie innych wyborów artystycznych. W jednej z nielicznych znanych wypowiedzi  Hammershøi stwierdził: „Dlaczego używam kilku stonowanych kolorów? Nie wiem. Nie mogę powiedzieć nic na ten temat. To dla mnie naturalne, ale dlaczego? Nie potrafię powiedzieć”. Jednakże jedno jest pewne – vermeerowskie, rembrandtowskie czy whistlerowskie kompozycje wyczarował i przeniósł w swój unikalny świat, których nie kopiuje od nikogo, lecz czerpie garściami z historii malarstwa, co tylko najlepsze.

Co prawda, wystawa w Muzeum Narodowym w Poznaniu dobiegła końca, jednakże ekspozycje dzieł malarza będzie można obejrzeć w Muzeum Narodowym w Krakowie od marca do maja tego roku. Dlatego, jeżeli ktoś jeszcze nie zdążył zobaczyć obrazów Hammershøia, to polecam zrobić wycieczkę do Krakowa i pokusić się o wizytę na tej fantastycznej wystawie poświęconej najwybitniejszemu duńskiemu malarzowi.  

Dodaj komentarz