Niezatapialny zatonął – 110. rocznica katastrofy Titanica

Pierwsze skojarzenie ze słowami „katastrofa morska”? Zapewne Titanic. Nic dziwnego.

O zatonięciu Titanica powstało wiele filmów, piosenek, a nawet gier komputerowych. Dziś mija dokładnie 110 lat od pójścia na dno tego najbardziej luksusowego ówcześnie statku. Jak ta nie największa katastrofa stała się jednak najbardziej znaną i urosła do rangi legendy?

O 2:20 czasu lokalnego zniknął pod wodami Atlantyku ostatni fragment Titanica. A wraz z nim ponad 1500 osób, którym nie udało się opuścić statku. Z ponad 2200 pasażerów ocalały 704 osoby – głównie kobiety i dzieci. Przyczyn tak ogromnej skali tragedii można wymienić wiele, zwłaszcza biorąc pod uwagę czas tonięcia – ponad dwie i pół godziny. 

(Nie)zatapialny statek 

Titanic był jednym z trzech bliźniaczych, brytyjskich transatlantyków typu Olympic. Miały się one wyróżniać przede wszystkim wielkością i luksusem. Nie zapomniano jednak również o bezpieczeństwie – tak się wydawało. Otóż nie wdając się w szczegóły techniczne, dzięki systemowi grodzi wodoszczelnych, Titanic miał być „praktycznie niezatapialny”. Grodzi było szesnaście i przy jednoczesnym zalewaniu czterech statek mógł dalej płynąć. Titanic uważany był za ówczesny „cud techniki”, biorąc pod uwagę jego wielkość, luksus i właśnie bezpieczeństwo.

Legenda Titanica ma swój początek jeszcze przed wyruszeniem w pierwszy rejs. Prasa rozpisywała się nad zaletami Titanica, łącznie z określeniem go niezatapialnym. Tak więc statek uznany był przez opinię publiczną za niezniszczalny na długo przed rozpoczęciem służby. 

Pływające miasto 

Wspomniany już luksus miał być wyróżnikiem Titanica. I rzeczywiście tak było. Statek miał zapewniać absolutnie wszystko, co potrzebne, łącznie z najbardziej wyszukanymi rozrywkami. Kajuty urządzane były w różnych stylach, nawet w tych najbardziej wyszukanych. Wszystko po to, aby zadowolić pasażerów pierwszej klasy, a więc ówczesną elitę. Titanica charakteryzowały przepych i bogactwo, które nie miały sobie równych na tle innych statków.  

Zapewniający wszystkie możliwe wygodny, najbardziej luksusowy i najbezpieczniejszy statek nie mógł przecież zatonąć, prawda? A jednak doszło do tragedii, której nikt nie był w stanie przewidzieć, w którą ciężko było uwierzyć. 

Czy tylko góra lodowa?

Bezpośrednią przyczyną zatonięcia Titanica było zderzenie z górą lodową, która została dostrzeżona niezwykle późno, bo na kilkadziesiąt sekund przed uderzeniem. Tak naprawdę nie było to jednak zderzenie, jak powszechnie się uważa, a otarcie się o górę lodową. Skutkiem tego było rozdarcie poszycia na długości około 90 metrów, przez które zaczęła wlewać się woda. To wystarczyło, by zalane zostały więcej niż cztery przedziały grodziowe, czego skutkiem było zatonięcie statku.

Ostrzeżenia o krach i polach lodowych były odbierane przez operatorów radiotelegrafu przez kilka ostatnich dni, jednak nie było wówczas obowiązku przekazywania otrzymanych depesz. Łączność radiotelegraficzna, która oczywiście wpływała na bezpieczeństwo, była wykorzystywana jako nowinka techniczna – wysyłano głównie życzenia od pasażerów. 

Uznając, iż „spotkania” z górą lodową nie można było uniknąć, pozostaje jednak pytanie, dlaczego zginęło tak wiele osób. Otóż Titanic wyposażony był w zaledwie dwadzieścia szalup ratunkowych, które mogły pomieścić niespełna połowę pasażerów. Ale nawet tylu pasażerów nie udało się uratować. Początkowo osoby znajdujące się na statku wcale nie chciały go opuścić – nic nie wskazywało na to, że dzieje się coś złego, bo samo uderzenie w górę lodową było dla większości niewyczuwalne. I jak to możliwe, że niezatapialny statek jednak tonie? 

Szalupy były zapełniane nawet nie w połowie. Wynikało to z niewiedzy załogi, ile osób są w stanie pomieścić oraz z panujących ówcześnie podziałów społecznych. Do jednej szalupy nie mogli przecież wsiąść pasażerowie pierwszej i trzeciej klasy. Poczucie własnej wyższości pasażerów wyższych stanów społecznych doprowadziło do tragedii znacznie większej, niż mogłaby mieć miejsce. 

Należy zaznaczyć, że Titanic nie łamał ówczesnych przepisów dotyczących liczby szalup ratunkowych. Zawierał ich nawet więcej, niż wymagało prawo. I o ile armator był skłonny zamontować ich więcej, o tyle opinia publiczna uznała, że nie ma przecież takiej potrzeby, skoro statek jest niezatapialny. I na dodatek szpeciłyby one pokład spacerowy. 

Tragedia Titanica, mimo że nie największa – za taką uznaje się zatonięcie statku „Wilhelm Gustloff” w 1945 roku, w której zginęło ponad 6000 osób – była przełomowa. Uświadomiła, jak archaiczne są przepisy dotyczące liczby szalup ratunkowych oraz jak ważna i potrzebna jest pod względem bezpieczeństwa łączność radiotelegraficzna. Uświadomiła też ludziom, że to jednak nie oni panują nad żywiołami. Dlatego Titanic na stałe zagościł w kulturze. O tragedii tej powstało na przestrzeni lat wiele filmów – w tym pierwszy propagandowy, produkcji niemieckiej oraz ten najbardziej nam znany, nagrodzony wieloma Oscarami z 1997 roku. Bo w końcu, pomimo wyobrażeń, nawet praktycznie niezatapialny statek może zatonąć. 

Źródło zdjęcia: Pixaby

Dodaj komentarz