Kto tak naprawdę zostaje wrobiony? Recenzja filmu „Wrobiony”

Kryminał, thriller trzymający w napięciu już od samego początku. Tajemnica, intryga i poszukiwanie. Tak zapowiadany jest „Wrobiony” w reżyserii Piotra Śmigasiewicza. I rzeczywiście, po obejrzeniu zwiastuna tej polskiej produkcji z międzynarodową obsadą, ze sporym zainteresowaniem można udać się do kina. Niestety, to, co widz zobaczy na ekranie, całkowicie rozmija się z oczekiwaniami. 

Dominik, wybitny badacz historii sztuki z Uniwersytetu Wrocławskiego, wyrusza do malowniczego Porto Ercole, by na miejscu zebrać materiał naukowy na temat ostatnich lat życia Caravaggia – przeczytać można w opisie filmu. Dominik, w którego wciela się Piotr Adamczyk, jest doktorantem i uważa szansę wyjazdu do Włoch i możliwość zbadania tajemnic Caravaggia za swoją największą życiową szansę. Na początku widz jest w stanie w to uwierzyć, jednak już po piętnastu minutach filmu zaczyna wątpić w głównego bohatera. 

Nieporadny Dominik 

Historia przestaje być wiarygodna, gdy główny bohater dociera do Porto Ercole i w hotelu okazuje się, że nie ma rezerwacji na jego nazwisko, choć wszystko miała zorganizować uczelnia. Po nieudanej próbie skorzystania z usług Informacji Turystycznej Dominik postanawia przenocować w kościele, bo przecież w turystycznej miejscowości nigdzie nie da się znaleźć noclegu. Ani nie można zadzwonić na uczelnię. Widz szybko dowiaduje się jednak, że kościół nie jest przypadkowym miejscem.

Księdzem jest Paolo (Luca Calvani), który od niedawna urzęduje w tutejszej parafii, ponieważ jego poprzednik został zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach. Oczywiście, jak szybko się okazuje, badał ostatnie lata życia Caravaggia i tajemnice z tym związane. Główny bohater wraz z księdzem rozpoczynają prywatne śledztwo. Szybko jednak włoska policja zaczyna ścigać Dominika. 

Dominik jest wytrwały, choć czyha na niego wiele niebezpieczeństw. W pewnym momencie decyduje się już wrócić do Polski, jednak jadąc na lotnisko, pod wpływem chwili postanawia wrócić i rozwikłać zagadkę. Należy przyznać, że naprawdę trudno zrozumieć motywacje bohatera i co go pcha do próby odkrycia tajemnicy.

Dramatyzm budowany muzyką  

Film reklamowany jako thriller trzymający w napięciu, zupełnie nie spełnia tego założenia. Dramatyzm budowany jest tylko i wyłącznie poprzez pełną napięcia muzykę, która rozbrzmiewa od samego początku filmu i to zazwyczaj w momentach, które nie mają nic wspólnego z budowaniem napięcia u widza. A wtedy, gdy rzeczywiście rozgrywa się akcja, zazwyczaj panuje cisza, aczkolwiek naprawdę trudno powiedzieć, że w tym filmie coś się dzieje.

Im dalej w film, tym gorzej. Gdy następuje punkt kulminacyjny, a akcja powinna nabrać tempa, widz może obserwować zlepek scen, które mają ze sobą niewiele wspólnego, a już na pewno jedna nie wynika z drugiej. W trakcie filmu przybywa za to postaci – tajemnicza Silvia, a później nie wiadomo skąd – agent FBI. 

W opisie filmu można przeczytać: „Dominik zostaje uwikłany w niebezpieczne śledztwo, które ujawnia kulisy międzynarodowej intrygi. Walcząc z czasem i z potężnymi przeciwnikami próbuje rozwikłać skrywaną przez wieki tajemnicę obrazu”. Międzynarodowa intryga nie jest ani przez moment wiarygodna, a Dominik walczący z potężnymi przeciwnikami pchany jest do tego przez naprawdę niezrozumiałą siłę.  

Komediowy pościg 

W filmie dobra jest tylko jedna scena – pościgu. Dominik wraz z księdzem Paolo ucieka Fiatem 500 przed policją. Wśród malowniczych, krętych uliczek włoskiego miasta jest to doprawdy niesamowity pościg. Problem jest jednak jeden. Nie jest to dramatyczny pościg rodem z kina akcji, a raczej komediowa ucieczka w stylu filmów z Louisem De Funèsem. Zupełnie nie pasuje więc do filmu, jakim miał być „Wrobiony”. No właśnie, kluczowym jest chyba stwierdzenie „miał być”.

Film inspirowany „Kodem da Vinci” (bo podobieństw znajduje się sporo), który zapowiadał się naprawdę ciekawie, okazał się niestety filmową porażką. Zdjęcia do „Wrobionego” zaczęły się dobrych kilka lat temu. Może to jeden z powodów tak dużej liczby dziur w scenariuszu i braku logicznego związku pomiędzy poszczególnymi zdarzeniami. Nie jest to chyba jednak wytłumaczenie dla produkcji, która, choć miała potencjał, okazała się zupełnym niewypałem. „Wrobiony” został nie tylko główny bohater, ale również widzowie idący do kina w nadziei na trzymający w napięciu thriller.

Dodaj komentarz