W polskim kinie mamy kilka klasyków, które każdy zna. Opinie na ich temat są podzielone. Jednak jeśli mowa o pierwszej i drugiej części filmu „Kogel Mogel” z lat 80. ubiegłego wieku, można śmiało powiedzieć, że mają one nadal wielu fanów.
Nie ma się więc, co dziwić, że powstają kolejne części serii. W tym roku wyszła już piąta część pod tytułem „Baby boom, czyli Kogel-Mogel 5”. Czy ta część również okaże się klasykiem?
Po trzydziestu latach od ukazania się drugiej części Kogla Mogla” powstała kolejna część. Nie cieszyła się ona już tak pozytywnymi opiniami jak jej poprzedniczki. Reżyser jednak się nie poddał, tworząc czwartą część, która miał być już ostatnią. Jednak tak się nie stało, bo pod koniec stycznia do kin weszła piąta część filmu.
Gdzie Ci aktorzy?
Myśląc „Kogel Mogel”, oczami wyobraźni widzimy kilku bohaterów. Mały Piotruś, jego opiekunka Kasia oraz rodzice, państwo Wolańscy. Niezastąpiona i zawsze elegancka babcia Wolańska ze swoim ukochanym pieskiem Pusią oraz jej zupełne przeciwieństwo, czyli babcia Solska – matka Kasi. Chciałoby się oglądać dalsze losy właśnie tych bohaterów. Niestety, ta produkcja pozbawiła nas tej możliwości. Zrozumiałe jest, że skoro od drugiej części filmu minęły trzy dekady, to niektórzy aktorzy odeszli z tego świata. Znaczna część aktorów jednak żyje, a w piątej części filmu nie wykorzystano ich potencjału. Przykładem takich aktorów jest, chociażby pani Wolańska (Ewa Kasprzyk), która w filmie nie pojawia się wcale. Możemy jedynie usłyszeć jej zmodulowany głos. Jeśli chodzi o nieżyjących już aktorów, należy pochwalić pierwszą scenę filmu, w której wnuczek odwiedza swoją babcię Solską na cmentarzu (Katarzyna Łaniewska). Jest to w pewien sposób oddanie hołdu aktorce. Niestety o drugiej babci Wolańskiej (Małgorzata Lorentowicz) nie jest w filmie wspomniane, jakby zwyczajnie nie istniała.
Jest lepiej, ale czy najlepiej?
Fabuła piątej części „Kogla Mogla” dotyczy rodzicielstwa. W życiu Agnieszki i Marcina pojawia się dziecko, młodzi rodzice jednak nie mogą poradzić sobie z nadmiarem obowiązków. Z pomocą przychodzi Piotruś, uznawany za duże dziecko. Zaskoczeniem jest, że świetnie radzi sobie jako opiekun i postanawia sam zostać rodzicem. Okazuje się to niełatwym zadaniem.Niestety, podobnie jak w poprzednich częściach, film oparty jest na stereotypach i uprzedzeniach. Na szczęście wiele maskują anegdoty sytuacyjne. Pełen przepychu i bogactwa dworek, w którym zamieszkuje Piotruś i Marlenka wraz z teściową, daje nam namiastkę „Kogla Mogla” z lat osiemdziesiątych. Ciekawym połączeniem jest mama Marlenki wraz ze swoim mężem Leopoldem. Kobieta, jako że była w Ameryce, co chwila wpłata obcojęzyczne słowa, co wychodzi jej dość zabawnie. Plusem tej części w porównaniu do jej poprzedniczek, czyli „Miszmaszu” i „Końca świata” okazało się ucięcie wątków pobocznych i stawianie na prosty scenariusz. Pominięcie kwestii politycznych, LGBT i innych wątków, które miały spowodować, że „Kogel-Mogel” był bardziej współczesny, okazało się strzałem w dziesiątkę. W końcu to na prostocie i wiejskim klimacie bazował scenariusz kultowych części tej produkcji, która zyskała tak duży rozgłos.
Baby boom tak, „Kogel Mogel” nie
Jeśli film nosił tytuł „Baby boom” byłaby to całkiem niezła produkcja. Jeśli jednak chcemy dopatrzeć się tam porządnej kontynuacji „Kogla Mogla” będziemy zawiedzeni. Niestety kultowi bohaterowie pierwszych dwóch części, czyli Kasia i pan Wolański, pojawiają się w filmie zaledwie w kilku scenach. Można by rzec, że po prostu odhaczono ich obecność. Na korzyść filmu działa komiczny i dość mocno przerysowany duet Piotrusia i Marlenki, którzy najbardziej budzą sympatię widzów. Warto zauważyć, że od czwartej części minęły już prawie 3 lata i też nie każdy z widzów oglądał poprzednie filmy. Reżyser powinien zadbać o wprowadzenie do fabuły, przypomnienie bohaterów, bo niestety poprzez zagmatwane sceny trudno połapać się, kto jest kim. Dlatego przed wybraniem się do kina warto przypomnieć sobie, o czym były poprzednie części, aby uniknąć zdziwienia.Tym, którym podobała się trzecia i czwarta część filmu, to piąta też przypadnie do gustu. Film Anny Wieczór, podobnie jak jej pozostałe produkcje, pokazuje świat zupełnie inny, niż przedstawiał go Roman Załuski w kultowych częściach „Kogla Mogla”. Jeśli więc jesteśmy zwolennikami humoru Załuskiego, film może nie spełnić naszych oczekiwań. Dlatego do kina warto wybrać się z myślą, że idziemy na komedie „Baby boom”, a nie „Kogel Mogel”.
Źródło zdjęcia: oficjalne materiały promocyjne filmu