Czy za obrazem kryje się sejf? 

Recenzja wystawy Noriakiego 

Noga z matmy, Bunt mas czy Czarna dziura – to tylko przykładowe tytuły dzieł Noriakiego, które możemy zobaczyć na wystawie pt. Sejf jest za obrazem.

Ten poznański artysta znany jest głównie ze stworzonej przez siebie jednookiej postaci, którą można znaleźć niemal w każdym zakątku Poznania. Watcher, nazywany również Panem Peryskopem, jest alter ego Noriakiego i pojawia się wszędzie tam gdzie on. Okazuje się jednak, że artysta nie tworzy jedynie na murach, a również na płótnie – i dzieła te są nie mniej interesujące niż te znajdujące się w przestrzeni miejskiej. 

Wystawa Sejf jest za obrazem to zbiór prac Noriakiego, które powstały głównie w czasie pandemii, a więc w 2020 i 2021 roku. Prezentowane płótna pokazują zupełnie inną stronę artysty. Wystawa podzielona jest na trzy części. Każda z nich znajduje się na innym piętrze galerii w Starym Browarze. Pierwsza część znajdująca się na parterze nosi nazwę BUNT. Są to obrazy, które zdecydowanie najbardziej kojarzą się z poznańskim twórcą, bo przypominają jego pierwotną twórczość, a więc street art. Wszystkie obrazy utrzymane są w kolorystyce czarno-białej. W większości są to różnego rodzaju postacie. Co jednak mnie zaskoczyło – posiadały parę oczu, a nie jak Pan Peryskop jedno oko. Drugie piętro było jeszcze większym zaskoczeniem. Płótna prezentowane tutaj noszą nazwę RUCH. Tutaj obrazy są kolorowe! Dla mnie, osoby, która kojarzy Noriakiego głównie z czarno-białym Watcherem, ta część była najbardziej intrygująca, bo pokazała mi twórcę w zupełnie innym, nieznanym dla mnie świetle. Trzecia część nosi tytuł MIASTO. Są to obrazy, na których artysta przedstawia swoje spostrzeżenia z różnych odwiedzanych przez siebie miejsc. 

Dla mnie najciekawsza była druga część wystawy. Znajdowały się tam płótna o takich tytułach jak: Droga na skróty, Człowiek Tworzy Metamorfozy czy Samozachwyt. Są to obrazy kolorowe, abstrakcyjne. Jest na nich niesamowicie dużo ruchu. Niekiedy wydawałoby się przypadkowe maźnięcia pędzlem, tworzą jednak spójną całość, którą dopełnia tytuł. Bez niego, odbiorcy mogą mieć absolutną dowolność w interpretacji wielu dzieł. Choć przecież nawet znając tytuł, nadal obrazy możemy odbierać dowolnie. To, co bardzo mi się podobało to fakt, że płótna Noriakiego wzbudzają emocje i to przeróżne. Od zdziwienia, zaciekawienia przez smutek, złość, a nawet radość. Były też i takie płótna, przy których zatrzymywałam się na dużej, bo zmuszały do refleksji np. Odpoczynek planety. Ziemia leżakuje sobie na wyspie otoczona wodą i odpoczywa. 

Na wystawie nie brakło również motywów pandemii. Na parterze można znaleźć kilka obrazów związanych bezpośrednio z tą tematyką. Są to płótna czarno-białe i wyrażają emocje artysty związane z zamknięciem w domu. Myślę, że każdy w tych trzech czy czterech obrazach odnajdzie również siebie i swoje emocje z okresu lockdownu. 

Nie mogę się zdecydować, które płótno jest moim ulubionym. Waham się między Buntem Mas a Czarną Dziurą. Szala przechyla się chyba jednak na stronę tego pierwszego dzieła. Płótno jest wielkości 35×65 centymetrów. Łączy pociągnięcia pędzlem z farbą oraz używanie sprayu. Obraz wyraża emocje i opowiada historię. Dodatkowo bardzo podobało mi się nierównomierne rozłożenie farby. Miejscami na płótnie jest jej gruba warstwa. Fascynuje więc nie tylko sam wygląd obrazu, ale również jego faktura. 

Cała wystawa wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Sposób posegregowania obrazów, podzielenie ich na trzy części to był trafiony pomysł. Tak samo rozmieszczenie obrazów na ścianach, ułożenie różnych wielkości płócien koło siebie. Wszystko to tworzy zgraną kompozycję. Jednak na wystawie Sejf jest za obrazem brakowało mi Pana Peryskopa. Co prawda, jego postać nawet dość sporych rozmiarów stoi przy wejściu do galerii, a samo oko przyklejone jest na podłodze, to jednak na samych płótnach Watchera nie odnajdziemy. Może to dobrze, a może i źle. Na wystawie poznajemy artystę z zupełnie innej strony. Na szczęście, tuż za rogiem po wyjściu ze Starego Browaru można znaleźć na ścianie garażu lecącą postać Watchera. 

Uważam, że na wystawę warto się udać, nawet jeżeli nie jest się fanem sztuki. Noriaki to w końcu nasz polski Banksy. Może za jakiś czas jego dzieła będą opiewały na ogromne sumy pieniędzy – kto wie. Natomiast wystawę można oglądać aż do końca stycznia 2022 roku w Galerii na Dziedzińcu w Starym Browarze. 

Dodaj komentarz