Człowiek będący nieoficjalnym liderem antyputinowskiej opozycji umiera odseparowany od społeczeństwa w wieku 47 lat. Pozostawia po sobie pustkę – czy zostanie ona wypełniona?

Informację o śmierci podała Rosyjska Federalna Służba Więzienna w komunikacie: „16 lutego w kolonii karnej nr. 3 skazany A.A. Nawalny poczuł się źle po spacerze, niemal natychmiast tracąc przytomność. Personel medyczny kolonii natychmiast przybył na miejsce i wezwano zespół pogotowia ratunkowego”. Pozostawił żonę, dwójkę dzieci i rzeszę Rosjan wierzących w jego misję.

Dekabrysta swoich czasów

Aleksiej Nawalny przyszedł na świat 4 czerwca 1976 roku we wsi Butyń znajdującej się w obwodzie moskiewskim. Z wykształcenia był prawnikiem i ekonomistą. Niewielką część swojego życia spędził pracując jako adwokat, lecz władza rosyjska postanowiła odebrać mu licencję. 

Podczas studiów ukończył specjalizację w operacjach giełdowych i papierach wartościowych. Uzyskane doświadczenie okazało się przydatne po latach, w wysiłkach przeciwko politykom. Nierówną walkę ze skorumpowanym rządem rozpoczął bowiem od nabywania akcji spółek państwowych. W ten sposób uzyskiwał możliwość dostępu do raportów poszczególnych podmiotów, których był udziałowcem. Po doszukaniu się nieprawidłowości, upubliczniał informacje o malwersacjach w sieci.

Działania te stopniowo przysparzały mu rozpoznawalności. W efekcie, doprowadziło to do powstania fundacji mającej na celu zwalczanie korupcji w Rosji. Walczył o pozycję drobnych przedsiębiorców kosztem czołowych potentatów na rynku. 

Kamień w bucie Kremla

Po wyborach parlamentarnych mających miejsce w 2011 roku, zaangażował się w organizację antyreżimowych protestów. Staje się jednym z nieoficjalnych liderów ruchu niezadowolonego z polityki rządu. Tytuł ten utrzyma aż do śmierci.

Dwa lata później postanawia wziąć udział w wyborach na mera miasta Moskwy. Pomimo sfałszowanych wyników, uzyskuje aż 27% poparcia, co przekłada się na zajęcie drugiego miejsca. Na stanowisko wybrany zostaje Siergiej Sobianin – przedstawiciel partii Jedna Rosja. Jest to kandydat ugrupowania, którego członkami są także Putin, Miedwiediew, czy chociażby Ławrow. 

Prężność i elastyczność działacza były niczym płachta na byka, którym jest Kreml. Coraz głośniejsze krytykowanie absurdów i nadużyć staje się poważnym problemem w polityce wewnętrznej kraju. Szczególnie, że naświetlanie oszustw i przekrętów nie pozostaje tylko w granicach Federacji. Nawalny miał aż sześć milionów subskrybujących na platformie YouTube i ponad dwa miliony obserwujących na Twitterze – mediach będących ogólnodostępnymi środkami przekazu dla ludzi na całym świecie. 

Taki stan rzeczy nie mógł pozostać bez odpowiedzi. W 2020 roku lider opozycji zostaje otruty w trakcie podróży na zachód. Traci przytomność w samolocie i ląduje w Niemczech, gdzie trafia do szpitala. To wydarzenie nie złamało jego ducha. Po kilkunastotygodniowym leczeniu, wraca do Rosji.

Prosto w szpony

W połowie stycznia 2021 roku ląduje w Moskwie. Z marszu zostaje przywitany przez funkcjonariuszy służb, którzy obwieszczają, że zostaje aresztowany. Jeszcze tego samego dnia w mediach pojawia się odpowiedni komunikat wystosowany przez organy władzy, o jego aresztowaniu. Krajowa i zagraniczna opinia publiczna, łącznie z Amnesty International, apeluje o zwrócenie wolności. Okazuje się, że to próżny wysiłek. 

Od tego czasu aż do 16 lutego tego roku, znajduje się w koloniach karnych w różnych obwodach Federacji Rosyjskiej. Władza nie sprzyja jego najbliższemu otoczeniu i ludziom zainteresowanym losem działacza. Dobitnie świadczyć o tym może fakt, że w grudniu 2023 roku, przez około 20 dni, nie wiadomo było, gdzie znajduje się i w jakiej kondycji jest osadzony. 

W trakcie kolejnych wystąpień transmitowanych w telewizji i internecie widać, że stan Nawalnego pogarsza się. Mężczyzna w sile wieku mizernieje, traci na wadze i staje się coraz mniej podobny do człowieka, który tak żywo krytykował Putina jeszcze kilka lat wcześniej. Coraz częstsze zamykanie w karcerze łamie nie tylko psychikę, ma na celu bezwzględne rozprawienie się z ekstremistycznym działaczem. Ostatecznie, niewygodny element zostaje usunięty.

Konsekwencje śmierci

Nawalny jest postacią trudną. Trudną ze względu na nieoczywistość. Rozpoczynał karierę polityczną jako zdecydowany nacjonalista i imperialista, wierzący w wielkość Rosji osiąganą innymi metodami, niż proponuje to Putin. Popierał wojnę w Gruzji w 2008 roku, sprzeciwił się inwazji na Ukrainę, chociaż dopiero w 2023 roku zmienił zdanie co do słuszności aneksji Krymu. Być może był to zabieg mający pozwolić mu na ugruntowanie swojej pozycji w polityce? Ostatecznie, gdy jego kariera nabrała już rozpędu, określił siebie jako liberała i demokratę, bezlitośnie bijącego we wszystko co rządowe. 

Faktem jest, że rozsiani po całym świecie sprzymierzeńcy Nawalnego pozostają bez lidera. Bez człowieka, który był na tyle zdeterminowany, żeby, nie oglądając się na konsekwencje, rozpocząć nierówną batalię z systemem. Oznacza to liczne represje i prześladowania osób pozostających w kraju i niewidzialne zagrożenie czyhające na wszystkich tych, którzy postanowili wyjechać. 

Rozprawienie się z przeszkadzającym „krzykaczem” wskazuje na to, jak bezkarnie czuje się obecnie elita rządząca w Rosji. Zapatrzona w swoje racje, nie postrzega żadnych zagrożeń jako realnych. Świadczy to o własnej sile, w jaką wierzy Kreml. Ten stan może nieść zagrożenie nie tylko dla obywateli, ale także dla Ukrainy czy NATO, będących wrogami w narracji Moskwy. 

Zachód, wierzący w zmiany zapoczątkowane przez działacza, nie ma bohatera mogącego dodawać mu otuchy. Wygląda na to, że sytuacja na wschodzie pozostanie bez zmian. Odpowiedź? Zdroworozsądkowym wyjściem wydaje się zaostrzenie narzuconych sankcji oraz wsparcie militarne dla ukraińskiej armii. To jedyne scenariusze na utarcie nosa przekornemu prezydentowi Federacji. 

Źródło zdjęcia: Flickr

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *