Tęczowa Holandia

W pierwszy weekend lutego w holenderskim Hoogerheide odbyły się mistrzostwa świata w kolarstwie przełajowym. Udany występ zaliczyli gospodarze wygrywając sztafetę mieszaną, wyścigi orliczek, a także elity kobiet i mężczyzn.

Pięć lat – tyle Holandia musiała czekać na organizację kolejnych mistrzostw świata w kolarstwie przełajowym. Po dziewięciu latach walka o tęczową koszulkę wróciła do Hoogerheide, gdzie w najważniejszym wydarzeniu sezonu udział wzięło 277 zawodników i zawodniczek z 29 narodów, pośród których znaleźli się także reprezentanci Polski.

Sztafeta i młodzi mistrzowie

Z pewnością najwięcej emocji wzbudziły zmagania elity, jednak przed skupieniem się nad nimi warto wspomnieć o tym, co miało miejsce w pozostałych wyścigach, które poziomem nie odbiegały od najważniejszych części mistrzostw.

Imprezę zainaugurowała sztafeta mieszana, pewnie wygrana przez reprezentację gospodarzy. Podium uzupełniły zespoły z Wielkiej Brytanii i Belgii. Polacy zmagania zakończyli na dziewiątym miejscu, będąc w stanie wyprzedzić wyłącznie Szwedów, którzy znacznie osłabli w dalszej części mistrzostw.

Wyścig juniorek był zaskoczeniem. Główna faworytka – Lauren Molengraaf, będąca niepokonaną w tym sezonie, zaliczyła bardzo pechowy dzień. Upadek i przebita opona wyeliminowały ją z walki o tęczowy trykot. Niespodziewanie kluczowe role odegrały siostry Isabella i Ava Holmgren z Kanady, które podzieliły między sobą złoto i srebro. Podium zamknęła Francuzka, Célia Gery. Osiemnasta na mecie zjawiła się Alicja Matuła, a na ostatniej klasyfikowanej pozycji przyjechała Zofia Krystkowiak.

W zmaganiach juniorów nie było jasne, kto wygra. Celnie stawiano jednak na triumfatora Pucharu Świata, Mistrzostw Europy i Francji – Léo Bisiauxa. Po swojej fenomenalnej jeździe zdobył on złoto. Drugi na mecie zjawił się reprezentant gospodarzy – Senna Remijn, a trzecie miejsce zajął Yordi Corsus. Polskę reprezentowali 40. Brajan Świder, 52. Ksawier Garner, 63. Mikołaj Kubica i 69. Ksawery Adaszak.

W orliczkach zdecydowaną faworytką była Holenderka Shirin van Anrooij, która w dzień zawodów obchodziła swoje 21 urodziny. To ona, wraz z Brytyjką Zoe Bäckstedt, odjechała reszcie stawki. Ostatecznie silniejsza okazała się reprezentantka gospodarzy, która pewnie sięgnęła po tytuł Mistrzyni Świata. Srebro zdobyła zawodniczka z wysp brytyjskich, a brąz wywalczyła Czeszka, Kristýna Zemanova. Jedyna Polka, Malwina Mul, przyjechała na dwudziestym miejscu.

Wyścig orlików należał do tych najbardziej wyrównanych. Najsilniejszy okazał się Belg, Thibau Nys. Za nim trwał bardziej zacięty wyścig, który zakończył się na finiszu. Zwycięsko wyszedł z niego gospodarz, Tibor del Grosso, a podium uzupełnił Witse Meeusen z Belgii. Dwóch Polaków, Szymon Pomian i Antoni Łukow, zajęło kolejno 38. i ostatnie, 51. miejsce

Elitarne zmagania

Ściganie najwyższej klasy rozpoczęły kobiety. Pod nieobecność Marianne Vos, byłej mistrzyni, przewidywano, że zmagania zdominują dwie młode Holenderki, Fem van Empel i Puck Pieterse, które w wieku zaledwie dwudziestu lat zdecydowały się przejść do elity. Warto przy tym zauważyć, że ich rówieśniczki ścigają się w zawodach orliczek. Zgodnie z przewidywaniami, to one bardzo mocno rozpoczęły wyścig odrywając się od reszty zawodniczek. Ich tempu zdolne były dorównać wyłącznie Lucinda Brand, kolejna reprezentantka gospodarzy, i Włoszka, Silvia Persico. Ta jednak nie dała rady dyktowanemu przez Holenderki tempu i zmuszona była odpuścić.

W ten sposób wyklarowała się medalowa trójka, jednak nie było jeszcze przesądzone, która z zawodniczek założy tęczowy trykot. Decydujący był moment, kiedy Puck Pieterse upadła na błotnistym odcinku, tracąc kontakt ze swoją rówieśniczką. Fem van Empel nie oddała już prowadzenia do końca i z przewagą 40 sekund pierwsza przejechała linię mety. Drugie miejsce obroniła Puck Pieterse, a brąz zdobyła Lucinda Brand, tym samym dopełniając holenderskie podium. Polka, Antonina Białek, została sklasyfikowana na ostatnim, 28. miejscu.

Pojedynek mistrzów

Zwieńczeniem mistrzostw był wyścig elity mężczyzn. Po roku przerwy, do rywalizacji wróciła legendarna już dwójka – Holender Mathieu van der Poel i Belg Wout van Aert. Ich zmagania rozpoczęły się dziesięć lat temu, a razem na swoim koncie mają już osiem tytułów mistrzowskich, wliczając ten tegoroczny, i nic nie wskazuje na to, aby zatrzymali się na tym wyniku. Wszyscy wiedzieli, że to jeden z nich będzie zwycięzcą. Nie wiedziano tylko, który z nich przywdzieje po raz kolejny tęczowy trykot. 

Wszystko miał rozwiązać wyścig. Od samego startu na prowadzenie wysunął się inny Holender – Lars van der Haar, tworząc pole do ataku dla Mathieu van der Poela, na który nie trzeba było długo czekać. W połowie okrążenia faworyzowany Holender zaatakował, a jego koło utrzymał wyłącznie van Aert. W ten sposób wyklarowała się już pierwsza dwójka, utrzymana do samej mety. Holender i Belg jechali koło w koło, nie odstępując się na krok. Silniejszą dyspozycję podczas wyścigu prezentował van der Poel, kilkukrotnie, lecz bezskutecznie próbując uciec van Aertowi, który za każdym razem niwelował straty. Wout jednak sam nie był w stanie wziąć inicjatywy w swoje ręce, co spowodowane było brakiem pomysłu na rozwiązanie tego wyścigu. Wykorzystał to Mathieu podczas sprinterskiego finiszu na ostatniej prostej. Tam okazał się bezkonkurencyjny, zapisując sobie piąty tytuł na koncie. Belg musiał zadowolić się srebrem. Brąz na szyję założył Eli Iserbyt. Marek Konwa rywalizację ukończył na 17. miejscu.

Koniec sezonu

Mistrzostwa świata były zwieńczeniem sezonu przełajowego. Teraz zawodnicy skupią się na przygotowaniach do zmagań w wyścigach szosowych lub MTB. Dla przełajowców zostało jeszcze kilka wydarzeń, jednak uwaga kolarskiego świata skupi się już na rywalizacji medalistek i medalistów, którzy przywdziewając stroje zespołów, będą walczyć o najlepsze pozycje na mecie, podczas wyścigów szosowych, czy cross country.

Źródło zdjęcia: UCI Cyclo-cross Facebook

Dodaj komentarz