Od Baku do Florencji. Koniec pięknej przygody Lecha

Dwumecz z Fiorentiną zakończył udział Lecha Poznań w europejskich pucharach.

Po meczu przy Bułgarskiej wydawało się, że losy tego starcia są rozstrzygnięte, a Kolejorz zakończy tę piękną przygodę, pozostawiając po sobie złe wrażenie. Jednak rewanżem we Florencji mistrz Polski zmazał plamę z pierwszego spotkania i godnie pożegnał się z Europą.

Po porażce w pierwszym meczu 1:4 wydawało się, że Kolejorz jedzie do Włoch jak na ścięcie, a kibice modlili się o jak najniższy wymiar kary. Podopieczni Johna Van Den Broma zaskoczyli jednak wszystkich, prawie doprowadzając do dogrywki.

Włosi byli w szoku

Poznaniacy szybko objęli prowadzenie za sprawą niezawodnego w ostatnim czasie Alfonso Sousy. W dalszej części gry mecz toczył się pod dyktando Fiorentiny, jednak ekipa trenera Vincenzo Italiano nie była w stanie przełamać dobrze zorganizowanej defensywy Lecha. W 65 minucie rzut karny na gola zamienił Kristoffer Velde, czym dał fanom Kolejorza nadzieję na cud. Ten dokonał się 5 minut później, za sprawą trafienia Artura Sobiecha. 

Włosi byli w szoku. Coś, co przed meczem wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Lech miał wynik dający dogrywkę. Mistrzom Polski zabrakło jednak sił w końcówce i w konsekwencji indywidualnych błędów stracili dwie bramki. Kolejorz odpadł, ale pozostawił po sobie dobre wrażenie i dodatkowo przerwał zwycięską passę Fiorentiny w Europie, która trwała już od 9 meczów. To było godne pożegnanie Lechitów z pucharami.

Trudne początki w kwalifikacjach

Mecz z Fiorentiną był dla poznaniaków pięćdziesiątym meczem w tym sezonie we wszystkich rozgrywkach. Dwadzieścia z tych meczów Lech rozegrał w europejskich pucharach. Zaczęło się od pierwszej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów i starcia z Karabachem Agdam. W Poznaniu Kolejorz wygrał 1:0 po trafieniu Mikaela Ishaka i wydawało się, że ma duże szanse na awans do kolejnej rundy. Jednak rewanż w Baku był brutalną weryfikacją. Azerowie wygrali aż 5:1 i zepchnęli polski zespół do Ligi Konferencji Europy. 

W drugiej rundzie eliminacji tych rozgrywek mistrz Polski rozprawił się z gruzińskim Dinamo Batumii. W Poznaniu padł wynik 5:0 dla gospodarzy, w rewanżu było 1:1. W kolejnej rundzie los był łaskawy dla Lecha, udało się bowiem wylosować teoretycznie znacznie słabszego przeciwnika. Vikingur Reykjawik sprawił jednak Lechitom sporo problemów. W Islandii gospodarze wygrali 1:0, a w rewanżu polski zespół potrzebował dogrywki do zapewnienia sobie awansu. Ostatecznie przy Bułgarskiej padł wynik 5:1, jednak styl gry Lechitów pozostawiał wiele do życzenia. W decydującej fazie podopieczni Johna Van Den Broma zmierzyli się z Dudelange. Luksemburczycy przegrali w Poznaniu 2:0, a w rewanżu padł remis 1:1.

Kolejorz awansował do fazy grupowej, jednak wśród kibiców nie było euforii. Lech grał przeciwko słabszym od siebie zespołom, a pomimo tego miał spore problemy z awansem do kolejnych faz. Do tego dochodziła słaba forma w lidze. To wszystko sprawiało, że kibice nie byli przekonani co do tego, czy Van Den Bromowi uda się skutecznie połączyć grę w pucharach i lidze.

Magiczne wieczory przy Bułgarskiej dały Lechowi wyjście z grupy

Poznaniacy trafili do grupy C razem z Villarealem, Austrią Wiedeń i Happoelem Ber Szewa. Pierwszy mecz w Hiszpanii Lechici przegrali, jednak pozostawili po sobie świetne wrażenie. Spotkanie zakończyło się wynikiem 4:3. Decydująca bramka padła w ostatnich minutach. Wśród kibiców zapanował optymizm. Lech był w stanie postawić się znacznie silniejszemu rywalowi, grając przy tym dobrą, ofensywną piłkę. Entuzjazm zamienił się w euforię po wysokim zwycięstwie z Austrią Wiedeń. Kolejorz po świetnej grze pokonał Austriaków 4:1. Był to mecz przełomowy, po którym wielu kibiców uwierzyło w awans do fazy pucharowej.

Potem przyszły dwa remisy z Happoelem, które nieco ostudziły entuzjazm, jednak przed meczem w Wiedniu, Poznaniacy mieli wszystko w swoich rękach. Do awansu była potrzebna wygrana. Niestety Lechici na własne życzenie zremisowali i radość z awansu trzeba było odłożyć na ostatnią kolejkę. Tam zadanie było już znacznie trudniejsze, bowiem na Bułgarską przyjechał Villareal. Jednak Kolejorz zafundował swoim kibicom piękne widowisko, pokonując faworyzowanego rywala 3:0, tym samym zapewniając sobie drugie miejsce w grupie i awans do fazy pucharowej.

„Kolejorz, chcemy do Pragi!”

W 1/16 finału mistrzowie Polski, trafili na Bodo/Glimt. Norwegowie byli faworytami w tym starciu ze względu na znacznie większe doświadczenie w grze w europejskich pucharach. W zeszłym sezonie dotarli aż do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Ich największym atutem była gra na własnym stadionie, gdzie wysoko pokonali AS Romę. W starciu z Lechem padł wynik 0:0. Poznaniacy nie zachwycili, jednak nie przegrali na bardzo trudnym terenie, co dawało nadzieje na awans przed rewanżem.  W nim Kolejorz wygrał 1:0 po golu Mikaela Ishaka. W ten sposób historyczny awans stał się faktem. Po wielu latach polski klub zdołał awansować do kolejnej rundy fazy pucharowej europejskich pucharów.

W 1/8 finału na Lechitów czekało starcie z Djurgårdens IF. Szwedzi świetnie spisywali się w tegorocznej edycji LKE. W grupie wygrali wszystkie spotkania, pokonali takie zespoły jak KAA Gent, czy Molde FK. Do tego dwumeczu Lech znów przystępował w roli „underdoga” i po raz kolejny okazał się lepszy od faworyzowanego przeciwnika. Przy Bułgarskiej padł wynik 2:0. Szwedzi byli bezradni, jednak zapowiadali odrobienie strat w rewanżu. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Kolejorz wygrał na Tele2 Arenie 3:0, nie pozostawiając złudzeń przeciwnikom. W Poznaniu zapanowała euforia i a kibice coraz śmielej mogli marzyć o finale w Pradze.

Dwumecz z Fiorentiną sprowadził Poznaniaków na ziemię, jednak nie było to gorzkie pożegnanie z Europą.

Lech Poznań rozegrał 20 meczów w europejskich pucharach. Strzelił 37 bramek, najwięcej goli zdobył Mikael Ishak. Szwed zaliczył 9 trafień.

Wygranych jest sporo, ale są też przegrani

Świetna gra Lecha w Europie opierała się na kilku zawodnikach. Jednym z nich jest Mikael Ishak. Kapitan Poznańskiej Lokomotywy nie tylko był najlepszym strzelcem, ale również brał udział w rozegraniu i zaliczył aż 5 asyst. Michał Skóraś świetną grą w tym sezonie zapracował sobie na powołanie na mundial oraz na transfer do zagranicznej ligi. W Europie strzelił 7 bramek i zaliczył 4 asysty. Obok tej dwójki znajduje się bohater przez wielu nieoczekiwany. Mowa o Kristoferze Velde. Norweg od momentu przyjścia do Poznania irytuje swoimi kiksami i słabą grą w ekstraklasie, jednak w europejskich pucharach to zupełnie inny zawodnik. Strzelił aż 8 goli i zaliczył 4 asysty. Do wyróżniających się postaci trzeba również zaliczyć Joela Pereirę. Portugalczyk swoimi świetnymi dośrodkowaniami siał postrach w defensywie rywali. To on przypieczętował awans Lecha do fazy grupowej, strzelając bramkę w rewanżu z Dudelange. Na wyróżnienie zasługują również Jesper Karlström oraz Antonio Milić.

Są jednak również ci, którzy zawiedli lub przegrali walkę o miejsce w składzie. Jednym z takich zawodników jest Joao Amaral. Portugalczyk był kluczową postacią w sezonie mistrzowskim, jednak Jon Van Den Brom nie ceni go tak samo jak Maciej Skorża. Jeszcze  w eliminacjach był zawodnikiem pierwszego składu, jednak w fazie pucharowej nie zagrał już ani minuty. Kolejnym graczem, którego trzeba zaliczyć do tego zestawienia, jest Artur Rudko. Ukraiński bramkarz zaczynał sezon jako zawodnik pierwszego składu, jednak szybko z niego wyleciał. Jest głównym winowajcą klęski w Baku, gdzie popełniał proste błędy. Do tego zestawienia można zaliczyć również Pedro Rebocho. Lewy obrońca ma na sumieniu kilka pomyłek, które wpędzały Lecha w kłopoty. Można do nich zaliczyć sprokurowaną jedenastkę w domowym meczu z Austrią Wiedeń, czy stratę przy pierwszej bramce dla Fiorentiny w Poznaniu.

Wynik ponad stan czy nadzieja na przyszłość?

Dzięki swoim występom Lech awansował o 125 miejsc w rankingu UEFA i zajmuje w tym momencie 82 lokatę. Dodatkowo poznaniacy zdobyli mnóstwo punktów do rankingu krajowego, dając Polsce awans na 24 miejsce. Kolejorz ma współczynnik, który najprawdopodobniej pozwoli mu na rozstawienie we wszystkich rundach eliminacyjnych w przyszłym sezonie. Możemy się zatem spodziewać kolejnego awansu do fazy grupowej, o ile poznaniacy zajmą miejsce gwarantujące uczestnictwo w eliminacjach. Lechici wyznaczyli ścieżkę nie tylko sobie, ale również innym polskim drużynom. Jeśli nasza liga ma się rozwijać, Raków czy Legia muszą nawiązać do tegorocznego sukcesu Lecha i razem z nim godnie reprezentować naszą ligę w Europie od przyszłego sezonu.

Źródło zdjęcia: Flickr / Peter Miles

Dodaj komentarz