Wraz z końcem Grand Prix Belgii Formuła 1 udała się na trwającą prawie miesiąc przerwę wakacyjną. Kierowcy wraz z zespołami będą mogli w końcu odpocząć po prawie półrocznych zmaganiach na czterech kontynentach. Jak się jednak okazało, sezon 2024 do tej pory przyniósł wiele niespodzianek na torach.
Jeśli ktoś się rozczarował zeszłym sezonem, w którym Red Bull wygrał wszystkie wyścigi poza jednym, tak w tym sezonie rywalizacja znów wróciła na tory Formuły 1. Max Verstappen wciąż jest mocnym kandydatem do tytułu mistrzowskiego, jednak musi się bacznie oglądać, bo rywale przyspieszają, podczas gdy nie widać tego w jego własnym Red Bullu.
Red Bull vs reszta świata
O ile początek sezonu dla Red Bulla wyglądał naprawdę dobrze – w pierwszych rundach zespół z Milton Keynes dominował tak jak przed rokiem, tak z kolejnymi wyścigami po GP Chin zaczęło się robić coraz trudniej. Rękawice zaczęły podejmować kolejne zespoły – Ferrari, McLaren oraz Mercedes i co ważne, każdy z tych zespołów wygrał dwa wyścigi i odebrał Red Bullowi sporo punktów zarówno w klasyfikacji kierowców, jak i konstruktorów. Obrońcom obu tytułów mistrzowskich nie pomagały też wewnętrzne perturbacje, takie jak walka o władzę między Christianem Hornerem i Helmutem Marko, problemy z korelacją danych czy odejście głównego projektanta samochodów zespołu, Adriana Neweya. Dodatkowo problemem okazała się słaba forma Sergio Pereza, który z powodu braku tempa i wypadków stracił wiele punktów, przerzucając walkę o oba mistrzostwa na Maxa Verstappena.
Na szczęście dla Red Bulla ich rywale także mieli swoje problemy. Ferrari, które jako pierwsze podjęło się walki z Red Bullem, pogubiło się pod względem rozwoju samochodu i po zwycięstwie w Monako nie byli w stanie sięgać po kolejne triumfy i na podium lądowali tylko wtedy, gdy inni rywale mieli problemy. McLaren, który przejął pałeczkę po Ferrari, cały czas pozostaje w walce i po wygranej swojego kierowcy Lando Norrisa w GP Miami nie schodzi z podium. Jednak zespół od 2012 roku nie liczył się w walce o tak poważne laury i cały czas widoczne jest pewne nieprzygotowanie, zarówno ze strony strategicznej, jak i Lando Norrisa, który po wygranej w Miami wciąż popełnia błędy na startach wyścigów. Poważnie atakuje także Mercedes, jednak niemiecka ekipa na samym początku sezonu miała problemy z rozwojem swojej konstrukcji, przez co na podium zaczęli się pojawiać dopiero od GP Kanady, czyli dziewiątego wyścigu sezonu.
Red Bull wciąż prowadzi w obu mistrzostwach, jednak przewaga jest znacznie mniejsza niż przed rokiem. Obecnie Max Verstappen ma 78 punktów przewagi nad drugim Lando Norrisem, podczas gdy w 2023 jego przewaga nad drugim Sergio Perezem wynosiła aż 125 punktów. Podobnie rzecz ma się w klasyfikacji konstruktorów – Red Bull miał w zeszłym roku przed przerwą wakacyjną 256 punktów przewagi nad drugim Mercedesem, natomiast teraz McLaren traci tylko 42 punkty! Red Bull będzie więc musiał się nieźle napracować, jeśli chce zdobyć mistrzostwo konstruktorów, podczas gdy Max ma raczej bezpieczną przewagę w klasyfikacji kierowców. Musiałby seryjnie nie dojeżdżać do mety, by Lando Norris miał nadzieję na walkę mimo własnych błędów kierowcy McLarena.
Niezbyt wesoło na tyłach
Wyrównana sytuacja w czołówce sprawiła, że pozostałe zespoły mają tylko szansę na dwa punktowane miejsca, pod warunkiem, że coś z przodu się nie wydarzy. Obecnie punkty zdobywa tylko dziesięciu zawodników, co przy dwuosobowych ekipach kierowców oznacza, że można zdobyć tylko punkty za dziewiąte i dziesiąte miejsce. W takim położeniu znalazł się Aston Martin, zeszłoroczna rewelacja, która w tym roku straciła sporo rezonu. Aston to lider środka stawki, który mimo zdobywania punktów, nie może dogonić czołowych ekip, które zyskują największe zdobycze podczas weekendów. W podobnej pozycji znalazł się drugi zespół Red Bulla, czyli RB (który zasłynął z komicznie długiej pełnej nazwy „Visa CashApp RB”), jednak zespół ten z założenia nie ma walczyć o najwyższe cele, a ma być przygotowaniem dla kierowców, którzy docelowo zostaną kierowcami Red Bulla. Wedle doniesień medialnych, to właśnie Daniel Ricciardo startujący w barwach tego zespołu ma zastąpić po wakacjach Sergio Pereza.
Na tyłach z kolei znalazł się, po fatalnym początku sezonu, Alpine. Francuski zespół zupełnie nie poradził sobie z przygotowaniami do tego sezonu i nie wygląda jak ekipa, która jeszcze dwa lata temu zapowiadała walkę o mistrzostwa. Upadek tym bardziej bolesny, że jest to zespół z fabrycznym wsparciem Renault, i który rozważa przejście na inne silniki, najpewniej Mercedesa jeśli wierzyć plotkom. Nieco lepiej od Alpine wypada Haas, który odrodził się po słabym sezonie 2023. Amerykańska ekipa zdobyła pod nowym kierownictwem Ayao Komatsu solidne punkty, które, biorąc pod uwagę jak rzadko punktują ich rywale, mogą przełożyć się na siódme miejsce w klasyfikacji generalnej. Z tyłu tej grupy znajduje się Williams, który podobnie jak Alpine, może mówić o rozczarowaniu. Ekipa z Grove od lat ma problemy z dofinansowaniem, co przełożyło się na braki w częściach na początku sezonu, przez co w jednym wyścigu musieli wystawić tylko jednego zawodnika. Williams ma najmniej punktów ze wszystkich punktujących ekip, jednak będą potrzebować sporo szczęścia, aby jeszcze zapunktować.
Na samym końcu jest Sauber, który jak dotąd nie zdobył ani jednego punktu. Szwajcarski zespół jest w fazie stagnacji, oczekując na przyjście od 2026 roku Audi, które wykupiło ekipę z Hinwil. Marazm jest widoczny przede wszystkim na torze, albowiem Saubery prawie zawsze kończą wyścigi na końcu, a jedyne czym się wyróżniają, to czarno-neonowo-zielone malowanie.
Zapełniając fotele
Wakacje w Formule 1 zazwyczaj nie są ciche. Jest to okres, w którym zespoły podpisują kontrakty z nowymi kierowcami, którzy dołączą do nich w przyszłym sezonie, jeśli jeszcze wcześniej tego nie zrobiły. Obecnie na rynku transferowym jest wolne tylko pięć miejsc. Wydawało się, że za słabe wyniki zostanie zwolniony Sergio Perez, jednak Red Bull zdecydował się zostawić Meksykanina w swoim składzie. Wolne miejsca wciąż mają Mercedes, Alpine, Sauber i RB. Po GP Belgii ogłoszono, że w Williamsie obok Alexa Albona zasiądzie Carlos Sainz, przechodzący do ekipy z Grove z Ferrari. Plotek o miejscach w innych zespołach jest sporo. Za najsilniejszego kandydata do Mercedesa uznaje się ściągającego się w Formule 2 Andreę Kimiego Antonellego, choć on sam nie jest przekonany do tego, że byłby gotowy do startów w wyższej kategorii. Z kolei w Sauberze szanse na pozostanie będzie mieć albo Valtteri Bottas, albo Guanyu Zhou, przy czym faworytem ma być ten pierwszy, dysponujący większym doświadczeniem.
Zmieniają się także osoby na stanowiskach kierowniczych. Sauber pożegnał się jeszcze przed wakacjami ze swoimi dwoma szefami, Andreasem Seidlem i Oliverem Hoffmanem. Przyczyną zakończenia współpracy ma być przede wszystkim konflikt między dwoma osobami odpowiedzialnymi za rozwój Saubera. Ich obowiązki przejmą za to były szef Ferrari Mattia Binotto oraz dyrektor techniczny Red Bulla Jonathan Wheatley. Binotto zostanie dyrektorem sportowym i technicznym, natomiast Wheatley przyjmie rolę szefa zespołu. Pozbawiono także stołka szefa zespołu Bruno Famina, który od zeszłego roku był liderem Alpine. Francuski zespół zapowiedział pozostanie na stanowisku Famina do końca sierpnia, a później jego obowiązki przejmie szef ścigającego się w juniorskich seriach zespołu Hitech, Oliver Oakes.
Wakacje będą oznaczać zapewne wysyp kolejnych potwierdzeń w tej materii, kolejne wiadomości ujrzą światło dzienne. Wciąż nie uzgodniono chociażby pełnego kształtu regulacji na sezon 2026, kiedy ma odbyć się spora rewolucja w projektowaniu samochodów i silników. Jednak do każdej plotki należy podchodzić z dużą rozwagą, także w świecie Formuły 1.
Źródło zdjęcia: Flickr.com