W czwartek Legia sfinalizowała zakup najdroższego napastnika w swojej historii. Nie jest to rasowy strzelec pokroju Nemanji Nikolicia ani tym bardziej Marka Saganowskiego. Ba, nawet do Tomasa Pekharta mu daleko. Mowa o Ilji Szkurinie, czyli byłym już zawodniku Stali Mielec, który w obecnym sezonie ma na swoim koncie pięć bramek i dwie asysty.
Jak podaje Tomasz Włodarczyk z portalu Meczyki, zawodnik miał kosztować Wojskowych około 1,5 miliona euro, co mocno zszokowało kibiców. Prawdopodobnie nie tego się spodziewali, gdy podczas niedawnego meczu z Puszczą na jednym z transparentów wyliczali wysokie zarobki klubu w kontekście nieproporcjonalnie niskich kwot wydawanych na nowych zawodników. Chodziło im o to, żeby zacząć wykładać więcej, by móc sobie pozwolić na piłkarzy z wyższej półki. Porada okazała się skuteczna tylko połowicznie. Legia wydała rekordowo dużo, ale na nazwisko tej samej klasy co zwykle.
Do trzech razy sztuka
Okno transferowe w Ekstraklasie zamyka się w poniedziałek 24 lutego, a stołeczny klub potrzebował napastnika od zaraz. Ta wiadomość może niejednego wprawić w zakłopotanie, bo przecież nie tak dawno na Łazienkowską trafiły dwie nowe dziewiątki. Żadna z nich nie okazała się jednak przydatna, a co ważniejsze – żadna nie zagwarantowała bramek. W styczniu pożegnano więc Migouela Alfarelę i Jean-Pierre’a Nsame (ten pierwszy nadal nie strzela, ten drugi w nowym klubie zdołał zdobyć już dublet).
Można założyć, że ci dwaj napastnicy nie wpasowali się w myśl taktyczną Goncalo Feio. Jeśli tak rzeczywiście było, to mam dla Portugalczyka złą wiadomość. Ilja Szkurin gra dokładnie w ten sam sposób co oni. Jest to typowa dziewiątka, na gole której pracuje reszta drużyny. Świetnie wykańcza akcje wykreowane przez kolegów. Potrafi znaleźć się w odpowiednim miejscu pola karnego i we właściwym czasie. Dzięki temu Białorusin w zeszłym sezonie został wicekrólem strzelców, a Stal Mielec dopisała sobie kilka oczek więcej w ligowej tabeli.
Być może Szkurin w Legii okaże się bardziej uniwersalny. Być może trener Feio widzi więcej niż dziennikarze i kibice. Współpracował bowiem z napastnikiem już w 2022 roku, kiedy pełnił funkcję asystenta trenera w Rakowie Częstochowa. Co prawda Białorusin rozegrał pod Jasną Górą tylko dwa mecze (nieco ponad godzina gry), ale z jego dyspozycji na treningach Goncalo Feio wyniósł wiele cennych informacji.
Wydać dużo nie znaczy mądrze
Ponownie odniosę się do transparentów kibiców Legii na meczu z Puszczą. Jeden z nich głosił: „Mioduski – gdzie dyrektor sportowy?”. To kolejna już sprawa, która może wprawić w zakłopotanie, bo Wojskowi dokonują rekordowych dla siebie transferów, ale bez osoby odpowiedzialnej za wszelkie formalne kwestie z tym związane. Jacek Zieliński wraz z początkiem roku został usunięty z tego stanowiska i obecnie pełni funkcję „doradcy zarządu klubu ds. sportowych”. Podejrzewam, że żaden inny klub w Polsce nie posiada takiej posady.
Nad wzmocnieniami stołecznego klubu obraduje teraz coś w rodzaju komitetu transferowego. W jego skład wchodzi oczywiście prezes Dariusz Mioduski, wiceprezes Marcin Herra, specjalista ds. finansów Jarosław Jurczak oraz trener Goncalo Feio, o którym mówi się, że ma decydujący głos w sprawie. Do tej pory Portugalczyk na konferencjach prasowych do pytań o nowych zawodników podchodził dwojako. Jeśli zakup oceniany był pozytywnie, była to jego zasługa, ale jeśli okazał się klapą, wina leżała po stronie zarządu.
W przypadku Ilji Szkurina będzie inaczej. Szkoleniowiec Legii Warszawa legitymizuje ten ruch swoją wiarygodnością, a cena nakłada dodatkową presję. Klub ze stolicy był w sytuacji bez wyjścia, co nie stawiało go w uprzywilejowanej pozycji negocjacyjnej. Stal Mielec trafiła natomiast w dziesiątkę. Wytargowana kwota zabezpiecza ich budżet na przyszły rok, a sam zawodnik z pewnością upominałby się latem o transfer. Półtora miliona euro to wciąż całkiem sporo jak na ekstraklasowe realia, tak więc głosy oceniające zakup jako przepłacony nie są bezpodstawne.
Za taką samą sumę Imad Rondić zamienił Widzew Łódź na FC Köln. Dwa razy mniej Raków Częstochowa zapłacił Radomiakowi Radom za Leonardo Rochę. Nad taką ofertą musiałaby pochylić się Cracovia w przypadku Benjamina Kallmana albo Pogoń Szczecin w sprawie Eftimisa Kulurisa. Kamil Grosicki ironizował nawet na portalu X, że w obecnej sytuacji cena Greka automatycznie wzrosła.

Lepszy rydz niż Marc Gual
Szkurin będzie rywalizował o skład z Markiem Gualem. Na Łazienkowskiej stracili cierpliwość do Hiszpana, mimo że aktualnie jest on najlepszym strzelcem zespołu. We wszystkich rozgrywkach trafił do siatki rywala dwanaście razy, na co potrzebował średnio 186 minut. Statystyka zmarnowanych okazji w jego przypadku jest jednak zbyt wysoka. Na 54 strzały oddane w Ekstraklasie zdobył cztery gole (skuteczność na poziomie 7%). Blaz Kramer zdobył tylko bramkę mniej, chociaż Legię opuścił we wrześniu. Gual to zawodnik nieszablonowy, łączący cechy ofensywnego pomocnika z cofniętym napastnikiem. Chętnie operuje piłką przed polem karnym, dobrze czuje się w dryblingu. W przeciwieństwie do niego Ilja Szkurin jest bardziej statyczny i pragmatyczny. Oddając 40 strzałów i trafiając pięć bramek, utrzymał skuteczność na poziomie 12%.
W lidze walka o skład pozostanie otwarta, ale Hiszpan z pewnością będzie występować w europejskich pucharach. Wszystko dlatego, że Legia nie może już zarejestrować Szkurina jako swojego zawodnika w Lidze Konferencji Europy. Termin zgłoszeń minął dwa tygodnie temu, co jest kolejnym kamykiem do ogródka zarządu.
Ze stołecznym klubem w ostatnich miesiącach łączono wielu napastników, począwszy od Karola Świderskiego, po kierunki norweskie czy bośniackie. Koniec końców sięgnęli po tę opcję, która była cały czas pod nosem. Niewykluczone, że Ilja Szkurin obroni się pod względem sportowym, ale wizerunkowo Legia może wyjść tylko na zero.
Źródło zdjęcia: Kolaż CC0