Szybciej, mocniej, lepiej

Czy do zabójstwa można użyć absolutnie wszystkiego? Odpowiedź brzmi: tak, o ile jest się Johnem Wickiem. Nie będzie zaskoczeniem dla osób, które znają poprzednie trzy części, że główny bohater potrafi rozprawić się z przeciwnikami czyhającymi na jego życie nie tylko ołówkiem, ale i małym palcem. Liczba posłanych do piachu przez bohatera w czwartej części serii sięga pewnie setek, o ile nie tysięcy. Czy oprócz liczby zabitych „John Wick 4” ma coś do zaoferowania widzowi?

Cykl filmów o Johnie Wicku rozpoczął się w 2014 roku. W pierwszej części poznajemy bohatera, który po śmierci żony jest zdruzgotany. I w tym momencie zostaje mu odebrane wszystko, co wiązało się z jego ukochaną – pies oraz samochód. Wtedy też dowiadujemy się, że bohater przed małżeństwem parał się nie byle jakim zawodem, otóż – był płatnym mordercą. Udało mu się jednak odejść z zawodu i przez kilka lat wieść normalne życie. To, co dzieje się jednak po śmierci żony, każe bohaterowi powrócić z emerytury (jak jest to w filmie określane). 

O ile w pierwszej części widz dostaje historię skupioną na jednym wątku i ograniczonej liczbie postaci, o tyle z każdym kolejnym filmem uniwersum jest coraz bardziej rozbudowywane. W czwartej części akcja dzieje się już na trzech kontynentach, a na życie bohatera czyhają płatni zabójcy z całego świata.

„Zabić ich wszystkich”

John Wick grany przez Keanu Reevesa jest jeszcze bardziej małomówny i powściągliwy niż w poprzednich częściach. Jest to znakomicie wykreowana postać, w której aktor jest bohaterem i na odwrót. Keanu Reeves dopracował tę postać do perfekcji. 

Głównym antagonistą w filmie, którego chce zabić John Wick, jest Markiz de Gramont, członek Rady Najwyższej, w którego ręce powierzono rozwiązanie sprawy Johna Wicka. W postać tę wciela się Bill Skarsgård znany widzom przede wszystkim z roli klauna w filmie „To”. W „Johnie Wicku 4” nie kryje się jednak za maską, a granie złego idzie mu równie dobrze. Jest to postać, która może kojarzyć się trochę z rozwydrzonym nastolatkiem, który dostał zbyt dużo władzy. I do tego filmu pasuje to świetnie. Okrutny bohater, z rozbuchanym ego, jest idealnym rywalem dla Johna Wicka. 

Markiz de Gramont jako główny przeciwnik nie angażuje się jednak w bezpośrednią walkę. To on wydaje rozkazy i przesuwa pionki na planszy, licząc na rozwiązanie sprawy Johna Wicka bez zabrudzenia własnych rękawów. Bo w końcu im wyższa stawka za jego głowę, tym więcej chętnych do pozbawienia jej go. Głównemu bohaterowi jednak niestraszne zmasowane ataki, bo przez cały film przyświeca mu tylko jedno motto – „zabić ich wszystkich”. 

Sprzymierzeńcy i przeciwnicy 

W czwartej części na ekranie widz może zobaczyć kilka postaci dobrze mu znanych z poprzednich części, m.in. Winstona (Ian McShane), który po próbie zabicia Johna Wicka na końcu poprzedniego filmu powraca jako jego sprzymierzeniec i doradca, a także Charona (Lance Reddick), concierge’a w hotelu Continental. Niestety znakomity Lance Reddick zmarł niedługo przed premierą filmu. 

Oprócz tego na ekranie pojawia się kilka zupełnie nowych postaci – starych przyjaciół Wicka, z którymi przyjdzie mu się mierzyć lub bratać. Najciekawszym z nowych bohaterów jest przedstawiający się jako Nikt tropiciel, w którego wciela się Shamier Anderson. Postać intrygująca, która chce zabić głównego bohatera, ale dopiero wówczas, gdy jego głowa osiągnie odpowiednią cenę. Do tego czasu  pomaga on Wickowi. Nie mogło i w tej części zabraknąć motywu psa, który przewija się przez wszystkie sceny, bo Nikt jest posiadaczem jednego, który w trzeciej części filmu wzbudził salwy śmiechu na widowni. 

Na uznanie zasługuje również Donnie Yen, wcielający się w postać niewidomego Caine oraz Hiroyuki Sanada grający Shimazu. Pierwszy z wymienionych staje się głównym przeciwnikiem Johna Wicka, a jego motywacje do walki są na tyle mocno zarysowane, że widz wie i rozumie postępowanie bohatera. Drugi natomiast pomimo świadomości konsekwencji, które mu grożą, pomaga ekskomunikowanemu głównemu bohaterowi. 

Zaskakującą rolę odgrywa w filmie Scott Adkins, w roli Killa. Otyły, ze wstawionymi złotymi zębami jest prawdopodobnie najbardziej zaskakującą postacią. Jednak jego wątek mógłby być bardziej rozbudowany. Możliwe, że w pierwotnej wersji tak było, bo film miał mieć początkowo ponad trzy godziny, jednak ostateczna wersja została skrócona do dwóch godzin i czterdziestu sześciu minut. 

Taneczna walka 

Niekiedy filmy akcji są po prostu brzydkie – bohaterowie zabijają się nawzajem i efektem jest jedynie rozlew krwi. „John Wick 4” jest jednak filmem pięknym (o ile można tak powiedzieć o filmie akcji). Każda scena walki jest niczym zaplanowany układ choreograficzny w balecie, w którym bohaterowie jednak, zamiast naciągać pointy, naciskają spusty pistoletów. 

Nie jest istotne czy John Wick walczy w Osace, na berlińskiej dyskotece czy zabija przeciwników pod Łukiem Triumfalnym w Paryżu – wszystkie te sceny ogląda się z zapartym tchem. Mimo że sekwencje potrafią trwać po kilkanaście minut, nie są nużące i cały czas zaskakują widza czymś nowym. Po trzech filmach z serii można było mieć wątpliwości, czy uda się stworzyć coś unikatowego, co zaszokuje widza. Twórcom się to jednak udało, a kilka sekwencji akcji zapewne przejdzie do historii kina. 

Sceny w filmie są przemyślane i po prostu piękne. Twórcy mają zamiłowanie do pięknych kadrów i wyrazistych kolorów. Scena rozwiązania akcji, niemalże żywcem wyjęta z westernów dzieje się przy wschodzie słońca obok bazyliki Sacré-Cœur w Paryżu. Wygląda, jakby ktoś ją namalował. W filmie nie zabrakło również ujęć z motywem luster i rozbijanym szkłem, które pojawiają się we wszystkich częściach. Na wyróżnienie zasługuje również innowacyjne podejście do tworzenia kadrów – m.in. przedstawienie całej sekwencji walki w paryskiej kamienicy w rzucie z góry. Momentami widz może odnieść wrażenie, że gra w grę komputerową, a nie ogląda film.

W filmie „John Wick 4” wszystko jest przemyślane. Od minimalistycznych dialogów, dokładnie zaplanowanych scen akcji po szczegóły, które tylko podnoszą jego wartość. Gra światłem, kolorami, innowacyjne kadry i muzyka – nic w tym filmie nie jest przypadkowe. Każdy fan kina akcji będzie się dobrze bawić podczas seansu. Jeżeli jednak nie jest się fanem przerysowanej do granic możliwości kuloodporności i ograniczenia fabuły na rzecz rozbudowanych scen akcji, to lepiej nie wybierać się do kina.  

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/photo?fbid=137586642592944&set=a.106626439022298

26 kwietnia 2023

Informacje i publicystyka

Najlepszy architekt XX wieku?

Związek Radziecki od początku swojego istnienia budował się na fundamentach brutalności i represji. Każdy z nich dokładał kolejne cegły do wielkiego projektu, którego idea a

Czytaj dalej »
Poznań jak malowany (obrazek murala)
Kultura

Poznań jak malowany 

Spacerując ulicami Poznania, trudno nie zauważyć kolorowych kompozycji zdobiących mury kamienic, budynków przemysłowych czy podwórek. Murale nie tylko ożywiają miejską przestrzeń, ale także opowiadają historie

Czytaj dalej »