Celebracja odmienności. „Nimona” jako baśń dla nonkonformistów

Żyjąc w kapitalistycznych realiach, łatwo jako prymarne wartości ustanowić reputację, pozycję społeczną i sukces. Co dzieje się, gdy straci się wszystkie te atrybuty społecznego dobrobytu i zostanie z niczym? Czy bycie zniesławionym, uznanym za wroga społeczeństwa jest jedynie dozgonną karą? Czy nie może być jednak… odrodzeniem i drogą ku czemuś lepszemu? „Nimona”, nominowana do Oscara animacja, stawia podobne pytania, w baśniowy sposób oddając sprawczość odrzuconym i stygmatyzowanym.

Ballister, wojownik umiłowany przez władczynię królestwa, ma podejść do pasowania na najważniejszego z rycerzy u jej boku. Ceremonia zamienia się w dramat, a nieodwracalne skutki trwożą poddanych: wybraniec zabija królową mieczem, który miał być atrybutem jego pozycji. Czy to jednak prawda? Produkcja, operująca kontrastami znanymi z innych niekonwencjonalnych, kpiących z myślenia czarno-białego filmów (na przykład „Ja, Tonya” czy „Dogville”), ujawnia, że jest zupełnie inaczej.

Porażka stająca się sukcesem (introspekcji)

Zanim Ballister odzyska dobre imię, godność i prawa, będzie musiał przebyć całą drogę w głąb: siebie, prawd o społeczeństwie i polityce, rządzącej jego ukochanym królestwem. Motyw podróży nie jest tutaj odyseją, bliżej mu do błądzenia po lesie Dantego i natrafiania na tygrysa… i to nie byle jakiego, bo zadziornego i tańczącego! Mowa tu o tytułowej bohaterce: Nimonie, zmiennokształtnej nie nastolatce, a istocie, której droga do samoakceptacji i celebracji własnego bytu była równie wyboista i bolesna, jak ta zaledwie rozpoczęta przez rycerza. Ani główny bohater, ani widz nie poznają jednak jej traumatycznych, mrocznych doświadczeń do ostatnich chwil filmu – obserwują jedynie dziką, niezależną, różowowłosą postać, z radością przeistaczającą się w rekina, smoka czy malutką dziewuszkę. Ciągłym zmienianiem kształtu pozwala sobie na liminalną egzystencję, unikającą łatek i dookreśleń, a swojemu mistrzowi pomaga uciec z więzienia, w którym zamknięto go po zatrważających wydarzeniach z ceremonii, wyznając przy tym, że uwielbia go i chce pomóc mu zemścić się na królestwie.

Welcome to the king-dumb

Dlaczego Nimonie zależy tak bardzo, by zemścić się na społeczeństwie? Odpowiedź wiąże się dosłownie z jej doświadczeniem i traumą, którą jej ono zgotowało. Istotniejszy jest jednak przekaz, kryjący się za przeżyciami bohaterki: walka ze stereotypami i odrzucaniem każdego, kto nie poddaje się rolom społecznym i oczekiwaniom z góry narzuconym na jednostkę.

Nimona to bohaterka niekonwencjonalna pod każdym względem: stanowi idealną reprezentację osoby queerowej, niebinarnej i dalekiej od konformizmu. Jest punkową, szaloną istotą, z masą kolczyków i kolorowymi włosami, nie ma jednoznacznie ukierunkowanej płciowo sylwetki, którą i tak zmienia zależnie od sytuacji i stanu emocjonalnego.

Robi graffiti, śmiejąc się z tego, jak królestwu blisko do królogłupstwa (king-dumb). Pokazuje, że wzorce i konstrukty społeczne są tak płynne jak ona, a sztywne trzymanie się abstrakcji jest przyzwoleniem innym na okaleczanie naszej indywidualności. Z tego właśnie powodu kryje się w swojej barwnej komnacie, czekając, aż pojawi się ktoś taki jak Ballister i zmieni z nią okrutny status quo.

Po co nam wzorce buntowników?

Dziewczynki zazwyczaj postrzegają i rozważają się w kontekście podobieństwa do księżniczek Disneya (zależnych zwykle od księcia). Chłopcy szukają ucieleśnienia w rycerzach, tak jak Ballister. Często jednak los pokazuje nam, że jesteśmy daleko od tych uszytych na miarę ról i wzorców, które wcale nie pasują do naszych pragnień, potrzeb i marzeń. „Nimona” jest jednym z pierwszych tak popularnych i głośnych w światku kinematografii tworów, które w konwencji bajkowej, a przede wszystkim baśniowej, ukazują, że z bycia odmieńcem, a raczej: bycia sobą, mogą wyniknąć równie piękne i szczęśliwe zakończenia, jak te z kanonu disneyowskiego czy książkowego.

Źródło zdjęcia: Filmweb

Dodaj komentarz