Jak brzmi przyszłość?

Pierwszy dzień tegorocznych Juwenaliów w Poznaniu rozpoczął się z przytupem i przyciągnął tłumy studentów oraz mieszkańców miasta do parku im. św. Jana Pawła II. Pod hasłem „Przyszłość jest teraz” uczestnicy zanurzyli się w atmosferę radości, muzyki i beztroskiej zabawy, otwierając trzydniowe święto studenckie.

Po pochodzie juwenaliowym, w którym zwyciężył Uniwersytet Przyrodniczy, klucz do miasta został uroczyście przekazany studentom, a oni oficjalnie przejęli Poznań! Oprócz scen, gdzie odbywały się koncerty, na terenie wydarzenia mieściły się liczne strefy tematyczne. W strefie gastronomicznej czekały food trucki z szerokim wyborem potraw – od klasycznych burgerów i zapiekanek po dania wegańskie. Nie brakowało także słodkości i zimnych napojów – takich jak coca-cola, której producenci oferowali personalizację puszek – idealnych na ciepły wieczór. Strefa chillout czy strefa Lidla były miejscem relaksu, gdzie można było odpocząć na leżakach i złapać oddech. W strefie animacji trwały różnorodne aktywności, między innymi karaoke, paintball, robienie tatuaży, pubquiz, przeciąganie liny, beerpong i kultowe flanki – wszystko w luźnej, zabawowej atmosferze.

Muzyczna część wieczoru rozpoczęła się o godzinie 19 koncertem utalentowanych chłopaków z Natura2000, którzy od razu porwali publiczność. Następnie na scenie pojawił się Fukaj i zagrał takie hity jak „NIE MA CIĘ” czy „Woda księżycowa” oraz starsze numery z albumu „PRELUDIUM”. Artysta znany z energetycznych występów i unikalnego stylu rozgrzał tłum do czerwoności. Na zakończenie pojawił się Miłosz Stępień, szerzej znany jako Otsochodzi, jeden z najważniejszych głosów młodego pokolenia w polskim hip-hopie. Jego przeboje z OIO czy utwory „Nowy kolor”, „Kiedyś cię znajdę” oraz „Tak to leciało!” wywołały ogromny entuzjazm i wspólny śpiew tysięcy gardeł. Scena pulsowała światłem, basem i niesłabnącą energią.

„Tańczą wolne duchy”!

Piątkowe przedpołudnie nie napawało nadzieją na dobrą pogodę podczas drugiego festiwalowego dnia. Na szczęście wieczorem niebo się rozpogodziło i pozwoliło w stu procentach cieszyć się atrakcjami Juwenaliów.

Bitwa freestylowa, która odbywała się na małej scenie, dostarczyła mocnych emocji występującym i widzom. Po skromnym rozpoczęciu teren pod sceną szybko zapełnił się słuchaczami, którzy głośno wspierali rapujących i sugerowali jurorom, kto powinien wygrać eliminacje. Przeciwnicy na scenie atakowali się naprawdę ostrymi słowami, ale w dużej mierze na tym polegają bitwy. Ostatecznie pojedynek na głosy wygrał uczestnik o pseudonimie Recha. Na małej scenie tego dnia wystąpiły także zespoły RetroWizja i Kaozm.

Na dużej scenie wieczór rozpoczął Arlekin, poznański zespół grający w stylu alternatywnego rocka. Po krótkiej przerwie mikrofon przejął Liedtke, który uraczył festiwalowiczów wyjątkowymi brzmieniami. Zaczęło się ściemniać, kiedy na scenę weszli członkowie zespołu Sorry Boys. Wokalistka Bela Komoszyńska zachwycała swoją zwiewną kreacją, komponującą się ze zmysłowymi utworami. Artystka zdradziła, że wraz z zespołem uwielbiają Poznań i zawsze układają terminarz koncertów tak, aby sezon zaczynać lub kończyć właśnie w stolicy Wielkopolski.

Piątkowy wieczór zdecydowanie należał do Mroza. Artysta z zespołem rozgrzali poznańską publiczność swoimi największymi hitami. Mrozu zdecydował się nawet na zaśpiewanie piosenki „Miliony monet”, której z reguły unika podczas występów na żywo. Trzeba przyznać, że piosenkarz dobrze odnajduje się w wykonywaniu także hip-hopowych zwrotek utworów, które stworzył z innymi gwiazdami, na przykład z Kubanem i braćmi Kacperczyk. Muzyków udało się namówić na bis, podczas którego wybrzmiał ubiegłoroczny hymn Męskiego Grania – „Wolne duchy”. Tak się właśnie tego dnia czuliśmy!

Między zwrotkami

Popołudnie obleczone lawendowymi obłokami – malowniczość krajobrazu przyjemnie nastrajała na ostatni dzień wydarzenia. Tłumne grupki studentów radośnie korzystały z możliwych form rozrywki: kolejka do maszyny koszykarskiej nie dobiegała końca, tak jak i ta ku łykom orzeźwiającej coca-coli z autorskimi nadrukami. Co można robić w przerwach od koncertów, z ciekawością przemieszczając się między stoiskami? Zagrać w bingo polegające na partycypacji w grach studenckich lub ciekawych interakcjach, wesprzeć fundacje działające oddolnie na terenie Poznania, klasycznie wziąć udział w karaoke w klimatycznej strefie chillout… Opcji było – jak co roku – sporo, jednak najbardziej kluczowe atrakcje znajdują się na scenie.

Na głównej scenie tego dnia praktycznie w całości królował rap. Na powitanie tłum rozruszały chwytliwe nuty utworów duetu Dwa Sławy. Muzycy energicznie zachęcali do wspólnego śpiewania i okrzyków wszystkich zebranych, a doskonale operowane telebimy wspaniale odzwierciedlały barwy nieba mieniącego się refleksami zachodzącego słońca. Początek obiecującego dla fanów hip-hopowych wersów wieczoru wyglądał malowniczo. Kolejnym twórcą, który zawitał na głównej scenie, był Lordofon. Wokalista w charakterystycznej czapce z rogami wkroczył przed uradowaną widownię, przywołując znane słowa swoich piosenek, a do niektórych z nich akompaniował na gitarze. Po głosie młodych, utrapionych rozterkami pojawił się legendarny Białas, rzecz jasna, ze swoim hitem „Grill u Gawrona”, który nie był jednak jednym z pierwszych utworów. Na samym starcie zaprezentował swoje numery opowiadające o karierze i byciu ojcem – w końcu występował już po północy, w Dzień Dziecka. Wprowadził publiczność w radosną celebrację tego wesołego święta. Na przekór mainstreamowym melodiom na małej scenie w tym samym czasie grupka wiernych metalowców wymachiwała głowami do świetnych riffów Reignera – zespołu szykującego się do wydania obiecującej płyty. Wspaniałe solówki pozwalały zmienić nastrój o sto osiemdziesiąt stopni.

Na zakończenie wieczoru na głównej scenie pojawiła się grupa influencerów – znana pod nazwą Dre$$code – prowadzili liczną ekipą „imprezę”, ponieważ nie można było nazwać tego koncertem. Nie prezentowali talentów wokalnych czy instrumentalnych, ale bawili publikę widowiskowym rozgrzewaniem do znanych nut, puszczaniem dymu i okrzykami. Było głośno, rozbrzmiewały klubowe klasyki, a zebrani tańczyli do ich rytmu.

To już jest koniec… na ten rok!

Noc dobiegła końca, tłumy niespiesznie kierowały się ku bramom. Oświetlenie gasło, jednak było widać, że tegoroczne Juwenalia oddały swoje światło uczestnikom, którzy promienieli z radości i satysfakcji. Nikt nie chciał wracać do domu. Grupki wymieniały się kontaktami, szukały kolejnych destynacji oraz swoich kompanów życiowej wędrówki zarówno wieloletnich, jak i ledwie co poznanych. W tym zgiełku Łęgi Dębińskie wyludniały się, stając się obiecującym miejscem na kolejne spotkanie w przyszłym roku. Co wtedy? Szczegóły nie są pewne, jednak tradycja integrowania poprzez muzykę, taniec i zabawę zdecydowanie pozostanie kultywowana.

Studencką brać różni instytucja wydająca legitymacje, jednak cel stworzenia przestrzeni do rozluźnienia się i odpoczęcia poprzez zmęczenie czymś innym niż nauka pozostaje klarowny. Tak samo oczywiste będzie obserwowanie przebiegu trzydniowych koncertów przez BUC-a. Widzimy się między scenami za rok!

TEKST ZBIOROWY, autorki:

Benita Dolniak, Karolina Korkosz, Anna Bielecka

Autorka zdjęć: Benita Dolniak

2 czerwca 2025

Informacje i publicystyka

Jak brzmi przyszłość?

Pierwszy dzień tegorocznych Juwenaliów w Poznaniu rozpoczął się z przytupem i przyciągnął tłumy studentów oraz mieszkańców miasta do parku im. św. Jana Pawła II. Pod

Czytaj dalej »