Kiedy nocą patrzysz w niebo, prawdopodobnie widzisz przeszłość. Podziwiane gwiazdy w większości już nie istnieją, a obserwator zauważa tylko ostatni wysłany blask pokonujący lata świetlne, które dzielą naszą planetę od źródła światła. I choć analogia do astronomii w kontekście futbolu może wydawać się nie na miejscu, to jednak najróżniejszych porównań do „gwiazd” w tym sporcie jest wiele. Oglądając grę Roberta Lewandowskiego w reprezentacji Polski, mam wrażenie, że obserwuję nocne niebo. Nasz kapitan swój ostatni blask wysłał parę lat temu, po czym zgasł. Obecnie zawodnik ma do zaoferowania na boisku te same atrybuty co niegdyś, tylko że gorsze, przestarzałe i po prostu nieprzynoszące efektów.

Nie trzeba się pozbywać Lewandowskiego z reprezentacji, ba, nawet nie można tego zrobić, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Podczas międzynarodowych rozgrywek w szatniach potrzebne są tak zwane silne charaktery i zawodnicy z doświadczeniem, nieulegający presji. Nie zawsze muszą oni odgrywać główną rolę na boisku. Jakiś przykład? Nie wiadomo, jak potoczyłby się finał Euro 2016 z Cristiano Ronaldo w składzie. Wiadomo jednak, że sama jego obecność na ławce rezerwowych była niezastąpiona dla morali pozostałych.

To samo, ale nie takie samo

To było naprawdę słabe Euro w wykonaniu Roberta Lewandowskiego. Zagrał jeden pełny mecz przeciwko Francuzom, dał bezbarwną zmianę z Austriakami, a przez uraz nie wystąpił w spotkaniu z Holendrami. Kadra radziła sobie lepiej na boisku bez niego niż z nim. W zasadzie nasz napastnik robi dokładnie to samo co niegdyś, tylko że gorzej. Nadal próbuje przyjąć i zastawić piłkę, aby stworzyć przewagę w ofensywie. Na próbach się jednak zazwyczaj kończy. Z całym szacunkiem, ale nie jest już tak krzepki jak wcześniej, nawet jeśli spędzałby na siłowni całe tygodnie. Gdy przeciwko niemu zagrali o dziesięć lat młodsi Saliba czy Danso, to Lewandowski przewracał się jak tyczka. Nie mógł konkurować fizycznie z tymi defensorami, przez co kadra została pozbawiona taktycznego atutu, ponieważ przeciwnik nie musiał podwajać krycia. Jeden obrońca był w stanie sam sobie poradzić. Poza tym Lewandowski doświadcza czegoś, co można by nazwać „syndromem Ronaldo”. Jest to szczególnie widoczne, kiedy po starciu z przeciwnikiem jako jedyny na boisku uznaje je za niezgodne z przepisami. Zamiast otrzepać brud z koszulki i walczyć o piłkę, ekspresyjnie macha rękami, obwiniając sędziego o niedopatrzenie. Przestał brać pod uwagę to, że inny zawodnik może być silniejszy.

Hiszpański układ taneczny

Optymiści będą skupiali się na tym, że jego gol zagwarantował nam honorowy jeden punkt w grupie. Według sceptyków styl i okoliczności tego karnego pozostawiają wiele do życzenia. Ten stały fragment obrazuje obecną dyspozycję Lewego w kadrze. Wykonywanie stałych fragmentów gry pogorszyło się podobnie jak tężyzna fizyczna. Lewandowski przez lata wypracowywał sobie własną metodę egzekwowania jedenastek, aż doszedł do perfekcji. Jego sposób kopiowali prawie wszyscy czołowi napastnicy. Teraz Robert próbuje wynaleźć koło na nowo i to z katastrofalnym skutkiem. Charakterystyczny przestój w połączeniu z dynamicznym nabiegiem ustąpiły miejsca całemu układowi tanecznemu, zapewne ułożonemu przez hiszpańskiego kolegę jego żony. Ostatecznie kibice są niepewni rezultatu, sam zawodnik jest niepewny wykonania i sędziowie też nie są pewni, czy jest ono zgodne z regulaminem. Pytanie: po co te zmiany? Przecież coś, co jest perfekcyjne, nie może być już lepsze.

Mit o polskim Atlasie

Charakterystyka naszego napastnika od lat się nie zmieniła. Ciągle jest on piekielnie skuteczny w wykańczaniu akcji, lecz coraz bardziej uzależniony od podań kolegów z drużyny. To już nie są czasy, kiedy Robert Lewandowski potrafił wywalczyć piłkę, wykreować akcję i jeszcze zakończyć ją bramką. Kadra selekcjonera Nawałki, szczególnie w eliminacjach do Euro 2016, w swoich szeregach miała geniusza, który był samowystarczalny. W mniej sprzyjających warunkach trener Brzęczek również umiał znaleźć sposób na wykorzystanie atutów Lewego i wyznaczał mu zadania nietypowe dla napastnika. Odbijało się to na jego indywidualnych statystykach, ale z korzyścią dla drużyny. Był dla reprezentacji alfą i omegą, dźwigał polską piłkę na swoich barkach.

Na dzisiaj selekcjoner musi stopniowo zdejmować z Roberta ciężar gry. Zdecydowanie powinna zwiększyć się rotacja na pozycji napastnika. Dla ogólnego dobra niech kibice przyzwyczajają się, że Lewego w składzie będzie coraz mniej, zanim na dobre zgaśnie jego blask.

Źródło zdjęcia: leonardo.ai

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *