Powrót króla 

Kapitalna dyspozycja, świetne występy, oklaski na trybunach, jubileuszowy triumf, kolejne rekordy, ale i wiele kontrowersji – tego wszystkiego doświadczył Novak Djoković na kortach w Melbourne.

Choć jego zeszłoroczna, wzbudzająca różne emocje nieobecność nieznacznie wybiła go z rytmu, Serb wrócił do swojej mistrzowskiej formy i niezależnie od sympatii wobec 35-latka, trzeba przyznać, że jego powrót jest naprawdę imponujący i robi wrażenie. 

Zeszłoroczne perturbacje

Jedno jest pewne – Novak Djoković ubiegłorocznego pobytu w Australii z pewnością nie może zaliczyć do udanych. Mimo że całe zamieszanie trwało niespełna dwa tygodnie, spowodowało u Serba ogromną sinusoidę nastrojów. Przypomnijmy, iż, pomimo licznych sygnałów, że niezaszczepieni tenisiści nie zostaną dopuszczeni do udziału w turnieju, cały czas pozostawał niewzruszony i wierny swoim przekonaniom w kwestii szczepień. 

Choć szefowie Tennis Australia początkowo „puszczali do niego oczko”, sygnalizując, że istnieje możliwość warunkowego zwolnienia medycznego, krajowe i stanowe władze hardo trzymały się swoich zasad, zdając sobie sprawę, że decyzja o ewentualnych ustępstwach wobec osoby o tak wielkiej popularności, może wywołać ogromny kryzys wizerunkowy. Tym samym Serb, mimo, że jakimś sposobem załatwił sobie wymagane zwolnienie, odwiedził areszt migracyjny, a następnie za sprawą sądu został zmuszony do opuszczenia Australii. 

Spragnieni fani

Na szczęście dla 35-latka, w bieżącej edycji zeszłoroczne zasady nie obowiązywały. Rząd uchylił wszelkie regulacje związane ze szczepieniami, więc Djoković mógł wystąpić na kortach w Melbourne bez żadnych obaw. 

Jego powrót spotkał się z wielkim entuzjazmem kibiców. Fani byli zachwyceni, że znowu mogą podziwiać u siebie jedną z największych gwiazd w historii tenisa, a angielski Eurosport po pierwszych meczach z udziałem Serba w turnieju Auckland na swoich social mediach jego powrót okrzyknął mianem „powrotu króla” nawiązując do tytułu ostatniej części trylogii „Władcy Pierścieni”. Choć z początku można było się zastanawiać, czy jest to zestawienie adekwatne, niezależnie od wszystkiego, trzeba Djokoviciowi przyznać, że na kortach w Australii po prostu nie ma sobie równych.

Rekordzista melbourne

Tylko Rafael Nadal zdobył więcej triumfów wielkoszlemowych w pojedynczej imprezie od tenisisty z Bałkanów na Australian Open. Tegoroczna wygrana była 10. w Melbourne i 22. drugą łącznie, co oznacza, że zwycięstwa w turnieju na Antypodach stanowią prawie połowę dorobku Serba w imprezach wielkiego szlema. 

Od 2019 roku wygrywał tu wszystkie turnieje, w których startował, a ostatni mecz przegrał z Hyeonem Chungiem 22 stycznia 2018 roku, czyli ponad pięć lat temu. Po finale Australian Open, w którym pokonał Stefanosa Tsitsipasa, jego australijska passa wynosi aż 41 zwycięstw z rzędu i wiele wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec. 

Kontrowersje

Mimo pięknej victorii, tradycji stało się zadość – ponownie jedna z większych kontrowersji całego turnieju nie obyła się  bez powiązań ze Serbem. Podczas ćwierćfinałowego spotkania Djokovicia z Rublowem, czterech mężczyzn w koszulkach z literą „Z”, z rosyjskimi flagami, skandujących prorosyjskie hasła zostało wydalonych z Melbourne Park. Zanim jednak opuścili miejsce rozgrywek, z sympatykami Władimira Putina sfotografował się… ojciec Novaka – Srdjan Djoković. W dodatku, według „The Guardian”, na opublikowanych w internecie nagraniach słychać jak krzyczy „Niech żyją Rosjanie”. Incydent odbił się szerokim echem – zareagował na niego sam premier Australii Anthony Albanese. Widząc to, 62-latek wydał oświadczenie, w którym zarzeka się, że wojny nie wspiera. Mimo to całe wydarzenie pozostawiło po sobie ogromny niesmak.

Rywalizacja z Nadalem

Pod nieobecność Djokovicia przed rokiem, najlepszym w turnieju na Antypodach okazał się Rafael Nadal. Hiszpan zwyciężył w pięknym stylu, pokonując w finale, po pięciosetowej batalii, najwyżej rozstawionego Daniła Miedwiediewa. Był to 21. triumf Hiszpana w turnieju wielkoszlemowym i drugi w Australii. Tenisista z Półwyspu Iberyjskiego wyprzedził wtedy tym samym Serba i Rogera Federera, którzy w tamtym momencie mieli na swoim koncie po dwadzieścia tytułów. W dodatku, Nadal jako drugi po tenisiście z Bałkanów w erze open, skompletował drugiego, karierowego wielkiego szlema. 

Dziesięciokrotny już triumfator prestiżowego turnieju w Australii ubiegły sezon rozpoczął późno i prezentował bardzo nierówną formę. Jego dyspozycja cały czas była nieregularna, a w bezpośrednim pojedynku pomiędzy Serbem a Nadalem w French Open, lepszy okazał się Hiszpan, który zarazem dołożył potem 22. zwycięstwo. 

Wszystko wskazywało, że w Wimbledonie panowie stoczą ze sobą pojedynek finałowy, jednak do ostatecznej konfrontacji nie doszło, gdyż w ćwierćfinale Hiszpan zerwał mięsień brzucha i zmuszony był do oddania półfinałowego starcia z Nickiem Kyrgiosem walkowerem. Absencja 22-krotnego triumfatora imprez wielkoszlemowych sprawiła, że Djoković zwyciężył bez większych problemów, ponownie łapiąc kontakt w rywalizacji z Nadalem. 

Tenisista wszechczasów?

Po tegorocznych zmaganiach w Australii, obaj tenisiści ponownie mają po tyle samo zwycięstw. Po fatalnej porażce Rafaela Nadala z Mackenzie McDonaldem już w drugiej rundzie, wiele wskazuje na to, że Djoković może w tym sezonie zdecydowanie „odskoczyć” Hiszpanowi w rywalizacji. Mimo, że następny turniej wielkoszlemowy przypada w ukochanym przez Rafę Paryżu, nie wiadomo, czy da radę nawiązać do dyspozycji sprzed roku z powodu problemów zdrowotnych.

Trudności Nadala to jednocześnie szansa dla Serba, który dostanie kolejną okazję do skompletowania  „klasycznego wielkiego szlema” czyli wygrania wszystkich czterech turniejów w jednym roku kalendarzowym jako drugi tenisista w erze Open. Czy tak się stanie? Nie wiadomo, na pewno presja będzie ogromna. Jednak biorąc pod uwagę ambicję i determinację Djokovicia, na pewno zrobi wszystko, aby tej sztuki dokonać.

Źródło zdjęcia: Instagram Australian Open

Poznań jak malowany (obrazek murala)
Kultura

Poznań jak malowany 

Spacerując ulicami Poznania, trudno nie zauważyć kolorowych kompozycji zdobiących mury kamienic, budynków przemysłowych czy podwórek. Murale nie tylko ożywiają miejską przestrzeń, ale także opowiadają historie

Czytaj dalej »
Dziewczyna z igłą – kino, materiał promocyjny
Kultura

Kino bez litości

„Dziewczyna z igłą” to film, który nie daje spokoju – ani w trakcie seansu, ani długo po jego zakończeniu. Magnus von Horn stworzył dzieło bezkompromisowe,

Czytaj dalej »