Słowacki turniej młodzieżowego Euro 2025 od początku nie sprzyja Polakom. Kadra prowadzona przez Adama Majewskiego przegrała swój inauguracyjny grupowy mecz przeciwko Gruzji 1:2. Biało-czerwoni mieli zrywy i wypracowane sytuacje, jednak to przeciwnicy byli stroną dominującą. Porażka mocno komplikuje ich sytuację w tabeli.
Przygotować, wyszkolić i wypromować. Taki jest sens funkcjonowania młodzieżowej reprezentacji. Nie zdobyte trofea, a ilość dostarczonych pierwszej kadrze zawodników stanowi o jakości działania systemu szkolenia. Największą różnicą w stylu gry jest stawianie na indywidualność. Młodzieżówka to bowiem okno wystawowe dla obiecujących piłkarskich talentów.
Namaszczony
Dobrze wykorzystał to w meczu z Gruzją Mariusz Fornalczyk. Skrzydłowy Korony Kielce (a być może, w momencie publikacji, już nowy zawodnik Widzewa) wywalczył dla nas rzut karny, którego na gola w siedemdziesiątej trzeciej minucie zamienił Jakub Kałuziński. Przebłyski popularnego Fornaldo (przyp. red. Mariusza Fornalczyka) z lewej strony boiska sprawiały Gruzinom najwięcej kłopotów. Jego grę cechuje duża nonszalancja, przez co jest mało skuteczny. Nader można powiedzieć, że na pewnym etapie rozgrywek Ekstraklasy potrzebował aż trzydziestu strzałów do zdobycia jednej bramki.
„Mariusz Fornalczyk, to jest zawodnik, który tej reprezentacji da dużo. Będziecie na pewno na niego narzekać, że będzie jeździec bez głowy, ale zrobi wam parę akcji, że kibice w Polsce będą zachwyceni” – mówił Kamil Grosicki w wywiadzie dla Pawła Paczula przed swoim meczem pożegnalnym. Niektórzy piłkarze po takim namaszczeniu na następcę Turbo-grosika mogliby poczuć ogromną presję. Fornalczyk jednak zdaje się nabierać jeszcze większej pewności siebie. Dryblingi, które podejmuje coraz częściej kończą się powodzeniem. Z legitymizacją takich zagrań, przez jednego z najlepszych skrzydłowych ostatnich lat, w kadrze nie pozostaje mu nic więcej jak tylko próbować do skutku.
Wychowanek Pogoni Szczecin został odpalony z drużyny Portowców właśnie ze względu na nieprzestrzeganie poleceń taktycznych. Zostało mu to do dziś. Po prostu dostaje piłkę i wchodzi w pojedynek z przeciwnikiem. Można powiedzieć „sztuka dla sztuki”, ale przy tak nijakim ataku jaki wczoraj pokazali Polacy to popisy Fornalczyka dawały jakiekolwiek nadzieje na gola.
Gruzińska gorąca krew
Podopieczni Adama Majewskiego dobrze weszli w mecz. Już w ósmej minucie strzał głową Ariela Mosóra obił słupek bramki Luki Kharatishviliego, a w dziewiętnastej minucie akcje Mariusza Fornalczyka strzałem w ten sam słupek zakończył Antoni Kozubal. Od tego momentu to Gruzini wyraźnie przejęli inicjatywę.
Krzyżowcy lubują się w fizycznej, ostrej grze w kontakcie. Wielokrotnie jednak przekraczali granicę faulu, a sędzia spotkania zbyt wysoko zawiesił poprzeczkę tolerancji. W pracy sędziego piłkarskiego ważne jest, aby dostosować próg dozwolonej gry do przebiegu meczu. Niestety interpretacje Alessandro Dudicia faworyzowały gruzińskich zawodników. Szwajcar przymykał oko na podhaczenia nogi naszych zawodników, co było wodą na młyn dla gruzińskiej reprezentacji.
Polacy nie byli w stanie konkurować fizycznie więc ustawili się niską obroną na własnej połowie. Dominacja środka pola przez duet Luka Gagnidze – Lodar Nominadze pozwoliła na kontrolowanie tempa gry. Gra spokojnie toczyła się na połowie Reprezentacji Polski, jednak bez większego zagrożenia bramki Kacpra Tobiasza.
Kłody pod nogi
Pierwsza połowa nie porywała. O biało-czerwonych można powiedzieć tylko tyle, że zagrali poprawnie. Adam Majewski ewidentnie nakreślił wytyczną – byle nie stracić bramki. Postawa niczym nie odbiegła od „michniewiczowskiego murowania”. Kłopoty pojawiły się wraz ze straconym golem. W pięćdziesiątej piątej minucie po rzucie rożnym dla Gruzinów nieatakowany Filip Szymczak zbił piłkę głową prosto pod nogi ustawionego na siódmym metrze Nodara Lominadze, który strzałem w długi róg dał Krzyżowcom prowadzenie 1:0.
Nie byliśmy w stanie szybko odpowiedzieć. Masa niecelnych podań posyłanych od Kacpra Kozłowskiego, Patryka Pedy czy wchodzącego Kajetana Szmyta tylko opóźniały, zamiast napędzać, akcje ofensywne. Niewiele się zmieniło w kwestii inicjatywy. Reprezentanci Gruzji wciąż dłużej utrzymywali się przy piłce forsując środek pola. Wówczas, niespodziewanie została rozegrana akcja Mariusza Fornalczyka zakończona faulem w polu karnym.
Ostatnie piętnaście minut gry przywróciło Polakom wiarę w zwycięstwo. Jednak w dziewięćdziesiątej minucie, po rzucie rożnym biało-czerwonych, od straty bramki uratował ich tylko dobrze ustawiony Kacper Tobiasz. Wtedy zawodnicy cofnęli się do obrony. To był wielki błąd. Niegroźną, mogłoby się wydawać, akcję próbował zneutralizować Michał Rakoczy, ale nie trzymał się twardo na nogach. W bliskiej odległości od własnej bramki najpierw stracił piłkę, a chwilę później Gruzini mogli cieszyć się z gola na wagę zwycięstwa strzelonego w doliczonym czasie gry.
„Musimy to przekuć w pozytyw” – tak spotkanie podsumował selekcjoner. Przed młodzieżową Reprezentacją Polski ogromne wyzwania. Najpierw w sobotę zmierzy się z Portugalią, a następnie we wtorek z Francją, czyli dwoma pretendentami do zdobycia pucharu. W bezpośrednim meczu obu przeciwników padł remis 0:0.
Źrodło zdjęcia: kolaż własny