„The Office PL”, „Emigracja XD” i „1670” to trzy produkcje, które wchodząc do streamingu z początkiem trzeciej dekady tego wieku, odmieniły oblicze polskiego serialu komediowego. Każda z nich ma inny styl, jednak wszystkie zaskarbiły sobie sympatię widzów i już trwają prace nad kolejnymi sezonami. Czy to właśnie te tytuły wyznaczą trendy na przyszłe lata, jeśli chodzi o polską komedię?
Wszystkie trzy tytuły łączy to, że powstały dla serwisów streamingowych – „1670” dla Netflixa, natomiast „The Office PL” i „Emigracja XD” dla Canal+. Również wszystkie są znakiem tego, że w Polsce czas klasycznych sitcomów, rozgrywających się przeważnie w jednym miejscu z tą samą, nieliczną obsadą w każdym odcinku i towarzyszącym w tle śmiechem z puszki, przemija. Ostatnim takim komediowym fenomenem, przy którym Polacy śmiali się do rozpuku, a jednocześnie nie był sitcomem, było „Ranczo”, jednak ono w dużej części było serialem obyczajowym. Warto przyjrzeć się wspomnianym trzem produkcjom uważniejszym okiem, aby zrozumieć, jaki kierunek komedii obrali polscy reżyserzy i scenarzyści.
Polacy doczekali się własnego biura
Amerykański „The Office” – mimo upływu lat, bo pierwsze odcinki ukazały się w telewizji w 2005 roku, a emisja zakończyła się w 2013 – ani trochę się nie zestarzał i nadal dobrze się go ogląda. Wielu uważa go za najlepszy serial komediowy i wciąż przybywa mu fanów wśród nowych pokoleń. Polacy nie są pierwszymi, którzy postanowili przełożyć historię niekompetentnego szefa ze specyficznym poczuciem humoru i nietypowymi metodami zarządzania zespołem na własne podwórko, jednak są jednymi z nielicznych, którym udało się to zrobić dobrze. Jak zdradził na jednym ze spotkań z widzami Adam Woronowicz, odtwórca roli polskiego Dwighta Schrute’a, każdy kolejny sezon naszej rodzimej wersji jest oglądany przez twórców brytyjskiego oryginału (trzeba pamiętać, że amerykański „The Office” również jest remakiem), w tym samego Ricky’ego Gervaisa, ponieważ wyrażają oni zgodę na kontynuację jedynie, jeżeli kontent jest jakościowy. Okazało się, że Brytyjczycy bardzo się zaskoczyli, ponieważ w pewnym momencie polska wersja zaczęła ich śmieszyć! Aktualnie nasz kraj jest jednym z nielicznych, które doczekały się aż tylu sezonów – właśnie zakończono zdjęcia do sezonu czwartego (nawet oryginalna wersja ma jedynie dwa sezony, więc możemy być dumni, że udało nam się ją prześcignąć).
Niewiele osób dawało szansę polskiemu serialowi utrzymanemu w stylu mockumentu (czyli pokazującego historie bohaterów z perspektywy kręcącej ich ekipy filmowej). Wynikało to też z zajawek i dostępnych w internecie fragmentów pierwszego sezonu, kiedy to twórcy szukali jeszcze pomysłu na siebie i w zbyt wielu momentach naśladowali amerykańską wersję (zapewne są do tego w jakiejś mierze zobligowani, skoro tworzą produkcję na licencji). Polakom nie przypadł do gustu w szczególności rodzimy Jim Halpert, jednak został on zastąpiony w drugim sezonie innym bohaterem, co prawdopodobnie uratowało cały serial przed wcześniejszym zakończeniem emisji.
Przeniesienie amerykańskich realiów na polskie nie okazało się niewykonalne. Wystarczyło, aby szef zamiast kontrowersyjnych amerykańskich komików oglądał polskie kabarety, a pracownik-rolnik, przypominający stylem życia Amisza, został zastąpiony stereotypowym polskim konserwatystą, który nie leci samolotem, jeżeli pilotem jest kobieta. Zupełnie naszym wynalazkiem jest postać grana przez Vanessę Aleksander, czyli Patrycja Kowalska, bananowa dziewczyna z Warszawy, która zostaje wiceprezeską siedleckiej firmy produkującej wodę (bo już nie papier), kiedy ta zostaje wykupiona przez jej ojca.
Od końcówki drugiego sezonu serial ma swój peak i póki co z niego nie schodzi. Nawiązania do amerykańskiej i brytyjskiej wersji stały się bardzo delikatne i fani mogą czerpać frajdę z ich wyłapywania. Trzeba przyznać, że fantastyczną robotę, oczywiście poza scenarzystami i reżyserem Maciejem Bochniakiem, wykonali aktorzy, na czele z Adamem Woronowiczem i dotychczas nieznanym szerzej Piotrem Polakiem w roli polskiego Michaela Scotta, czyli Michała Holca. Premiera nowego sezonu jest zaplanowana na jesień, prawdopodobnie na początek listopada, tak jak w przypadku poprzednich sezonów.
Żart o Polakach za granicą, ale opowiedziany lepiej
Kto w 2012 roku spodziewałby się, że pasty, czyli śmieszne historyjki udostępniane w internecie przez anonimowych użytkowników, staną się wielomilionowymi przedsięwzięciami? Pionierem jest film „Fanatyk”, będący ekranizacją chyba najbardziej znanej pasty, czyli „Mój stary to fanatyk wędkarstwa” autorstwa Malcolma XD. Autor ukrywający się pod pseudonimem z czasem postanowił wyjść poza sieć i zaczął publikować książki, jednak nadal pisane w stylu past. Na podstawie jednej z nich rok temu powstał serial „Emigracja XD”.
Wydawać by się mogło, że żart o Polakach za granicą został opowiedziany tyle razy, że już nigdy nie powinno się po niego sięgać. Malcolm XD zrobił to jednak z precyzją socjologa (którym zresztą chce zostać jego książkowy bohater) i w niebanalny sposób opisał losy Polaków, którzy w celach zarobkowych wybierają się „za granice, które niebezpiecznie jest przekraczać, bo później nie da się już za nie wrócić”, w tym przypadku do Wielkiej Brytanii. Głównym bohater to Malcolm, mieszkaniec Polski powiatowej, który w oczekiwaniu na decyzję o przyjęciu na studia, znajduje się w kłopotach finansowych – przez wypadek samochodowy w lesie, spowodowany przez jego przyjaciela Stomila, obaj muszą zapłacić wysokie odszkodowanie, jednocześnie nie mając co liczyć na pracę w małym rodzinnym mieście. Postanawiają zatem spontanicznie wyjechać do Londynu. Na miejscu okazuje się, że wbrew oczekiwaniom wyrobionym na podstawie nieprawdziwych historii nie czeka na nich ani wysoko płatna praca, ani miejsce do spania, i muszą sobie poradzić sami. W międzyczasie mają dużo perypetii, a to dzięki napotykanym na drodze rodakom.
„Emigracja XD” to niewątpliwie zabawna, ale też momentami gorzka satyra na Polaków pracujących i mieszkających za granicą. Poruszane są tematy między innymi samotności na emigracji, złudności wizji wielkich pieniędzy oraz obietnic pomocy ze znalezieniem pracy, które zawsze kończą się na „Gdybyś przyszedł dzień wcześniej, tobym ci załatwił”. Niedawno rozpoczęto zdjęcia do drugiego sezonu, którego premiera jeszcze nie jest znana, prawdopodobnie będzie to przyszły rok.
Szlachta nie pracuje
„1670” od razu pokochała cała Polska i z tego powodu ten tytuł można nazywać drugim „Ranczem”. Twórcy za maską średniowiecznych realiów zgrabnie opowiadają o współczesnej Polsce, która pod pewnymi względami wcale się tak bardzo nie zmieniła od drugiej połowy XVII wieku.
Kto by się spodziewał, że Bartłomiej Topa, aktor dramatyczny i jeden z ulubieńców Wojciecha Smarzowskiego, sprawdzi się w komediowym formacie? W serialu wciela się on w Jana Pawła Adamczewskiego, szlachcica, który pragnie w przyszłości zostać zapamiętany jako najsłynniejszy Jan Paweł w historii Polski. Jest jednocześnie głową rodziny, którą oprócz niego tworzą: syn Jakub, który został księdzem, ponieważ chciał pracować w stabilnej organizacji z silną pozycją na rynku; córka Aniela o bardzo postępowych, jak na swoje czasy, poglądach; syn Stanisław, którego największym marzeniem jest ślub – nieważne, z kim; oraz żona Zofia, gorliwa katoliczka, która potrafi całymi dniami leżeć krzyżem na podłodze.
Jan Paweł jest jednym z tych szlachciców, o których w podstawówce czytaliśmy w podręcznikach do historii, że swoją lekkomyślnością i egoizmem przyczynili się do rozbioru Polski. Jednocześnie jest naiwny i ma dobre serce, przez co nie sposób mu nie kibicować. Równolegle obserwujemy rozwijającą się powoli relację pomiędzy jego córką a pomocnikiem kowala z Litwy, który przybył do Adamczychy w ramach chłopskiego programu Erasmus.
Odważne żarty są znamienne dla „1670”. Śmiejemy się z każdego: z Żyda, który ma problem z poczuciem własnej wartości, ponieważ jest przekonany, że inni Żydzi nie zapraszają go do spiskowania; szlachcica-ksenofoba, któremu trudno zaakceptować, że Polska jest nie tylko dla Polaków, ale również dla Litwinów; księdza, który nie lubi teatru, ponieważ jest to tylko dziwnie ubrany mężczyzna, który przez godzinę mówi do tłumu niestworzone historie. Również żart słowny w serialu jest dopracowany do perfekcji, przez co całość może przywodzić na myśl Monty Phytona.
Polacy wręcz oszaleli na punkcie „1670” i już chwilę po wypuszczeniu pierwszego sezonu domagali się następnego. Twórcy spełnili ich prośbę i nowy sezon zobaczymy w przyszłym roku. Nie obyło się w międzyczasie bez kontrowersji. Chętni do statystowania w serialu nie otrzymali za to żadnej zapłaty, przez co Netflix był porównywany do średniowiecznego folwarku, z którego sam się śmieje w serialu.
Bez śmiechu z puszki, tylko ze śmiechem przed ekranem
Wszystkie wspomniane seriale nie tyle zrezygnowały, co nie miały możliwości wykorzystania śmiechu z puszki (czyli należącego do uprzednio nagranej widowni), ponieważ kłóciłoby się to z przyjętą przez nich formą. Jest to pewne utrudnienie, ponieważ w tradycyjnych sitcomach, w których ten zabieg jest wykorzystywany, nawet mało zabawne żarty są przyjmowane lepiej ze względu na to, że sam śmiech już „zaraża” widza. Tutaj dowcip samodzielnie musi się obronić, a „The Office PL”, „Emigracja XD” i „1670” są w tym mistrzami.
Trudno przewidzieć przyszłość polskiej komedii. Wspomniane trzy tytuły pokazują jednak, że Polacy potrafią i lubią się śmiać z siebie, nie przeraża ich sięganie po kontrowersyjne zagadnienia, takie jak na przykład religia. „The Office PL” chętnie korzysta również z najnowszych palących tematów, między innymi niebinarności i sztucznej inteligencji, jednocześnie nie traktując ich po macoszemu, tylko obchodząc się z nimi z należytym szacunkiem i przedstawiając kilka punktów widzenia.
Polski serial komediowy idzie w dobrym kierunku i trzeba liczyć, że takich produkcji będzie powstawało coraz więcej, ponieważ póki co telewizje i serwisy streamingowe stawiają przede wszystkim na seriale dramatyczne. Przecież z czegoś trzeba się śmiać!
Źródło zdjęcia: Freepik.com