Lato, które zmieniło wszystko

Oryginalni twórcy wielokrotnie nagradzanego hitu „Life is Strange” powracają z nowym tytułem, który ma być jego duchowym spadkobiercą. 18 lutego swoją premierę miało „Lost Records: Bloom & Rage”. Czy nowa gra studia Don’t Nod ma szansę powtórzyć sukces z 2015 roku?

Dontnod Entertainment to niezależne francuskie studio, którego początki nie należały do najłatwiejszych. Mieli oni duże problemy ze znalezieniem wydawcy dla swojej pierwszej gry akcji „Remember me”. Ostatecznie została ona ciepło przyjęta wśród graczy. Drogę do sławy zapewniła im współpraca z wydawcą Square Enix. Wydali epizodyczną przygodówkę „Life is strange”, w której wybory gracza mają wpływ na dalszy bieg historii. Z czasem kolejnymi odsłonami serii zaczęło zajmować się studio Deck Nine, a pierwotni twórcy rozwiązali współpracę z wydawcą. Ich nowe produkcje zaczęły ukazywać się pod szyldem Don’t Nod. Najnowsze dzieło studia „Lost Records Bloom & Rage” zadebiutowało 18 lutego na komputerach osobistych i konsolach PlayStation 5 oraz Xbox Series X/S.

Niecodzienne praktyki

Gra podzielona została na dwie części nazywane przez twórców „taśmami”. Na ten moment dostępna jest pierwsza z nich zatytułowana „Bloom”. Druga, nazwana „Rage”, ukaże się 15 kwietnia. Podział opowieści na odcinki nie jest niczym nowym w produkcjach tego studia, jednakże w przypadku wspomnianego już „Life is strange” miał on większy sens.

Historia zawierała pięć odcinków, a każdy można było zakupić osobno. W przypadku „Bloom & Rage” gracz zmuszony jest do zapłacenia pełnej ceny za grę, a „taśma” druga będzie możliwa do pobrania w ramach darmowej aktualizacji.

Ostatnie lato

Tytuł przybiera formę retrospekcyjnej opowieści. Gracz wciela się w rolę Swann, która po 27 latach spotyka się ze swoją przyjaciółką z dzieciństwa Autumn, żeby wspólnie przypomnieć sobie, co wydarzyło się podczas ostatnich wspólnych wakacji, po których ich paczka przyjaciół przysięgła, że nigdy więcej się nie spotkają. Do ponownego spotkania skłoniła ich tajemnicza przesyłka adresowana do całego składu.

Rozgrywka dzieli się na dwa przeplatające się segmenty. W teraźniejszości akcję obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, a postacie rozmawiają o tym, jak teraz wygląda ich życie oraz komentują przypomniane wydarzenia. Większość rozgrywki ma miejsce jednak w retrospekcjach bohaterek. Kamera przenosi się w perspektywę trzeciej osoby, a gracz stopniowo poznaje fragmenty nastoletniego życia Swann.

Z kamerą przez świat

Większość gry polega na chodzeniu, oglądaniu i szukaniu przedmiotów oraz wybieraniu opcji dialogowych, których system został rozwinięty względem poprzednich gier Don’t Nod. Tym razem opcje trzeba wybierać w ograniczonym czasie, jednak gra uczy, że milczenie też może być odpowiedzią, a nieprzerywanie rozmówcom może prowadzić do odblokowania dodatkowych kwestii. Podejmowane przez gracza decyzje mają wpływ na relacje oraz wygląd innych postaci w obu częściach linii czasu. Na przykład Swan w trakcie rozmowy z matką zostaje zapytana o imię kota, którego miała, będąc nastolatką. Kolor sierści kota w retrospekcji jest inny, w zależności od wybranej odpowiedzi. Główna bohaterka jest pasjonatką filmów, przez co zawsze nosi przy sobie kamerę VHS, którą gracz może nagrywać otaczającą go rzeczywistość, a potem zamieniać nagrane fragmenty miejscami, aby tworzyć spójną całość. Elementy, które gra pozwala nagrywać, pełnią rolę „znajdziek”.

Niesamowity klimat

Na pochwałę zasługuje oprawa graficzna tytułu, adekwatna dla stylu rozgrywki. Szczegółowo wymodelowane pomieszczenia, pełne przedmiotów, notatek, plakatów, zaawansowane oświetlenie oraz cienie. Wszystko to tworzy niesamowitą atmosferę lat 90. Na każdym kroku można natknąć się na kasety magnetofonowe, filmy na VHS czy konsole z grami na kartridżach. Całość dopełnia specjalnie przygotowana ścieżka dźwiękowa będąca mieszanką dream popu i ambientu, która pomaga budować napięcie w odpowiednich momentach.

Powolny start

Każdy epizod „Life is strange” oferował zarówno momenty spokojne, służące przybliżeniu bohaterów, jak i te, w których akcja nabierała tempa. Pierwsza część „Lost Records” rozkręca się bardzo powoli. Przez zdecydowaną większość czasu rozgrywka skupia się na eksploracji, poznawaniu i budowaniu więzi z grupą przyjaciół. Postacie są świetnie napisane, każda z nich ma własne, zainteresowania, marzenia i problemy. Niestety do tego sprowadza się większość opowieści. Akcja rozkręca się dopiero pod koniec epizodu, co zdaje się zwiastować, że „taśma” zatytułowana „Rage” będzie bardziej intensywnym doświadczeniem.

Takie rozłożenie tempa rozgrywki sprawia, że zakup gry przed 15 kwietnia powinni rozważać fani gier tego typu, którzy wiedzą czego się spodziewać, a powolny wstęp ich nie odrzuci. Osoby niezdecydowane powinny raczej zaczekać do premiery drugiej części. Posiadacze konsol Sony mogą sprawdzić ten tytuł za darmo w ramach abonamentu PlayStation Plus Extra.

Źródło: oficjalny materiał promocyjny

5 marca 2025