Kino bez litości

„Dziewczyna z igłą” to film, który nie daje spokoju – ani w trakcie seansu, ani długo po jego zakończeniu. Magnus von Horn stworzył dzieło bezkompromisowe, mroczne i przeszywające, które odważnie wkracza na terytorium moralnych szarości, przemilczanej historii i kobiecego cierpienia. Nie jest to film dla wszystkich – ale dla tych, którzy od kina oczekują emocjonalnego wyzwania. To jeden z najbardziej wstrząsających tytułów ostatnich lat. 

Akcja toczy się w powojennej Kopenhadze, w 1919 roku. Karoline (Vic Carmen Sonne), młoda pracownica fabryki pochodząca z niższych warstw społecznych, zachodzi w niechcianą ciążę i zostaje brutalnie wyrzucona z pracy. Pozbawiona środków do życia i wsparcia, trafia do kobiety imieniem Dagmar (Trine Dyrholm), która prowadzi nielegalny dom adopcyjny. Choć z początku wydaje się, że to miejsce daje nadzieję porzuconym matkom i ich dzieciom, bardzo szybko odkrywamy, że pod fasadą opiekuńczości kryje się coś znacznie mroczniejszego. Film jest luźno inspirowany autentyczną historią Dagmar Overbye – duńskiej seryjnej morderczyni dzieci, która w latach 20. XX wieku zaszokowała opinię publiczną. Von Horn nie robi jednak z tej historii thrillera sensacyjnego. Wręcz przeciwnie – interesuje go przede wszystkim dramat psychologiczny i społeczny. 

Kino, które zachwyca

Najbardziej uderzającym elementem filmu jest jego warstwa wizualna. Czarno-białe zdjęcia autorstwa Michała Dymka są mistrzowskie – ascetyczne, bezkompromisowe i doskonale współgrające z emocjonalnym tonem opowieści. Każdy kadr przypomina zdjęcie z archiwum: surowe światło, puste przestrzenie, twarze pozbawione makijażu, a wszystko to w cieniu i szarości. Kolor został całkowicie usunięty, co nie tylko potęguje atmosferę beznadziei, lecz także eliminuje emocjonalne rozpraszacze. Wszystko skupia się na tym, co istotne – na uczuciach, lękach i walce o przetrwanie. Kamera często pozostaje nieruchoma, obserwuje postacie z dystansu, nie ingerując w przebieg akcji. Dzięki temu widz ma wrażenie, że podgląda rzeczywistość – brutalną i bez filtra. 

Uczta dla koneserów muzyki

Warstwa dźwiękowa to kolejny dowód reżyserskiej maestrii. Film w dużej mierze pozbawiony jest muzyki w klasycznym sensie – zamiast tego otrzymujemy atmosferyczne pomruki, szumy i delikatne faktury autorstwa Frederikke Hoffmeier (znanej z projektu Puce Mary). Dźwięk buduje napięcie nie poprzez nadmiar, lecz poprzez oszczędność – każda cisza jest tu wymowna, każdy szmer staje się zwiastunem niepokoju. Oddechy, skrzypienie podłogi, kapanie wody – te detale budują realistyczny świat i pogłębiają klaustrofobię. Muzyka, kiedy już się pojawia, nie daje ulgi, raczej przypomina ostateczność i nieuchronność losu. 

Zachwycające role

Vic Carmen Sonne jako Karoline gra z niesamowitą delikatnością, lecz także z wewnętrzną siłą. Nie potrzebuje wielkich gestów, jej twarz mówi wszystko: od bezradności przez wstyd aż po przerażenie i determinację. W jej oczach widać kobietę, która próbuje ocalić resztki siebie w świecie, który odebrał jej godność. 

Trine Dyrholm jako Dagmar to rola absolutnie wybitna. Jej bohaterka potrafi w jednej chwili przemienić się z anielskiej opiekunki w bezduszną manipulatorkę. To postać wielowarstwowa, przerażająca właśnie przez swój pozorny spokój. Dyrholm nie gra potwora – gra człowieka, który znalazł sposób, by usprawiedliwić swoje czyny w imię „dobra”. Magnus von Horn nie moralizuje, nie daje prostych odpowiedzi. Zamiast tego zadaje pytania o wolność, o wybory, o społeczne konwenanse, które pozwalają na to, by kobiety traktowane były jak maszyny do rodzenia, a dzieci – jak niechciany towar. 

„Dziewczyna z igłą” to również film o systemie. O tym, jak bieda, patriarchat i brak wsparcia prowadzą ludzi do desperackich decyzji. I jak łatwo jest odwrócić wzrok od zła, które dzieje się za zamkniętymi drzwiami – jeśli tylko zewnętrznie wygląda na „pomoc”. To nie jest film łatwy. To nie jest film, który się ogląda – to film, który się przeżywa. Cierpliwy, zimny, wstrząsający. Współczesny w swoim wydźwięku mimo historycznej scenerii. „Dziewczyna z igłą” to kino totalne – formalnie doskonałe, emocjonalnie bolesne, moralnie prowokujące. Jeśli masz odwagę – obejrzyj. Przygotuj się jednak, że po seansie nie będziesz tą samą osobą.

Źródło zdjęcia: Oficjalny materiał promocyjny

Również obserwuj nas na Instagramie oraz czytaj inne artykuły!

Kultura

W poszukiwaniu uczelni marzeń

W hali Międzynarodowych Targów Poznańskich panuje gwar. Grupy uczniów przechodzą od stoiska do stoiska, zbierając ulotki oraz rozmawiając z przedstawicielami szkół i uczelni. Niektórzy przyszli

Czytaj dalej »
Sport

Nowe szaty zespołów F1

Okres przed rozpoczęciem sezonu Formuły 1 dla fanów sportu zawsze oznacza napięcie i wyczekiwanie na pierwsze okrążenia na torach całego świata. Pod koniec lutego jednak każdy

Czytaj dalej »