Od połowy kwietnia Gruzini protestują przeciwko wprowadzeniu tzw. ustawy o zagranicznych agentach. To dokument, którego wejście w życie może przekreślić proeuropejskie wysiłki społeczeństwa. 

Rządząca partia Gruzińskie Marzenie (GM) zawzięcie lobbuje za uchwaleniem aktu prawnego, piętnującego organizacje i instytucje finansowane w ponad 20% z zagranicy. W myśl regulacji ma powstać specjalna lista, na której znajdą się podmioty „realizujące interesy obcych mocarstw”. Co więcej, to już druga próba wprowadzenia uchwały o takim wydźwięku. Rok wcześniej rząd kraju postawił sobie identyczny cel. Decyzja spotkała się ze zdecydowanym potępieniem zarówno Zachodu, jak i lokalnej opozycji. 

Nowe przepisy łudząco przypominają stan rzeczy panujący już od ponad dekady, po północnej stronie masywu Kaukazu. Rosjanie zatwardziale obstają przy ograniczaniu ruchów inicjatyw wywodzących się spoza ich granic. Przynajmniej w teorii. W rzeczywistości, takie działanie ma krępować trzeci sektor i środowiska niezależne. 

Europa rozszerzona

Od grudnia 2023 roku, Gruzja posiada status kandydata do Unii Europejskiej. To jeden z głównych postulatów w zakresie polityki zagranicznej Tbilisi. Skąd więc pomysł, by wprowadzić w życie przepis godzący w europejskie ustawodawstwo i wartości demokratycznego świata? 

Po pierwsze, jest skrajnie nieprawdopodobne, że kraj utraci uzyskany w Brukseli status państwa aplikującego. Ten bodziec stymuluje brawurę władzy. Ta pragnie zademonstrować swoją siłę i niezależność, a także konsekwentność w realizowaniu zadań. Po drugie, GM rozpycha się w marszu po czwarte zwycięstwo w zaplanowanych na październik wyborach do parlamentu. Ugrupowanie nie musi bać się o utratę pozycji. Według sondaży posiada znaczącą przewagę nad rywalami. Wygrana oraz wprowadzenie regulacji zapewniłyby bezsporną kontrolę nad sytuacją wewnętrzną. 

Część z czołowych polityków partii oskarża Zachód o usiłowanie włączenia Gruzji do wojny z Kremlem. Retoryka jest nasycona jadem. Obecny premier, Irakli Kobachidze, oskarżył Stany Zjednoczone o działania w latach 2020-2023, które miały na celu obalenie rządu. Lider obozu rządzącego – Bindzina Iwanszwili, stwierdził pod koniec kwietnia, że nierozważna gra USA doprowadziła w 2008 roku do wojny rosyjsko-gruzińskiej. 

Ster niepewnie w dłoniach

Prorosyjski trend jest faktem. Zdecydowanie przeciwstawia mu się pani prezydent – Salome Zurabiszwili. Ma poparcie skandującej na ulicach opozycji. Po jej stronie opowiedziała się także była głowa państwa, założyciel Zjednoczonego Ruchu Narodowego – Michaeil Saakaszwili. Nadzieją dla wściekłych tłumów jest zapowiedziane przez prezydentkę weto ustawy. Jest to jednak niewielkie pocieszenie. Parlamentarna większość jest w stanie je odrzucić. 

Źródło zdjęcia: https://flic.kr/p/5idkZH

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *